Silent Hill: Revelation
Homepage › Forumy › Na naszych ekranach › Filmy, filmy, filmy › Silent Hill: Revelation
- This topic is empty.
-
AutorPosty
-
2 listopada 2012 o 21:34 #5729Zyll666Participant
Cóż, no i wyszło… mocno średnio. Nie jestem specem w sprawach tej serii ( dopiero co zacząłem się interesować pierwowzorem i ukończyłem "Origins" ), ale mogę z reką na sercu powiedzieć, że niestety sequel jest spaszczony.
Przede wszystkim film utonął w "levelewości". Całoś oparta jest na schemacie "nowe pomieszczenie, nowy potworek", a jednym momencie mamy iście gierkowy motyw: pogadaj z NPC-em, daj mu przedmiot, NPC zabiera ci przedmiot i zamienia się w potwora, zabijasz potwora i odzyskujesz przedmiot wraz z jego drugą częścią. Niedobrze.Pierwsza część pozostawiła mi w głowie lekki mindfuck, ale teraz po zainteresowaniu się gierkami i riserczu mogę powiedzieć, że było to jej siłą. Twórcy dwójki najwyraźniej przestraszyli się, że idać dalej tą drogą, film mogą zrozumieć tylko fani serii. I tym samym jest on niestety mocno łopatologiczny. O co chodzi z Silent Hill, zakonem i Allessą zostaje stresczone w jednym momencie podczas jazdy samochodem. Ogólnie film cierpi na wciskanie wszystkiego na szybko, byle urobić się w marnych 90-ciu minutach. Nieobeznany widz z pewnością odniesie wrażenie, że ktoś w formi koncentratu daje mu ściśnietę informację o mocno rozbudowanym uniwersum. Tyczy się to również samej akcji. Nie ma chwil wytchnienia jak w jedynce. Cały czas jesteśmy zasypywani nowymi atrakcjami (czyt. potworami).
Wizualnie film niestety ustępuje pierwszej części. Niby mamy ten sam ciekawy efekt przejścia pomiędzy rzeczywistościami, ale filmowi graficznie zabrakło całej tej upiorności, ktora cechowała jedynkę. Nawet piramidogłowy nie robi takiego wrażenia. A komputerowy stwór stworzony z manekinów niestety wacha się w stronę śmieszności.
Na koniec najgorsze: w finale mamy epiczny pojedynek piramidogłowego z pewnym potworem. Nie twierdzę, że ów miły osobnik nie nadaje się do tego typu sceny, ale to motyw rodem z jakiegoś fanfica. Do Silent Hilla nie pasuje to ani trochę.
Podsumowując, nie jest to jedna z wielu kiepskich ekranizacji gier, ale bardzo daleko jej do całkiem niezłej klasy jedynki. Miałem wrażenie, że twórcy chcieliby oddać w pełni schizowość i tajemniczość tego uniwersum, ale postawili na szerszą publiczność. I powiem, że chyba nawet dla niej film będzie średnio atrakcyjny.
Nie wróżęwysokiego miejsca w Box Office, a trzecia część raczej byłaby zbędna.
****SPOILER : na koniec mamy miłe dla fanów cameo Travisa, bohatera Origins. Sam się uśmiechnąłem, biorąc pod uwagę, że grę ukończyłem niedawno.
-
AutorPosty
- You must be logged in to reply to this topic.