Inglourious Basterds
Tytuł: Inglourious Basterds
Produkcja: USA, 2009
Gatunek: Komedia o wojnie
Dyrekcja: Quentin Tarantino
Za udział wzięli: Samuel L. Jackson, Harvey Keitel, Brad Pitt, Eli Roth, Til Schweiger
O co chodzi: Kultowe Judenkommando tępi nazi
Ten tunel prowadzi prosto do krypty Adolfa |
Jakie to jest: Tło historyczne wszyscy znają: W zeszłym roku na Cannes Tarantino odgrażał się, że następnym razem przyjedzie na festiwal z rimejkiem Inglorious Bastards – czego oczywiście nikt poważnie nie brał po uwagę. A tu hoho – siurpryza, film jest, aczkolwiek wzmiankowanym rimejkiem to raczej ciężko go nazwać, ale nic nie szkodzi.
Przed projekcją IB najbardziej ciekaw byłem jak poradzi sobie Tarantino z tematyką: a) historyczną (a właściwie kostiumową) i b) nie związaną z południowym zachodem USA, tylko z egzotyczną Europą. Trzeba przyznać, że poszło mu to ze zdumiewającą sprawnością, wynikającą chyba jednak bardziej z przyswojenia miliona filmów wojennych niż z wiedzy historycznej. Nie zmienia to jednak faktu, że akcja jest osadzona w typowym tarantinowskim mikro-uniwersum pozbawionym nadmiaru realiów.
Inglourious Basterds to więc żadna rozprawa z nazizmem, żaden poważny dyskurs nad tym poważnym zjawiskiem. Dystans reżysera do historii najlepiej ilustruje film-w-filmie, czyli Stolz der Nation oglądany przez nazi podczas finałowej akcji w kinie. Dzieło to generalnie sprawia wrażenie wiernej ekranizacji MOHa dostarczając swoim widzom i nam beztroskiej i bezkompromisowej rozrywki wojennej. Jeśli ktoś by chciał, mógłby na siłę IB analizować, wyciągając z niego niepokojącą analogię między okrucieństwem Niemców a Basterdów, na zasadzie oko za oko. Jednak sam reżyser wątek ten zlał ciepłym siurem, wycinając nawet ilustrującą go kwestię Alda – a także mocno bagatelizując znęcanie się nad nazi przez Basterdów. Jak to często u Quentina bywa, cały koncept konfliktu między stronami jest wyprany z wartościowania moralnego i stanowi tylko motor szeregu – nie ukrywajmy – komediowych scen, bo film ten zasadniczo dobrą komedią jest. Nie jest nawet tu za bardzo wyeksponowany motyw zemsty, może poza finałową akcją, gdzie staje się nie mniej istotny niż w Kill Billu.
Laureat konkursu na najlepsze kino domowe |
Nie będę się ośmieszał streszczaniem o co chodzi – dodam tylko, że wbrew temu, co można by odczytać z trailerów, IB nie jest radosnym rampage śmierci naszych żądnych aryjskiej krwi syjonistów. Szczerze mówiąc, po wstępie Basterdsi znikają z ekranu na jakieś dobre pół godziny i powracają na dłużej dopiero podczas preludium do epicznej akcji finałowej. A w tym czasie szczególne reguły świata Quentina pozwalają im bezkarnie i w pięknym stylu zbierać swoje wyznaczone normy nazi skalpów. Mimo pozornie wymagającego settingu film nie jest specjalnie epiczny – rozmachem wręcz przypomina bardziej kameralne Reservoir Dogs czy Pulp Fiction niż KB. Zatem żadna to megaprodukcja – mamy tu kilka prostych planów takich jak chłopska zagroda, chłopska oberża, kino czy paryska uliczka. Wszystko to powoduje, że film ewidentnie sprawia wrażenie kręconego w szybkim tempie, co nie oznacza, że w pośpiechu. Również poprzednie filmy Quentin kręcił w ostrym tempie, co jednak w kinie wojennym jest w końcu dość rzadko spotykane. Tak więc raczej nie czeka nas tu aż tak wypasiona II WOJNA ŚWIATOWA jak w Walkirii, za to kilka czysto Tarantinowskich spięć postaciowych, strzelanin i dialogów. Bardzo dużo dialogów.
Nazi killin’ spree |
Można zatem zrozumieć, że te właśnie dialogi te niektórym widzom w filmie najbardziej przeszkadzały. Natomiast osobiście dla mnie były kwintesencją Basterdów i oglądałem je delektując się z ukontentowaniem, mimo że niektóre naprawdę są rozbudowane i długie (np. początkowa „rozmowa” SS-mana Landy z francuskim chłopem). Trzeba przyznać, że ciężko o bardziej tarantinowskie rozprawki niż tutaj – acz nie da się ukryć, że po tylu filmach Quentin popada już w dość mocne schematy. Natomiast mega respekt reżyserowi za skręcenie tychże rozmówek w językach takich jak niemiecki, francuski (czy włoski), a także w kombinacjach tychże.
Tarantino to oprócz dialogów też zajebiste postacie, więc i tym razem osoby widoczne na ekranie rozwalają. Wszelka epa w filmie ma aspekt głównie postaciowy powtarzając myki znane właśnie z RD, PF, ale też np. z True Romance. Do bólu mamy tu zaserwowaną technikę nakręcania scen spokojną interakcją bohaterów i zaskoczki jako pointy, czemu towarzyszy skomplikowana siatka powiązań między poszczególnymi herosami. Brad Pitt jako Aldo Raine, super wyluzowany wódz ekipy, a przy okazji eks-kryminalista i burak lekko przywodzi na myśl swoją kreację ze Snatcha. Genialne jest połączenie jego pewności siebie ze zmysłem strategicznym rodem z Drużyny A, która to kombinacja przynosi mu same sukcesy na polu chwały. Jego kamanda kultowych Żydów również jest git – a właściwie mowa tu o tych, którzy w filmie de facto mają cokolwiek do powiedzenia. Głównie jest to Eli Roth i jego bezkompromisowy Żyd-Niedźwiedź, a także w sumie mało koszerny sierż. Hugo Stiglitz (Schweiger), obłąkany niemiecki żołnierz, który przyłączył się do Basterdów. Jak to zwykle bywa u Tarantina, również na drugim planie sporo się dzieje – Mike Myers, Diane Kruger, czy znana nam Julie Dreyfus. Respekt goes to pani Melanie Laurent, która dostała główną rolę żeńską żydowskiej kiniary. Jej para-romans z niemieckim bohaterskim snajperem jest jednym z głównych motorów napięciowych filmów i laska ewidentnie skumała o co biega. W tym momencie pozwolę sobie na spostrzeżenie, że Quentin preferuje najwyraźniej określone typy urody u swoich aktorów – stąd Melanie to np. młoda Uma Thurman, a Major King Kong to młody Steve Buscemi. Przypuszczam, że można by znaleźć jeszcze więcej analogii.
Trochę zimno kurde |
Jak wiadomo, dobry enemy to połowa sukcesu – a nazi bohaterowie są tu dość pocieszni – zwłaszcza Goebbels, bo Hitler jest ciut zbyt komediowy i zbyt sztampowy. Natomiast sam bezpośredni oponent ekipy to płk. Hans Landa (Christopher Waltz), który też jest postacią – jakżeby inaczej – czysto tarantinowską. Nie jest to oczywiście typowy Niemiec z filmów wojennych, co nie oznacza, że można mu odmówić wysoce negatywnych walorów. Jest natomiast fajnie dwuznaczny, charyzmatyczny i przede wszystkim cwany – i ten jego spryt postawiony jest naprzeciwko wiejskiej brutalności Basterdów, co oczywiście rozgrywa się w sposób intrygujący.
Jak zwykle w przypadku QT jedną z zasadniczych wad filmu jest… przesadna wena autora. Podobnie jak np. przy Kill Billu Tarantino miał tyle pomysłów, że generalnie jeden film nie starczył na ich przekazanie. Z tego powodu IB zostało mega pocięte – czytając scenariusz widać, że wyleciały całkiem spore sceny, ba – nie ma nawet wielu kawałków z trailerów, a i tak całość ma ponad 2,5h. Z tego powodu w filmie widać kilka dziur – np. nigdy nie dowiadujemy się o co tak naprawdę chodzi z błędną pisownią, czy skąd nasza bohaterka nagle ma kino. Oczywiście wszystko to kiedyś pewnie zobaczymy na DVD, jednak ewidentnie film przechodził mocne katusze montażowe.
Co jest, wuja? |
Basterdy kipią oczywista luźnymi nawiązaniami do klasyki – głównie produkcji pokroju Parszywej Dwunastki, acz na szczęście nie popadają w typowy obraz „oddział na misji”. Zdumiewająco mało mają wspólnego z włoskim oryginałem – najbardziej zabrakło mi tu rzucania garściami granatów i pociągu pancernego. Nie ma nawet klasycznych zagrywek spaghetti kina, choć wszystkiemu przygrywa para-morriconowska (lub całkiem morriconowska) muza sprytnie posplatana z motywami typu „Dla Elizy” czy „Putting out the Fire” Davida Bowie.
Mimo niesłychanego settingu, IB pozostaje filmem czysto tarantinowskim: wzmiankowane lekkie pióro dialogowe, dzikie strzelaniny, gore (aczkolwiek znacząco mniej niż w KB) ciekawe gry towarzyskie, standoffy, nagłe wejścia niespodzianych postaci, eskalacja napięcia prowadząca do przemocy, slomo, a także oczywiście damskie giry. Z odstępstw od standardu należy wyliczyć tu niepokojącą chronologiczność zdarzeń, niski odsetek scen samochodowych oraz brak widocznej roli samego QT. Do tego cała masa smaczków w tle, a także solidna dawka wiedzy historycznej przekazywana przez przyjaznego narratora (od tej pory zawsze będę sprawdzał, czy wsiadając do tramwaju nie mam przy sobie niebezpiecznych rolek z filmem). Kolejny raz podkreślam, że aż dziw bierze, że tak pozornie nietypowy film jest absolutnie czystym Tarantino – znacznie czystszym niż jego ostatnie obrazy.
Wszkelkie obawy jakie można by mieć zamieniły się w atuty filmu – wojna, okrucieństwo i humor splatają się niczym w Snickersie w doskonałą mieszankę, której nie waham się nazwać Prawdziwym Kinem, jak w przypadku najlepszych dzieł QT. Spodziewałem się dobrego filmu – ale nie aż tak dobrego. Nie wiem jak Quentin to robi, ale mimo wszystko okazuje się, że jeszcze nieco ma do powiedzenia i jest w stanie nakręcić genialny tytuł gatunkowy bez popadania w „zabawę konwencją”. Dobry przykład dla filmowców na całym świecie.
Ocena (1-5):
In-glory: 5
Basterds: 5
Nazi: 5
Fajność: 5
Cytat: Arrivederci!
Ciekawostka przyrodnicza: Skromnie napisaną reckę pewnego bożyszcza tłumów znajdziecie tutaj.
Written by: Commander John J. Adams
pierwszy 😀
Drugi.
Komandorze możecie teraz włączyć GG?
Recka dobra jak i sam film. JJA potrafi napisac prawdzie snobisyczna reckę. Szapo ba.
IMO jak przeczytałem, że pierwszy pomysł (jak to z pomysłami QT) na IB to serial to moja pierwsza myśl była taka, ze nad filmem będzie wisiał casus KB tj wiele wątków i postaci upchniętych w (pierwotnie) jednym filmie. Na szczęście wywalenie wielu wątków nie zepsuło IB. Refleksja, że coś wyleciało w montażowni przyszła później.
Na dodatek, nawet nie poczułem braku epicznych scen. Dla mnie IB przypomina zajebisty teatr telewizji z czasów Kobry – miałem odczucie, że QT idealnie połączył ducha Klossa z Allo Allo!?
Arcydobry film – łapie się na tym że chodzi mi po głowie a już tyle dni minęło od kiedy go zobaczyłem.
Aua, komandorze, moje oczy! Po zajrzeniu na ten link mam widok, jakbym był wygłodzony i miał bliki przed oczami! Co za złośliwość ,żeby dawać linka do tekstu tak niechlybnie opracowanego na biało na czarnym tle! Ale z Ciebie parszywy benkart!
Byłem, zobaczyłem, świetnie się bawiłem 🙂
Ja pierdykam, dopiero teraz lurknąłem na link do pawlika! Ale emo człek! I jakie znów z dupy tłumaczenie swojego "sukcesu". I jeszcze ten scan biletów.
Dla mnie to będą zawsze Niesławne benkarty.
Ta recenzja się kupy nie trzyma, przecież Buscemi nigdy nie był młody.
Zmieniam zdanie ta recka jest lepsza [url]http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090915&id=my21.txt[/url]
Dobre było! I byłbym w pełni usatysfakcjonowany, gdyby nie te bandyckie ceny popcornu.
przyklejam z innego forum:
pseudo-realia IIWŚ spowodował, że Quentin z konieczności musiał dać se na wstrzymanie z generowaniem durnot. i wyszło to filmowi na zdrowie.
gratuluje panu Tarantino. po dwóch bezsensownych debilizmach w końcu zrobił DOBRE KINO. naprawdę zacne. co prawda, daleko do 'Piesków" czy 'Jackie", ale i tak warto odnotować progres, ba, krok milowy ku lepszemu.
przede wszystkim film ma KLIMAT na takim megawypasie, że od pierwszej sekundy (szeroki kadr: dom, łąka, kolo z siekierą, a w tle laska wiesza pranie) zostałem kupiony.
dialogi: prawda – długie. niekiedy za długie. Quentin już wyraźnie popada w schematyzm. ale to nic – bo wreszcie rozmowy są u niego SENSOWNE i pasują do danej sceny, przynoszą informacje o postaciach, realiach i podnoszą dramatyzm. to się chwali!
bohaterowie: Aldo-Pitt, nazi-łowca żydów Waltz i ponurak Stirlitz – polać im! laski tez zajebiste zaliczyły występy. wszystkie!
najlepsza scena: wiadomo – rozmowa w tawernie przy browarkach, no i rozwalenia łba bejsbolem szkopowi. miód.
podsumowując: przednia komedia, wypas kino. trzeba zobaczyć.
Dzięki za linka Sasquatch – Pan Piotr Szubarczyk powinien zdecydowanie wyjąc z dupy kij, który połknął. Trzeba miec nasrane we łbie, żeby jakikolwiek film QT brac na poważnie, ale ten Pan nie jest osamotniony, przeczytajcie kilka reviews na imdb, ludzie stawiają zarzuty np: o przekłamania historyczne, że nie mogą dziadkowi pokazac bo walczył w D-day i by się obraził, że film nielogiczny i że hitler ma tylko 2 guardów 🙂 – dziwne, że nikt nie mówi o przekłamaniach historycznych w filmach z WWII Johnem Waynem 🙂
Pan Piotr chyba ma w dupie sam film (jak zresztą podobnie większość czytelników jego zacnego periodyku), a "recenzja" to powód dobry jak każdy inny by pojechać po ulubionej nacji O. Dyrektora.
@Decard – najśmieszniejsze w tej recce jest zdanie "z pierwszych recenzji, pisanych po pokazowych seansach w Polsce, wynika, że". Od razu przypomina mi się Instruktor KO z Rejsu i jego "Nie słyszałem piosenki, więc chciałem powiedzieć parę słów na jej temat" czyli tradycyjnie filmu nie oglądałem ale mam tezę więc dorobię gębę. Żenada + 100
Zalazłem następną rewelacyjną reckę [url]http://www.rp.pl/artykul/362022_Semka__Moje_klopoty_z_Tarantino_.html[/url]
pełno tam super smaczków, ale przy "A przecież można sobie wyobrazić, że komandosi porucznika Raine’a dopadają i skalpują na przykład Ślązaka czy Kaszuba wcielonego do Wehrmachtu, którego mundur staje się w tych okolicznościach wyrokiem śmierci" padłem na glebę ze śmiechu!
Media nie tylko prawicowe, ale i liberalne powinny uzgodnić jakąś wspólną wersję 🙂
Kiedy kręcili IB w enerdówku TVN pomstował w Faktach, że Tarantino kręci jakieś prymitywne gówno nam pod bokiem, podpierając się wypowiedziami Sławnych Historyków. Teraz wszyscy prezenterzy się tam filmem jarają.
polemizowałbym, czy w Polsce jakiekolwiek media można nazwać prawicowymi/liberalnymi. to,że jedni mają helikopter, co se lata nad Wawką i kameruje, a drudzy chcą koronować Matkę boską na królową Rzeczpospolitej, nie oznacza, ze to prawica.
a recka Pana Piotra w deche! zachwyty nad kadrowaniem, kostiumami, kameralnym wystrojem lokacji, aktorstwem prima sort, przysłaniają ewidentne minusy produkcji, czyli nachalną semicką propagandę!
http://www.krytykapolityczna.pl/Recenzje/Pietrzak-Gry-wojenne-Quentina-Tarantino/menu-id-76.html to jest dopiero anal-iza
Na temat filmu się jeszcze nie wypowiadam – wypowiem się być może jak go w końcu obejrze.
Niemniej: Piotr Szubarczyk ma prawo wyrażać swoją opinie o IB tak samo jak każdy inny. Poza tym, ten artykuł bardziej niż do samej fabuły filmu odnosi się do tej wypowiedzi Eli Rotha:
http://www.dziennik.pl/multimedia/article441415/Eli_Roth_dla_DZIENNIKA.html
To Semka recenzuje? Jeeeeeezu, go się nie da czytać, a ilekroć go słyszę w radio (jako mason i cyklista – Tok FM), to mi się chce rzygać. Chciałoby się podsumować, zamiast Kaszuba vel Ślązaka – a gdyby tam była wasza matka !!!111
Anonimy Przyjaciel -> no super ta analiza, a komentujący jeszcze lepsi, cytaty: "Tarantino przygląda się własnej psychice" hahah "Problematyzując figurę nazisty jako podmiotu" haahahahahahahah, no comments 🙂
@podloopom – Pan Eli Roth ma prawo wyrażac swoją opinię tak samo jak każdy inny. Poza tym, ten wywiad bardziej niż do samej fabuły filmu odnosi się do wydarzeń WWII 🙂
drogi decardzie – ależ ja właśnie staram się dowieść, że Piotr Szubarczyk również traktuje bardziej o wydarzeniach WWII a nie fabule filmu 🙂
Właśnie to jest najśmieszniejsze w tych reckach (a i większości recek filmów QT w ogóle), że panowie nie rozumieją tego, że akcja tych filmów – jak słusznie zauważył JJA – dzieje się w "tarantinowskim mikro-uniwersum". Żeby to najlepiej zilustrować: świat ten przystoi do prawdziwego jak świat Jacka Slaytera z "Last Action Hero". Świat przefiltrowany przez nasączony filmami genialnie zryty beret QT.
Tak sobie myślę, że świat ten jest stworzony podobnie jak świat w książkach Sapkowskiego. Po przeczytaniu kilku zdań już wiemy, że to napisał AS, że to jego postaci, które przy całej różnorodności są i zachowują się podobnie. Tak samo jest z QT, każda postać mówi i zachowuję się w specyficzny sposób, pewnie tak jak myśli QT. I nie ma znaczenia czy to kobiet czy mężczyzna, nazi czy bekart, zawodowa zabójczyni czy kaskader Mike. W tych postaciach siedzi QT. A dla niego nie ma ludzi dobrych / złych tylko są popieprzeni. Ale w taki wykręcony sposób, że to się chce oglądać. I to jak chce!
Dla niektórych jest to minus dla niektórych plus jego twórczości.
Bynajmniej nie popieprzeni i zryty beret !!! 😀 Bądźmy bardziej otwarci na geniusz i talent QT, który ma nadzwyczajną lekkość do konstruowania ekstarordynaryjnych postaci, niesztampowych peregrynacji po zakamarkach ludzkich umysłów oraz nieszablonowej wizualizacji swoich wizjonerskich pomysłów 😀
@Sasquatch – no jest jak mówisz, ino jaki oni mają problem żeby to zrozumiec tego nie kumam :).
Przyjmijmy , że film zrobił nawet David Fincher a nie QT. I spodziewasz się powiedzmy poważnego kina. Przeż już pierwsza scena z hitlerem pokazuje, że to nie ma nic wspólnego z historią ( mapa trzeciej rzeszy i ubiór fuhrera ) i , że będzie to niezła komedia ( "who an what is private Butz?") a nie "Valkyrie".
2+2 = 4
Świat jest po prostu pełen idiotów 😉
Na dodatek recenzenci się nadymają, zapominając o tych wszystkich wojennych komediach jak np. "Być albo nie być", "Allo, allo", "Giuseppe w Warszawie" itd. wojenno-przygodowych (których imię jest legion), w których jak IB są pokazywane rzeczy śmieszne, groteskowe a i makabryczne w realiach II wś.
A jak czytam o tych biednych wehrmachtowcach i o rozważaniu kim to mogli być w cywilu, to mi się przypomina Austin Powers i sceny z ochroniarzami, gdzie jest pokazywane kim sa prywatnie i jak przyjaciele i znajomi na nich czekają w domach, podczas gdy właśnie Austin ich killing 🙂
Nie idiotów ale ludzi, ludzików i taboretów 😉
Pewnie powstańcy warszawscy zanim strzelali grzecznie pytali się czy to aby nie Ślązok albo Kaszeb albo z bratniej Norwegii "siłą" wcielony do SS.
Misquzi. Bondżornio. Ariwederczi. Film i recenzja podobały i mnie się.
Normalnie układ jakichś! Co wejdę na ZP i bym sobie skomentował był, a tu już wszystko napisane i skomentowane jest! Ani o IB już nic dodać, ani Zombie klowna pochwalić, no… nie da się, bo już ktoś wpisał wcześniej! Lepiej się przyznajta, kto tu w ogóle czymś poza snobieniem zajmuje się, pracą np. albo tym…, no…, naukom, bo normalnie nie można się przebić. To, że JJA nie pracuje to ja już od dawna podejrzewam, ale tu układ jest, że, normalnie temu Semku to zgłoszę. 😉
A po co pracowac?
Za mniej niz 4000 za godzine to mi sie nie chce pracowac.
Mi też nie.
"Bynkarty" by, kurna mać, każdy Polak zrozumiał. Co Ty, Pawlik, Allo Allo nigdy nie oglądaleś???
Dopiero wczoraj udało mi się zobaczyć , świetny film , powrót do korzeni Quentina chociaż brakowało mi choć jednej sceny z nim (mógł zagrać kogoś w kinie albo barmana) tak czy siak udało się znakomicie .<Mogę teraz poprosić moją szklankę mleka ?
IMHO, QT, jak powszechnie wiadomo, wielkim postmodernistą kina jest, i za to go wielbimy, wpadając w zachwyt. Kluczem do tego filmu są klimaty z westernów Sergia Leone. Nie wierzycie? Proszę bardzo – zacznijmy od pierwszej sceny…
@DcPL – przecież QT ma cameo w Benkartach, takie samo jak w Kill Bill i Jackie Brown!!!
No tak cały Quentin (source IMDB – Jackie Brown (1997) (voice) (uncredited) …. Answering Machine Voice ) heh
w KB jako dubbing Pai Mei a w IB, a dokładnie w "Nation's Pride" słychać QT jak gada "I implore you – we must destroy that tower!