A, jeszcze się dopiszę – dla mnie również kluczowe były relacje bohaterów w tym serialu, a cała reszta – wyobrażam sobie – stanowiła tło do ich rozwijania, ewolucji, różnych twistów itp.
I co? I co to było na końcu? Jakieś spełnienie marzeń? Życzeniowa wizja umierającego Jacka? Gdzie kluczowe postaci? Gdzie miejsce "specjalnych"dzieci? Dlaczego Sayid doznał spełniania z ledwo wspominaną przez siebie Shannon, a nie z umiłowaną Nadją?
Dlaczego wizja czyśćca zakłada swojego rodzaju odpuszczenie win, gdzie odgrywa się role odwrotne do tych za życia, a kwestie dotyczące relacji (zakładamy – kluczowych!!!) polegają tylko na tym, żeby się tam spotkać i sobie "przypomnieć" (a nie np je dopracować, poprawić, rozwinąć, zamknąć pewne sprawy?)
Wzruszyłam się oczywiście, nie będę ukrywać, bo wszystko to było bardzo emocjonalne, ale czuję się bardzo zawiedziona. Naprawdę, na tym poziomie intelektualno-egzystencjalnych zawiłości koncepcji i fabuły spodziewałam się czegoś więcej.