Blade Runner 2 – jednak z Harrisonem Fordem!!!

Wow, mamy pierwsze oficjalne potwierdzenie produkcji Blade Runnera 2 – i od razu twarde fakty.

Po pierwsze finalnie powraca Harrison Ford jako Deckard, który pomimo początkowej niechęci ponoć podjarał się scenariuszem Hamptona Fanchera i Michaela Greena, nazywając go „najlepszym scenariuszem jaki kiedykolwiek czytał”. Sama akcja filmu, co nie dziwi, ma się dziać kilkadziesiąt lat po jedynce.

Po drugie wiemy, że reżyserem nie będzie Ridley Scott, ale patrząc po jego ostatnich dokonaniach to nawet dobrze. Filmem zajmie się natomiast Kanadyjczyk Francuz Denis Villeneuve (Prisoners, Enemy), o ile tylko negocjaje z nim uda się doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Praca Villeneuve’a z kamerą i światłem czyni z niego naturalnego „wizualnego następcę” Scotta. Zdjęcia startują latem 2016.

A już myślałem, że poznamy kolejnego młodego zmiennika Forda.

Komenty FB

komentarzy

Komercha

6 Komentarze(y) na Blade Runner 2 – jednak z Harrisonem Fordem!!!

  1. Jak rozwiążą problem starzejącego się replikanta?

  2. Niestety, ale Ford od kilku lat również nie błyszczy na ekranie. Już nie mówiąc o tym, że jak to jednak podepną pod uniwersum Obcego to się załamię.

    • Ford nigdy specjalnie nie błyszczał jako aktor, tylko jak był młody to nie zauważaliśmy tego bo a. był młody i b. grał w lepszych filmach 😛

  3. Denis Villeneuve to Kanadyjczyk a nie Francuz.

    Poza tym, dobry wybór chociaż miałem cichą nadzieję że po „Labiryncie” to on wyreżyseruje kolejnego Obcego.

  4. Blade Runner z muzyką Vangelisa jest dla mnie wyjątkowym obrazem – uwielbiam ten film, bez dwóch zdań! W każdej z wersji.
    Kiedy dowiedziałem się o pomyśle na kontynuację i działaniach zmierzających do doprowadzenia projektu do skutku, poczułem, że deficyt kinowego science fiction może nabierze troszkę ciałka i pojawi sie kolejna pozycja godna zasilenia tego bardzo szczupłego nurtu. Szczupłego, bo jeżeli wartościowego, to na pewno nie dla wszystkich. Teraz, kiedy emocje opadły, zaczynam mieć poważne obawy, co do jakości powstającego filmu. Nie łudźmy się, fani twardego SF, że film będzie miał w sobie magię „pierwszej części”. Z niecierpliwością czekam informacji o Vangelisie. Hollywoodzki sukces lubi się jednak powielać w sposób przewidywalny, niekoniecznie akuratny, i po „Interstellar” pałeczkę dyrygenta weźmie do ręki – najprawdopodobniej – Hans Zimmer, którego lubię, ale nie ma on w swoich kompozycjach pierwiastka wybiegającego poza ciasną ramkę ścieżki dźwiękowej – w przypadku Vangelisa, jak wszyscy wiemy, jest inaczej. Jego wszechstronność jest raczej niedyskusyjna.
    Ku#$a, boję się, że film nie osiągnie dojrzałej jakości przez prymitywną rynkową poprawność. Biznes to biznes – wiemy o tym wszyscy. Nawet kino to tylko biznes, a kultowość w tej branży jest niezamierzona. Kasa potrafi zrobić z wielkich idei artystyczne mięso (chociażby A. Jodorowsky i jego niesamowity „Dune”), tym razem będzie identycznie. Dostaniemy obraz, który zawiedzie nas od początku do końca. Będzie nową jakością z nawiązaniami. Od pewnego czasu nowa jakość wychodzi mi bokiem i zbiera się w pasie jako niepotrzebna tkanka tłuszczowa… Opona płonnych nadziei kinematografii twardego SF.

    Chciałbym się jednak mylić. Oj, jak bardzo bym chciał!

  5. Proszę mnie źle nie zrozumieć – ścieżka dźwiękowa w „Interstellar” jest świetna!!

Dodaj komentarz