Seven Cities of Gold

Shorty z serii ATARI Finest zaczęliśmy w styczniu 2008 roku gierką M.U.L.E. Nie, nie żegnamy się już z cyklem, M.U.L.E. przywołuję tylko dlatego, że dzisiejsze blubry tyczyć będą innej gry jej twórcy – Dani Buntena (obecnie, po zmianie płci pani Danielle Bunten Berry), a mianowicie Seven Cities of Gold.

Gra pierwotnie ukazała się na Atari dzięki Electronic Arts w roku 1984. Strategia, w której wcielaliśmy się w nowego Krzysztofa Kolumba wyprzedzała inne tytuły w swoim gatunku o co najmniej lata świetlne. Celem zabawy było zorganizowanie wyprawy do Nowego Świata, a w rezultacie zdobycie bogactwa i sławy. Seven Cities of Gold zajmowała 2 strony dysku – nieźle jak na tytuł z 1984 roku. Prócz gotowych do „odkrycia” lądów, przypominających z grubsza Ameryką Północną i Południową, gra pozwalała wygenerować nowe lądy formatując osobny dysk – rewelka.

Misja rozpoczynała się jeszcze w Hiszpanii, gdzie za otrzymaną od Królowej kasę wypadało nająć załogę, kupić statek i świecidełka dla tubylców. Zakupy nie ograniczały się do jednego menu i tabelki – aby wynająć ludzi czy kupić okręt trzeba było pobiegać po mieście, odwiedzić pub i magazyny.

Po dopłynięciu do nowego lądu wysadzaliśmy na brzegu ekspedycję i rozpoczynaliśmy wędrówkę. W tym momencie najważniejsze było uzupełnić szybko znikające zapasy (na starcie posiadaliśmy żywność na jakiś tydzień) oraz nawiązać mniej lub bardziej pokojową interakcję z tubylcami. Od nas zależało, czy odkrytą wioskę dzięki przewadze liczebnej zrównamy z ziemią, czy może przekupimy wodza świecidełkami co pozwoli wynająć tragarzy, kupić żywność lub z czasem otworzyć w niej misję. Według autora gry najbardziej opłacało się pokojowe rozwiązanie – w praktyce często wyglądało to inaczej.

Gra nie ograniczała się do kontaktów z tubylcami. Trzeba było budować forty i obsadzać je załogą, a później dzięki wskazówkom od wodzów i coraz większym zasobom odkrywać dalsze części lądu. Wszakże celem głównym były miasta Inków i Azteków, bogactwo i sława. Po jakimś czasie wracaliśmy do Hiszpanii zdać raporty, sypnąć złotem i przywieźć do Nowego Świata kolejnych żołnierzy, sprzęt i okręty. Grę można było w każdym momencie przerwać dzięki jednym z 10 slotów pod save w porcie lub pubie.

Koncepcja i pomysł Seven Cities of Gold rządziła. Jej elementy odnajdziemy przecież lata później w przebojach Sida Meiera: Civilization i Colonization. Bazując tylko na 4 elementach jak: ludzie, złoto, żywność i dobra oraz dzięki możliwości generowania nowych lądów Dani Bunten stworzył nietuzinkowy tytuł z zawsze oryginalną rozgrywką. Jak sam przyznał, gra była jego najlepszych dziełem. Sprzedała się doskonale, zdobyła szereg nagród (w tym najważniejszą: Grę Roku 1985), a Trip Hawkins – założyciel Electronic Arts – wymyślił specjalnie dla niej określenie: „edu-tainment”. Wówczas taki zwrot podbijał sprzedaż, dzisiaj dla gry komputerowej byłby niemal pocałunkiem śmierci.

Seven Cities of Gold pierwotnie wydano na Atari. Porty na C64, Apple’a, czy Peceta były – jak wspomina Dani Bunten – nieco ułomne w porównaniu do oryginalnej wersji. Twórca narzekał na ich architekturę i bliżej nieokreślone braki. Pomimo tego jej nieoficjalny sequel: Heart of Africa ukazał się wyłącznie na C64 (bez udziału już jednak Dani Buntena).

Tyle na dzisiaj. Seven Cities of Gold to prawdopodobnie jedna z najlepszych strategii wydanych na Atarynce, a na pewno jedna z najbardziej oryginalnych. W Polsce niestety mało znana, gdyż brak wersji kasetowej (patrząc na strukturę gry, pomysł formatowania nowych lądów i dogrywanie na bieżąco nowych obszarów wersja takowa była niemożliwa) ograniczyła ilość graczy (nie zgodzę się – z Broadsides jakoś się to udało, aczkolwiek gra nie była wówczas ultra płynna – Cmdr JJA).

Komenty FB

komentarzy

Komercha

2 Komentarze(y) na Seven Cities of Gold

  1. Gratuluję determinacji! Prowadzenie tej rubryki wymaga zacięcia, bo nie wierzę, że wszystkie te gry: a) redakory miały i znały, b) były dla Was piszących równie kultowe i to do tego stopnia, że piszecie i piszecie…
    Na Atari się nie załapałem, ale nawet o Doomie, czy Centurionie pisać to by mi się nie chciało, więc jeszcze raz SZACUN!

  2. No i to wiele tłumaczy 😀

Dodaj komentarz