Hacker

Po premierze w 1983 roku filmu WarGames wielu uznało fach hackera za ten najfajniejszy na świecie. Parę lat później za hackera uważał się nawet mój kumpel, który skopiował i podrzucił mi kasetę z gierką Hacker.

Wydany w 1985 roku produkt Activision na Zachodzie uważany był za jedną z bardziej intrygujących i tajemniczych gier na Atari. Przez moment ponoć toczyły się nawet dysputy, czy to aby na pewno tylko zabawa. Gra wydana z wyjątkowo skromną instrukcją już na początku wołała o tajemnicze hasło rozbudzając wyobraźnię niejednego niespełnionego hackera. W Polsce tytuł opisano dość dokładnie w Bajtku czy Iksie, gdyż jak na tamte czasy gierka była skomplikowana i przekombinowana.

Po wgraniu programu należało podać hasło, którego nie było nawet w instrukcji. Brzmiało ono AUSTRALIA. Kto nie miał opisu i wpisał cokolwiek innego przerzucany był do menu kontrolnego, gdzie program sprawdzał naszą wiedzę z zakresu budowy robota AX-0310479. System pytał o poszczególne części maszyny, a naszym zadaniem było je wskazać na załączonym schemacie. W przypadku braku podkładki można było to przejść od biedy metodą prób i błędów, gdyż po niepoprawnej odpowiedzi wracaliśmy na start.

Wklepanie prawidłowego hasła lub zdanie testu kontrolnego przenosiło gracza do ekranu mapy świata. Celem zabawy było odnaleźć dla FBI (co to za hacker pracujący dla rządu?) 10 fragmentów wykradzionych z siedziby korporacji Magma Ltd. planów budowy urządzenia zdolnego kontrolować energię termiczną wulkanów. Czas gonił, gdyż plany znajdowały się wciąż w rękach szpiegów, którzy je wykradli. W przypadku dostania się ich w niepowołane ręce światu groziła standardowa rozpierducha. Mając 5,000 dolarów od FBI i robota napędzanego tajemniczą magmą mieliśmy odnaleźć szpiegów i uratować świat. Kurczę, a to poznaniaków wyzywają od Szkotów.

Gra generalnie sprowadzała się do poruszania robocikiem po podziemnych tunelach, odwiedzania zlokalizowanych na mapie miast, interakcji ze szpiegami oraz odkrycia ich słabości. Plany bowiem można było odkupić, ale 5 koła to mało gotówki i najczęściej deal ubijaliśmy wymieniając je na konkretne, cenne przedmioty kupione w którymś z miast – na przykład złoty zegarek lub płytę z autografami Beatlesów. Czas uciekał i po jakimś czasie przeciwnicy wysyłali satelitę, który sprawdzał naszą wiarygodność zadając pytanie testowe. Dobra odpowiedź pozwalała grać dalej, zła kończyła grę.

Gra była trudna i tak szczerze pisząc, dość upierdliwa. W przeciwieństwie do gotówki, przedmiotów do nabycia było sporo. Odnalezienie tych właściwych było kluczem do zwycięstwa i wymagało sporo pracy. Do tego zabawę utrudniał uciekający czas i celowo psujący się wraz z postępami w grze system. Pytanie tylko, kto miał czas bawić się bez dokładnej instrukcji – wielu zniechęconych kombinowaniem z testami i słabo rozwiązanym pomysłem z robocikiem rzucało gierkę w kąt, a do magneta czy napędu ładowało inny tytuł. Kto w Hackera się wciągnął miał zagwarantowaną niezła zabawę aż do samego końca.

Hacker doczekał się sequela – Hacker 2: The Doomsday Papers. Niestety na atarynki już nie udało się tytułowi włamać.

Komenty FB

komentarzy

Komercha

Dodaj komentarz