Pomysł na ten odcinek był zaczerpnięty ze starego filmu romansowo-przygodowego (z Charltonem Hestonem chyba) co go Kałużyński z Raczkiem pokazali w "Perłach z lamusa" tak jakoś w okolicach pierwszej emisji serialu. Tam była identyko sytuacja – gdzieś w południowoamerykańskiej dżungli co jakiś czas mrówki ruszały i żarły wszystko na swojej drodze…
A co do samego MacGyvera to najlepsza była pierwsza seria – najfajniejsze pomysły, najfajniejsze prologi (wzorem Bonda nie mające wiele wspólnego z właściwym odcinkiem), jeździł też na gościnne występy gdzieś do Czechosłowacji albo NRD czy innego kraju znękanego 🙂 Później zaczęły się bardziej takie obyczajowe amerykańskie smęty i znać było chyba mniejszy budżet. Ale ogólnie miłe wspomnienie 😉