The Day After, Threads i inne

Homepage Forumy Na naszych ekranach Filmy, filmy, filmy The Day After, Threads i inne

  • This topic is empty.
Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 20 total)
  • Autor
    Posty
  • #2111
    M
    Member

    Dwie telewizyjne produkcje – "The Day After" (1983) made in USA i brytyjskie "Threads" (1984) – absolutne must-see dla każdego fana P/A mimo że ciut trącą myszką i są na maksa dołujące. "Threads" kiedyś było w całości w odcinkach na Tubie ale chyba skasowali. "Nazajutrz" widziałem dziecięciem będąc i mało się nie zesrałem ze starchu. Dziś też nie pozostawia obojętnym mimo żenującego aktorstwa i efektów. W "The Day After" postapokalipsie jest bardziej lajtowe (bez atomowej zimy itp) za to w "Threads" to już P/A pełną gębą z kanibalizmem, gwałtami itp. atrakcjami. Polecam!

    #2112

    The Day After widziałem w ubiegłym roku. Film faktycznie dobry, ale lekko….. dołujący. Tutaj perspektywa P/A nie jest już tak "kulowa" jak w niektórych produkcjach.
    Jeśli ktoś chciałby pogorszyć sobie nastrój (tzn załapać doła) to może sobie obejrzeć również Ostatni Brzeg (ale tą nowszą wersję). Książkę przeczytałem w czasach wczesnej młodości kilka razy. Film obejrzałem jednak tylko raz i to wystarczy bo zbytnio "podminował".

    #2113
    Atue
    Participant

    Wy tu się zachwycacie dobrymi lecz popularnymi filmami TV.

    W latach 80 pojawiła się mało znana ale miescząca się w ścisłej czołówce filmów pre-apokaliptycznych pozycja zatytułowana MIRACLE MILE.

    Harry Washello (w tej roli naczelny nerd lat 80' Anthony Edwards) poznaje TĄ jedną i jedyną dziewczynę – Julie. Wszystko idzie w kierunku zawiązania kolejnego cukierkowego związku. Jednak Harry daje ciała i zamiast stawić się na randkę pojawia się kilka godzin po wyznaczonym terminie. Jest środek nocy – Harry przybywa do jednej z restauracji w dzielnicy Miracle Mile w Los Angeles aby poszukać kontaktu z Julie. Przez przypadek odbiera telefon od nieznajomego zamkniętego w silosie atomowym gdzieś na zadupiu USA. Okazuje się, że w przeciągu 70 minut Amerykanbie dostaną nuklearną "kontrą" od komuchów.

    Miracle Mile to nie film to apokaliptyczna poezja. Trzeba zobaczyć – genialny wstęp a rozwinięcie, stopniowanie napięcia oraz chaosu jest wręcz idealne – rzecz rzadko spotykana. Sama forma narracji jest także zaskakująca. A wszystko to wpakowane w film stworzony dla TV. I do tego Muzyka Tangerine Dream – mmmmmmmmm.

    Jeżeli jesteście zajęci odrabianiem lekcji, pracą na rzecz powstrzymania globalnego ocieplenia lub płodzeniem dzieci to mówię PRZESTAŃCIE i zobaczcie ten film!!!

    EDIT:

    Tylko ostrzegam – film potrafi BARDZIEJ zdoałować niż Threads i The Day After razem wzięte

    #2115
    witoldus
    Participant

    Pamiętam,jak The Day After (Nazajutrz) puszczali w naszej TV w czasach,gdy w moim mieście były jeszcze oddziały armii radzieckiej.Dzień po emisji działko przeciwlotnicze znajdujące się na jednym z budynków non stop lustrowało niebo.

    #2116
    Witz Worx
    Member

    O "The day After" i "Threads" miałem kiedyś pisac na Zakazaną, ale skończyło się na wymianie maili z Commanderem:/ Co nie znaczy , ze jeszcze nie napiszę:)

    [b]Cały Threads do obejrzenia pod tym linkiem:
    [url]http://video.google.com:80/videoplay?docid=-2023790698427111488[/url][/b]

    Obydwa te filmy, choć sa to produkcje telewizyjne, niewiele straciły, pomimo upływu lat
    Nie zgodze się, ze w The Day After jest złe aktorstwo, jakby nie było mamy tam Jasona Robardsa, wterana aktorstwa, pana który grał Hollinga w "Przystanku Alaska, czyli John Cullum'a, Jo Beth Williams, znana później np z wszystkich części Poltergeista, czy Johna Lithgow. Oczywiście jest tam jeszcze drewniany Steve Gutenberg, który wtedy najwyraźniej jeszcze nie wiedział, ze powinien grac w komediach, ale aktorstwo w The Day After to moim zdaniem klasa, zwłaszcza w odniesieniu do wielu ówczesnych a nawet obecnych filmów telewizyjnych ( i nie tylko telewizyjnych – patrz RotS)

    Sam film to oczywiście obowiązkowa pozycja dla fanów P/A. Wiele późniejszych obrazów jak mogłoby wyglądac życie po wojnie atomowej bierze swoją z niego swoją inspirację. Film jest podzielony na idealne dwie połowy, w pierwszej mamy typową telewizyjną mydlana opere, opowieść o codziennym zyciu miasteczka Lawrence, nieopodal Kansas City,
    głównymi bohaterami są lekarz, student, rolnik, pracownik bazy wojskowej oraz wiele osób związanych z ich codzienym życiem. Gdzies w tle na ekranach telewizorów, na które nie zawsze zwraca się uwagę można usłyszeć informacje o rosnącym napięciu pomiędzy USA i ZSRR, oraz o pierwszych incydentach pomiędzy tymi dwoma mocarstwami, wreszcie o użyciu w Europie taktycznej broni jądrowej.
    Podjęcie decyzji o wystrzeleniu rakiet , jak się okazuje nawet na poziomie generalicji ma charakter automatycznego realizowania procedur, prózno szukac tu okragłego stołu narad z Dr Strangelove. Wszyscy bezrefleksyjnie robia swoje, zeby wystrzelic i zaczynają myslec dopiero, kiedy rakiety są w górze a w ciagu godziny ma nadejść kontruderzenie.
    Druga cześć filmu to historia powolnego umierania i degeneracji Ameryki, bez happy endów, bez nadziei, bez szans.
    Co ciekawe, kiedy wyemitowano ten film w 1983 r druga połowa filmu ( po wojnie) nie była przerywana reklamami, co w telewizji amerykańskiej stanowiło spory ewenement, była tez w większośc pozbawiona muzyki a pomimo prostych efektów udało się stworzyć przejmujacy obraz,. Wszystko , co zobaczyliśmy w kontynuacjach Mad Maxa, grach z serii Falout czy czy całym mrowiu tanich produkcji P/A z lat 80' ma poczatek w tym filmie.
    Poza Stanami TDA było wyświetlane w 72 krajach , a co ciekawe w wielu, tym równiez w Polsce także w kinach, dodatkowo juz po emisji telewizyjnej, która mimo, ze w srodku tygodnia miała charakter odswiętny a po filmie zaplanowano telewizyjna debatę dotyczaca skutków wybuchu konfliktu przedstawionego na ekranie.
    Nie inaczej było tez w stanach, gdzie nawet uruchomiono specjalną linię, za pośrednictwem której psychologowie mieli za zadanie uspokajac spanikowanych widzów.
    Dlaczego tak się działo? Otóż w tamtym czasie prawdopodobieństwo wybuchu wojny nuklearnej było rzeczywiscie realne, napięcie pomiędzy mocarstwami rosło a grzyb atomowy osiągnał range fetyszu, prezentowanego na niezliczonych okładkach czasopism, i w telewizji. Pomimo oswajania nie przestawał przerażać.

    TDA i Threats w zamierzeniu ich twórców miały wstrząsnąć nie tylko opinią publiczną ale również politykami i skłonic ich do poszukiwania kompromisów i niedopuszczenia do uruchomienia machiny zagłady. Poniekąd im się to nawet udało; podobno Reagan zapisał w swoim pamiętniku, ze film dośc mocno go zaniepokoił. Późniejsze ruchy prowadzace do rozbrojenia i odprezenia też wynikły ze świadomosci, ze wojna atomowa jest rozwiązaniem ostatecznym i raczej nie przyniesie zwycięzców, TDA na pewno się do tego w pewnym stopniu przyczynił.

    Ten drugi film akurat znam w wersji bez napisów, więc trudno mi odnieśc się do niektórych scen, ale można powiedzieć, ze jest bardzo podobny do swojego amerykańskiego poprzednika. Też przedtsawia zycie przed i po, a w finale całkowity rozpad społeczeństwa a nawet człowieczeństwa mieszkańców Anglii. Ma może nieco mniejszy rozmach wizualny, co rekompensuje dłuższym okresem fabuły ( ostatnie epizody mają miejsce w 15 lat po w.a.). Co odróżnia Threads od TDA to pojawiające się co jakiś czas na ekranie dane liczbowe szacujace możliwość potencjalnych zniszczeń i strat w ludziach. Były to informacje z wojskowych raportów, przygotowywanych na okoliczność prawdziwego konfliktu i trzeba przyznac, ze robiły piorunujace wrażenie. Sytuacja anglików z prowincji ( akcja tym razem dzieje się w robotniczym Sheffield) jest podobnie beznadziejna. Film był dużo bardziej hardcorowy od amerykańskiego, zwłaszcza w ukazaniu powolnej degeneracji pozostałych przy zyciu.

    TDA uważam za film wyjkątkowo udany, szkoda, ze nigdy nie miał żadnej polskiej edycji DVD ani nawet VHS, O Threads słyszało jeszcze mniej osób, nawet nie jestem pewien czy wogóle kiedykolwiek dotarł do naszego kraju.
    W wypadku tego pierwszego jest to dziwne o tyle, ze w momencie pojawienia się 1983 był bardzo głosny i nawet w Polsce miał bardzo sporą, jak na tamten czas "reklamę", dużo o nim rozmawiano w TV, pojawiały się liczne artykuły w prasie.

    M – obudziłeś mnie w związku z tymi filmami, czuje, ze trzeba bedzie się za ten tekst wziąść, chyba, że wcześniej mnie ubiegniesz:)
    Pozdrawiam, mam nadzieje , ze nie zanudziłem a wręcz zachęciłem.

    Obydwa filmy sa do sciagniecia z sieci a do TDA sa nawet polskie napisy.

    #2117
    M
    Member

    Jakaś dobra dusza wrzuciła Miracle Mile na YT. Niestety ciutkę pocięty (szczególnie pod koniec)
    [url]http://www.youtube.com/user/TrikkerMan2[/url]
    Faktycznie wczłonawalący. Najbardziej dołująca jest myśl że (SPOILER) rozpowszechniająca się plotka o wojnie jądrowej mogła ją wywołać. Końcówka przympomina mi nieco Cloverfield 😉

    #2118
    Atue
    Participant

    EJJJJJJJ

    M absolutnie nie wolno Ci tego robić.

    JAK MOŻESZ POLECAĆ TEN WYJĄTKOWY FILM NA YOUTUBIE???

    Oglądanie MIRACLE MILE przy pomocy tuby to zbrodnia nie opisana. I to do tego pocięta wersja!!!!! Ze swojej strony doradzam KUPNO oryginalnej DVD 😀

    Tuba jest dobra na filmy Bolla i ewentualnie C.H.U.D.

    #2119
    Witz Worx
    Member

    Atue.
    o Miracle Mile słyszałem pierwszy raz na początku lat 90' czyli niedługo po tym jak film powstał. Był u nas chyba w drugim obiegu VHS, ale nigdy nie miałem okazji zobaczyć a wreszcie tytuł wypadł mi z głowy.
    Dzięki za przypomnienie go . Teraz wiem, ze musże zobaczyc. Oczywiście edycji PL brak. Dlaczego nie ma u nas sensownych filmów na półkach w empiku ( z innej beczki taki Donnie Darko, też czeka już lata…)

    #2120
    M
    Member

    Fopa 😐

    #2132
    Huggy
    Member

    [quote][b]Atue napisał/a:[/b]
    Wy tu się zachwycacie dobrymi lecz popularnymi filmami TV.

    W latach 80 pojawiła się mało znana ale miescząca się w ścisłej czołówce filmów pre-apokaliptycznych pozycja zatytułowana MIRACLE MILE.

    Harry Washello (w tej roli naczelny nerd lat 80' Anthony Edwards) poznaje TĄ jedną i jedyną dziewczynę – Julie. Wszystko idzie w kierunku zawiązania kolejnego cukierkowego związku. Jednak Harry daje ciała i zamiast stawić się na randkę pojawia się kilka godzin po wyznaczonym terminie. Jest środek nocy – Harry przybywa do jednej z restauracji w dzielnicy Miracle Mile w Los Angeles aby poszukać kontaktu z Julie. Przez przypadek odbiera telefon od nieznajomego zamkniętego w silosie atomowym gdzieś na zadupiu USA. Okazuje się, że w przeciągu 70 minut Amerykanbie dostaną nuklearną "kontrą" od komuchów.

    Miracle Mile to nie film to apokaliptyczna poezja. Trzeba zobaczyć – genialny wstęp a rozwinięcie, stopniowanie napięcia oraz chaosu jest wręcz idealne – rzecz rzadko spotykana. Sama forma narracji jest także zaskakująca. A wszystko to wpakowane w film stworzony dla TV. I do tego Muzyka Tangerine Dream – mmmmmmmmm.

    Jeżeli jesteście zajęci odrabianiem lekcji, pracą na rzecz powstrzymania globalnego ocieplenia lub płodzeniem dzieci to mówię PRZESTAŃCIE i zobaczcie ten film!!!

    EDIT:

    Tylko ostrzegam – film potrafi BARDZIEJ zdoałować niż Threads i The Day After razem wzięte[/quote]

    Zachęcony Twą wypowiedzią zdecydowałem się Miracle Mile obejrzeć. Dobrze było do momentu wybuchu stacji benzynowej, potem zacząłem się nawet lekko nudzić. Nie czuję się zdołowany, raczej zawiedziony bowiem spodziewałem się czegoś znacznie lepszego.

    #2135
    Atue
    Participant

    To znaczy, że film potrafi zdołować większość tylko nie Ciebie.

    #2136
    Witz Worx
    Member

    chciałbym jeszzce dodac, ze w świetle dzisiejszej sytuacji politycznej filmy te nabieraja niepokojącego wydźwięku.

    #2139

    Już dawno temu stwierdziłem, że słysząc sygał nakazujący zejście do piwnicy, zapalę sobie fajkę i wyjdę na powietrze. Do najbliższego obiektu wojskowego nie mam daleko, więc jest szansa że nawet błysku nie zdołam zobaczyć 🙂 W Fallouta niech się inni bawią.

    #2140
    Atue
    Participant

    Jak ruscy walną kopią bomby CARA to można być oddalonym nawet o setki kilometrów. I tak sparzy.

    #2141

    Tsar Bomba to szczęśliwie tylko eksperyment, który miał na celu pokazanie imperialistom na co stać ZSRR. Zresztą głupie to było jak większość ruskich pomysłów. Urządzenie takie jest zbyt kosztowne, nie może zostać przeniesione przez ICBM, a bombowiec strategiczny może być łatwo przechwycony (zresztą współczesna doktryna wojenna nie zaleca przenoszenia ładunków o dużej sile rażenia przez samoloty; nie licząc głowic taktycznych). Co więcej trochę głupawy to pomysł, by zrzucać jednego wielkiego NUKA, który i tak nie zniszczy metropolii wielkości NY czy LA. Zdecydowanie lepiej walnąć w taki cel kilkoma mniejszymi ładunkami. Efekt jest wówczas zdecydowanie większy. Dlatego amerykańskie Minutemany przenoszą po kilka głowic do 2 MT. Na Moskala to wystarczy.

    Przy okazji to jak pamiętacie w 1612 nasi zdobyli Moskwę. W 1812 zrobili to samo z Francuzami. Może w 2012 powtórzą ten wyczyn? 🙂

Viewing 15 posts - 1 through 15 (of 20 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.