Ishar: Legend of the Fortress
Po 22 latach, na prawach kolorowania sentymentów, Ishar – bo o nim dzisiaj będzie – wydaje się być tytułem niemal wielkim jak Skyrim, czy Dragon Age 3. Erpegiem z barwnym i otwartym światem, po którym nasza drużyna mogła swobodnie podróżować w tę i nazad. Prawdą jest, że produkcja Francuzów spod szyldu Silmarils, była chyba jedną z pierwszych gier RPG, która przygodę lokalizowała na otwartej przestrzeni.
Ishar powstał w roku 1992. Fabularnie był kontynuacją niszowego erpega tych samych Francuzów – Crystals Of Arborea (1990) – tutaj zero wspomnień, co najwyżej krzywo podpisana dyskietka w pudełku (ja mam wspomnienia: suchar – CJJA). Odpalony za pierwszym razem Ishar zaskakiwał, niemal przytłaczał. Przede wszystkim wspomnianą przestrzenią: zaczynaliśmy na polach Kendorii, przecinając miedzę docieraliśmy do wioski ze sklepem i gospodą, a tam wino, panny i przygoda. Kendoria wydawała się wówczas wielka i tajemnicza; bogata w miasta, wioski, lasy, jeziora i lochy.
Podróżowaliśmy tak pozornie bez celu, rekrutując po drodze towarzyszy, rzezając stwory i szukając skrzyń ze skarbami. Cel wydawał się dość odległy- forteca zwana Ishar, w której rezydowało pradawne zło pod postacią niejakiego Krogha – mroczność gwarantowała odpowiednia ilość r, g i h w ksywie.
Prócz wspomnianej przestrzeni drugą zaletą francuskiej produkcji była nasza drużyna. Bohaterowie nietuzinkowi, każdy z barwnym CV i niebanalnym charakterem. Dobrze szukając można było prowadzić ekipę wyłącznie rycerzy śmierci, rzezimieszków, barbarzyńców czy szaleńców. Drużyna rządziła się własnymi prawami – nasz bohater nie był liderem, na pewno nie z początku, stąd niejeden był zaskoczony, kiedy okazywało się, że przyjętego nekromanty nie można ot tak wywalić, bo ten skumplował się z przyjętym wcześniej barbarzyńcą. Co gorsza, wywołując niesnaski w drużynie, mogliśmy ściągnąć na siebie usunięcie z niej naszego bohatera – głupia sprawa zostać tak samemu w lesie. Z drugiej strony opornego nekromantę można było zabić – zamiast wywalać – co z kolei mogło wywołać reakcję łańcuchową i wyciągnięcie stali przez barbarzyńcę. Bardzo mnie to bawiło. Gdyby dodali jeszcze związki międzygatunkowe lub w obrębie jednej płci, wypisz, wymaluj nowożytny RPG.
Walka wyglądała dość prostacko. Dobiegało się do przeciwnika i nawalało w klawisze lub w myszę (zresztą tu niewiele do dzisiaj się zmieniło). Podobnie rzecz się ma w teoretycznie duchowym spadkobiercy starożytnych erpegów, Legend of Grimrock, gdzie o sukcesie decyduje refleks i ganianie się z wrogiem po korytarzach. W zasadzie nie zawsze trzeba było walczyć, bywały misje poboczne, z niekrwawym zakończeniem. Tyle, że szybciej było ubić szefa jaszczurów i zabrać mu potrzebny artefakt, niż ganiać po świecie i szukać potrzebnych mu na wymianę fantów.
Z Isharem na dłuższą metę był problem. Jego największa zaleta: wielkość i pozorna różnorodność świata, była jednocześnie wadą.Tytułowa forteca wydawała się być legendą, każdy o niej słyszał – nikt tam nie dotarł. W czasie gdy tłukliśmy się po lasach z orkami, gdy odwiedzaliśmy kolejne, identyczne wioski, nasz cel się oddalał. Paradoksalnie powinien być coraz bliżej, a tak naprawdę nie czuło się priorytetu by wykończyć złego Krogha. Jest tak, że niemal każdy skończył Eye of Beholder, Dungeon Mastera, a mało kto Ishar. W klasycznych erpegach cel był zawsze jednoznacznie określony, a linearność rozgrywki ułatwiała dotarcie do końca, niemal wymuszała. W Ishar, jak to w Ishar, pograło się, potłukło przeciwników, pozachwycało fajną grafiką i tyle. Podobnie dzisiaj gra się w Far Cry 3/4, GTA czy inne piaskownice.
Gra i tak spodobała się krytykom. Chwalono kolorową grafikę, epicką muzę i wielkość świata. Rok po premierze Silmarils wydał Ishar 2, a w 1995 Ishar 3. Oba tytuły wyszły również na Amigę (a cała trylogia również w wersji AGA), w oba grałem już po ludzku na pececie.
Okładki dzięki uprzejmości MobyGames:
Intro:
Conan muza:
Gameplay:
Recka jak zwykle zajebista, ale ciekawi mnie czy redakcja Zakazanej zamierza też kiedyś zrecenzować nieco nowsze gry jak np. Baldury, Tormenty etc.? :/
E, co to za lans przypominać to, co wszyscy pamiętają 😉
Przez ten artykuł poleciałem na GoG i kupiłem pakiet z Crystals i trzema Isharami, bo przecenili na dychę. I pewnie dostanę po dupie, bo jestem noobem, który gra od 1998 roku. I to raczej nie w oldschoolowe RPG.
Spojrzałem na pudełko i stwierdzam, że mam sklerozę. Nie wiem z jakiej okazji, ale posiadałem oryginał Ishara (na PC). Nie wiem też co się z nim później stało 🙂
Oczywiście nie skończyłem. W każdej części jakoś nie daleko nie zaszedłem, ale byłem po prostu leszczem, a nie że się zanudziłem.