Miner 2049er
Miner 2049er to klasyk, wyjątkowo trudna platformówka zaprojektowana przez Billa Hogue’a w 1982 roku. Gość swoją drogą był ponoć specjalistą coverowania klasyków z automatów – napisał m.in. Supernovą (klon Asteroids), Galaxy Invasion (Galaxian) czy Defense Command (Missile Command).
Miner 2049er na pierwszy rzut oka już w 1982 nie wyróżniał się niczym szczególnym. Grafika była wręcz brzydka, choć utarło się mówić – umowna. Animacja czy oprawa muzyczna również na minimalnym poziomie. Co zatem było atutem i magnesem Minera przy którym spędziłem ładnych parę nocy?
Na pewno nie fabuła, choć miło ze strony Billa, że o jakąkolwiek zadbał. Tym razem przyszło nam wskoczyć w mundur niejakiego Bounty Boba, kanadyjskiego konnego gliny (wyjątkowo spieszonego) z zadaniem zbadania 10 kopalń niejakiego Nuklearnego Neda. Siłą Minera były fantastycznie, a przy okazji i sadystycznie, zaprojektowane poziomy, zwłaszcza niemal legendarny Cannon Station, gdzie Bob niczym Guybrush Threepwood udawał kulę armatnią.
Od innych platformówek Miner różnił się tym, że aby zaliczyć daną kopalnię należało przejść każdy metr poziomu. Zaklepany chodnik (platforma) zmieniała kolor, a nam nabijało punkty. Zaliczanie terenu zamieniało również śmiertelnie groźne radioaktywne potworki w oswojone maleństwa, które można było zebrać za dodatkowe punkty. W zabawie pomagały nam windy, teleporty czy drabinki. Niebezpieczne dla życia było wszystko pozostałe.
Gra okazała się sporym sukcesem, a nawet ogromnym. Z ciekawostek można dodać, iż pierwotnie ukazała się na maszynce Apple II, a dopiero później na Atari, C64 i Colecovision (bonus dla posiadaczy tejże git konsoli – Miner na Coleco posiadał 11, a nie jak wszędzie 10 poziomów). W 2007 ukazała się również podrasowana wersja na komórki (w tej kategorii gra roku 2007). Nieoficjalne klony Minera to Miner1049 oraz Miner 2059, a oficjalny sequel nosił nazwę Bounty Bob Strikes Back – o którym też napiszemy jeszcze słów parę.
Pamiętam, że jak się wpadło na stwora to nam fundował niezłe stopienie. Nie wiem czemu ale zawsze miałem ciary jak słyszałem ten dźwięk skwierczenia.
Ooo, Miner, to była hardcore'owa platformówka i faktycznie sposób ginięcia rył jakoś po mózgu 🙂