Cannon Fodder

Poważnie nam się ostatnio w cyklu zrobiło. Małpia Wyspa i Elvira wycinały z życia graczy ładne parę nocek. Zmuszały młode umysły do wysiłku, szperania w solucjach czy wnerwiały tych ambitniejszych co grali bez opisów. W takich chwilach potrzebne były przerywniki, krótkie relaksacyjne momenty, które odrywały nerda od skomplikowanych zagadek a umysł koiły bezmyślną przemocą, swawolnie latającymi oderwanymi kończynami czy seriami wybuchów. Panie i Panowie, kolejne odcinki Amiga Finest poświęcimy zręcznościówkom, esencji, ba nawet soli zabawy z komputerem.

Na pierwszy ogień Cannon Fodder czyli mięsko armatnie Sensible Software z roku 1993. Tytuł był jak celnie przyłożony laczek prosto w twarz. Silne, mocne, bezpardonowe uderzenie od samego początku! Bo na początku zagrało intro a w intrze zagrał niejaki Jon Hare z reggae podobnym kawałkiem War never been so much fun.

War – never been so much fun.
War – never been so much fun.
War – never been so much fun.
War – never been so much fun.
Go up to your brother,
Kill him with your gun.
Leave him dying in his uniform,
Dying in the sun.
War!
Teledysk wymiatał luzem, klimatem i jajem. Przynajmniej wówczas. Profesjonalna produkcja kosztowała całe 500 dolców a wystąpili w niej przebrani w mundury British Legion twórcy Cannon Fodder.

Symbolem wspomnianego już Brytyjskiego Legionu (makówką) przystrojona była okładka gry oraz poświęcony Cannon Fodder numer Amiga Power – no i zaczęło się. Weterani z British Legion zaprotestowali na całej linii, w dyskusję wdały się media – co zaskakuje patrząc na rok wydania gry – a oliwy do ognia dodał jeden z redaktorów Amiga Power (Stuart Cambell) wysyłając wszystkich weteranów w diabły a konkretnie na cmentarz. Pod dalszym ostrzałem gazety Daily Star bezradne Sensible Software zmieniło nieszczęsną okładkę – ciekawe co się stało z kłopotliwym nakładem Amiga Power. Słynna makówka pozostała i tak w gierce witając graczy na starcie. Gra dostała za to bana na sprzedaż w Niemczech.

Fabuła Cannon Fodder to znany klasyk. Sterując 1-8 żołnierzami należało oczyścić z wrogich elementów 72 plansze. Misje były dość schematyczne: zabij wszystkich, zniszcz wszystko, uratuj zakładników. Niebanalne na szczęście były plansze wymagające po jakimś czasie kombinowania z żołnierzami i kolejnością rzezania. Nie dajmy sobie jednak wmówić iż Cannon Fodder był czymś więcej niż wesołą napierdalanką – widziałem gdzieś teksty porównujące nasze mięsko armatnie do pierwszych RTSów.

Cannon Fodder odniósł zasłużenie mega sukces wychodząc na każdej niemal dostępnej wówczas platformie. Rok później Sensible Software, tym razem pod skrzydełkami Codemasters, wydało dwójkę ale ta przeszła jakoś bez echa i emocji. I ponoć ruskie grzebią nad częścią trzecią.

Jest niedziela wieczór, siedzę przez chwilę a w tle niemal na ripicie leci kawalek pana Hare i myślę sobie jak lichy i prymitywny jest marketing zapowiadanego buńczucznie Bulletstorma EA odkrywający na nowo przemoc i umiejętność w sianiu śmierci – coś co Cannon Fodder doprowadziło do perfekcji prawie 18 lat temu.

Gameplay:

Komenty FB

komentarzy

Komercha

22 Komentarze(y) na Cannon Fodder

  1. Jak to ban u szwabów, a okładka po szwabskiemu?
    Cannon Fodder, tak… to długo pokutowało na PC grami typu Syndicate Wars i była jeszcze taka seria co mi wyleciłla z głowy nazwa hmm.

  2. Dobre to było. Kapitalne było także intro do wersji na CD32.

    Z klonów Cannona bardzo sobie ceniłem Gender Wars.

  3. O, o tym raz nawet słyszałem!

  4. Gdzie kultowy teledysk?

  5. Moze okladka austryjacka 🙂

  6. E jest Deutschland Hamburg.

  7. Sprawdziłem, mała errata: ban był dla dzieciaków.

  8. Jednak porządna strona 😉
    Tak przyglądam się dalej okładce i jest jak mówisz, 3-10 X, 11-14 X, 15-17 V, 18+ V. Tylko dalej nie wiem co z 0-2.
    BTW szwaby zawsze jebnięty naród dla mnie był, pomijam już wojny itp. ale np. banowanie swastyk w grach, w Carmageddonie roboty albo ufoki były zamiast ludzi, Quake był ban (pewnie też wiekowo), ale np. na jakimś szwabskim kanale ogólnodostępnym mogłem oglądać live bicie rekordu przez Panią Huston w ilościu nacięć (koło 600 było), wywiady z niemcami biorącymi w tym udział, pokazane niemal wszystko było, dzień koło godziny 14, to samo np. Smack my bitch up Prodigy bez przeszkód se leciało o 12 w południe na vivie, a na takim MTV o 2 w nocy była premiera z minutowym ostrzeżeniem na ekranie :D. Rozumiem, że seks to nie przemoc ale ludzie, są pewne granice, przemoc w Cannon Fodder albo Quake? A sex w wykonaniu 600 panów to ok (mi akurat to nie przeszkadza, ale logiki w tym tyle, ile we francuskich liczbach typu 97 = 2 40 17 😀 ).

  9. Odpalam to cudo co jakiś czas na PC, bo giera nadal nic nie straciła ze swojej beztroski 🙂

  10. @Carbon Unit – polecam "Szeregowca Ryana" po niemiecku – jest jakieś pół godziny krótszy bo wycieli większość brutalnych scen + obowiazkowy dubbing 😉

  11. @M
    Nie chcieli sobie przypominać, że to oni stali po tej drugiej stronie lufy 😉

  12. Jednak dobrze, że rodzice nie chcieli mi kupić Amigi, po tym jak Commodore wyszedł z mody.:)

  13. Pograłbym w to nawet, ale mi się dyskietki rozmagnesowały.

  14. Garret, nie wiem jak mogłeś nie dać tego:
    [url]http://www.youtube.com/watch?v=xQhLRr0HRGI[/url]

  15. Motyw ze Slaterem zawsze mnie rozwalał 🙂

  16. JJA -> pospiesznie poprawilem, nerd sie spieszy diabeł się cieszy

  17. Jak ja marudziłem to nie poprawiłeś!

  18. Przepraszam, przeoczylem to 🙁

  19. Ale z was zrzędy. Nie marudzić tylko sugerować!

  20. "(…) krótkie relaksacyjne momenty (…)"

    Kurka, nie wiem, może to była kwestia mojej lewizny, ale CF został mi w pamięci jako jedna z najbardziej trudnych, męczących i frustrujących gier jakie w życiu napocząłem.

  21. To była miła strzelanka dopóki nie potrafiłem saveować. Myk był taki, że na dyskietki sformatowane na Amidze nie dało się zapisywać stanu gry, trzeba było sformatować na PC.

    Wtedy ta gra już nie była relaksacyjna, ostatnie poziomy to było mega HC. Nigdy nie przeszedłem całości na Amidze.

Dodaj komentarz