Laser Squad
Bohaterem dzisiejszego odcinka jest strategia Laser Squad. Kultowy tytuł ówczesnych posiadaczy trumienek czy mydelniczek, jedna z ulubionych gier na Amigę mojego kolegi Marka, oraz przy okazji krok milowy w kierunku serii X-Com.
Ci od Atari mieli zawsze albo pod wiatr, albo pod górkę. Laser Squad Juliana Gollopa ominął komputery XL/XE szerokim, bezpiecznym łukiem. Lata później gość tworzy UFO: Enemy Unknown, demo prezentuje na Atari ST, by ostatecznie wydać grę na każdą wówczas ważną platformę, poza 16-bitową Atarynką. Nóż w plecy – zawsze. Tyle dygresji.
Laser Squad to turowa gra taktyczna. SF i czystej wody space opera, gdzie sterując oddziałem marinesów należało wykonać zadania w każdej z siedmiu narzuconych przez autorów misji:
– The Assassins: celem było zabójstwo niejakiego Sternera Regnixa, businessmana parającego się produkcją broni. Mało etycznymi metodami, stąd wyrok i kosmiczna egzekucja.
– Moonbase Assault: tutaj zadaniem była infiltracja bazy Omni Corporation (OmniCorp?), zniszczenie baz danych i zebranie dowodów na przestępczą działalność białych kołnierzyków.
– Rescue from the Mines: nazwa misji wyjaśnia wszystko, wyciągnijmy tylko z opisu zadania korporację Metallix Corp, która to będzie się przewijać w grach Gollopa.
– The Cyber Hordes: dzisiaj się pisze „misja z rodzaju tower defense”, wówczas była to obrona kosmicznej stacji przed atakiem droidów.
– Paradise Valley: kontynuacja powyższej przygody, dramatyczna ucieczka marinesów z ważnym intelem.
– The Stardrive: ukryta baza i misja polegająca na odzyskaniu planów nowego napędu rebeliantów.
– Laser Platoon: coś w rodzaju deathmatchu, oni vs. Twój pluton – aka Laser Squad.
Siedem misji zatem, ale posiadacze 8-bitów na starcie dostali tylko 3. Dwie kolejne można było kupić na legalu pocztą (DLC to nie wynalazek XXI wieku). Bije się w pierś – nie pamiętam jak to wyglądało na scenie. Wszystkie 7 misji, od początku, było dostępne dla posiadaczy portów Amiga, Atari ST i DOS. Chronologicznie było tak: 1988 wersja na Komcie i Spectrum, 1989 – Amiga i Atari ST, 1992 – DOS.
Wersja 8-bitowa Laser Squad (wraz z kolejnymi portami) zebrała doskonałe oceny: w zestawieniu najlepszych gier na Amigę, wg Amiga Power, LS zajmuje 25. miejsce. Wg Retrogamera to 63. gra ever. Ochy i achy całkowicie zasłużone, ale na Laser Squad – i jego następcę UFO/X-COM, wypada spojrzeć z pewnej, niemal już starczej, perspektywy. Sukces i doskonałe recenzje nie wzięły się znikąd, a Laser Squad nie był nagłą iluminacją Gollopa. To raczej kontynucja jego wcześniejszych pomysłów na turową strategię zainicjowanych oraz rozwijanych w grach Nebula oraz kultowej serii Rebelstar (ZX Spectrum). Były one również poniekąd spięte fabularnie, np.: Gollop Chamber, Corporal Jonlan, Marsec, Metallix Corp.
Równolegle Gollop dziubał przy turowej serii fantasy – Chaos: The Battle of Wizards (wydany przez Games Workshop!) i Lords of Chaos. Tytuły zapomniane, a zbierały świetne recenzje i oceny.
Dopiero z perspektywy dziada widać, jak ewoluował gatunek. Skąd się wzięły wszelkiego rodzaju X-COMy, Jaggedy, Silent Storm etc. Skąd wzięły się punkty akcji, gdzie i kiedy dokładnie narodził się pomysł, oraz jak się rozwijał. Fajny jest moment, kiedy te kilka pikseli zostaje marinesem, a toporny interfejs zamienia się w ładny, prosty i estetyczny. Taki w sam raz dla dziada.
Wypada jeszcze przypomnieć sieciowy projekt Gollopa: Laser Squad Nemesis (2003), gdzie swoje ruchy wysyłało się przez serwer przeciwnikowi (w ostateczności mailem), a całość żyje ponoć do dziś, gdzie na priv serwerach maniacy organizują turnieje i lokalne potyczki.
Kultowa muzyczka Matta Furnissa z intra Laser Squad:
Gameplay – Amiga:
Gameplay – Laser Squad Nemesis
Okładki wypożyczone z Mobygames:
Gra miodzio, rypałem na PC (lepsza grafa, na Amidze wygląda jak na C64). Fajnie się grało coop, każdy ziom brał na misję jednego dobrze wyposażonego i opancerzonego żołnierza, reszta dostępnej ekipy to byli rezerwowi, nosili amunicję albo łazili jako zwiad.
Niestety gra miała jeden trik psujący grę, jeżeli przeciwnik był daleko ale w linii prostej od żołnierza, wystarczyło strzelić w sąsiednie pole w tym kierunku i strzał zawsze trafił.
Aha, z klasycznych gier jeszcze Steel Empire mi się przypomniało.