Fall, The
Tytuł: The Fall
Produkcja: Indie/UK/USA, 2006
Gatunek: Kopnięta bajka
Dyrekcja: Tarsem
Za udział wzięli: Catinca Untaru, Justine Waddell, Lee Pace
O co chodzi: Chory pan w szpitalu snuje dziewczynce bajkę pełną przygód
Chyba tak sprowadzają słonie do Poznańskiego Zoo |
Jakie to jest: Zakazana Planeta pilnie śledzi filmografię niejakiego Tarsema, opisując wszystkie jego dzieła – Celę oraz The Fall. Film ten po dwóch latach festiwalowej pokuty trafiły wreszcie za sprawą Davida Finchera i Spike’a Jonze’a do małej dystrybucji oraz na DVD – dzięki Bogu!
The Fall jest ze wszech miar do Celi podobny – tu również chodzi głównie o mindfuckowe visuale i psychodelicznego questa toczącego się w fantastycznym świecie. Jednak w przypadku aktualnego filmu Tarsem mocno ogranicza nawiązania do właściwej rzeczywistości (jakim w Celi była sama fabuła śledztwa i poszukiwania psycha). Akcja The Fall toczy się bowiem w realiach mocno nam odległych – małym szpitalu w Los Angeles lat ’20 i ani na chwilę nie opuszcza jego murów. I to właśnie postać 5-letniej jego pacjentki Alexandrii, narodowości bodajże rumuńskiej, jest dla nas bramą do gwoździa programu czyli świata fantastycznego. Alexandria spotyka bowiem w szpitalu niejakiego Roya, filmowego kaskadera, który po mało udanym stuncie leży sparaliżowany, a myśli jego błądzą w racjonalnym kierunku samobójczym.
Czas na banalne sformułowanie: między całkiem dojrzałą (psychicznie, zbokole) Alexandrią a Royem tworzy się silna więź, jako że każde z nich jest ofiarą swoistego tytułowego upadku – i to w kilku znaczeniach. Roy, w celach nie do końca serdecznych, zaczyna snuć dziewczynce swoją opowieść – i tu właśnie zaczyna się rzeczony świat fantastyczny, jako tizerek zapodając przypowieść o Aleksandrze Wielkim.
Dajesz, Aleksander |
Piątka śmiałków: Bandyta, miłośnik dynamitu, hinduski (albo, jak kto woli, indiański) wojownik, zbiegły niewolnik i Charles Darwin (w towarzystwie swojej wiernej małpy, imieniem Wallace zresztą) zbiera się we wspólnym celu – każdy z nich ma na pieńku z i chce uśmiercić nicpońskiego Gubernatora Odiousa. Czynu tego przychodzi im dokonać w dziwacznych realiach będących połączeniem krajobrazów latynoskich i indyjskich, w których spotkają kolejne postacie i podziwiają landszafty, nie mówiąc o potyczkach z LotRowskimi żołdakami Gubernatora. Ponieważ Roy snuje swoją opowieść na poczekaniu, wszystkie postacie i większość przygód w jego opowieści ma swoje odpowiedniki w realu – co nie oznacza jednak, że bajka jest wiernym odbiciem rzeczywistości – aż tak prosty ten film nie jest. Z czasem Alexandria ma coraz większy wpływ na przebieg opowieści, sama się w nim pojawiając i weryfikując poczynania heroesów.
Cały świat fantastyczny osadzony jest w stylistyce dobrze znanej z Celi – jaskrawe i ciepłe kolory, pustynie, labirynty schodów, woda kręcona w slo-mo, mega szerokie kąty i mega dalekie zbliżenia. Acha, i cała masa koników. Koniki są bez wątpienia konikiem Tarsema i w każdym z jego dwóch filmów są mocno i fajnie eksponowane. A wszystko to okraszone oniryczną muzą, będącą w tym wypadku połączeniem Morricone z Wywiadem z wampirem. Design świata, może poza ewidentnie indyjską architekturą , tak jak w Celi, jest niepodobny zupełnie do niczego. Odczłowieczeni i mroczni szturmowcy Gubernatora przebrani na wzór Hindusów połączonych z koszmarnych skafandrem starodawnego operatora Reontgena porozumiewają się zwierzęcymi odgłosami; księżniczka jedzie do swojego narzeczonego w groteskowej wariacji na temat karety z dyni ciągniętej przez niewolników. Kostiumy również wyszły spod dokładnie tej samej ręki co Celowe – więc są z gatunku tych, przy których Amidala wygląda jak blachara.
Nie J-LO |
Film ma bardzo spójną, niełopatologiczną narrację, która pozwala nam stopniowo odkrywać elementy fabuły, postacie i ich rolę w świecie bajkowym (co ciekawe, taki typ narracji często potrafi strasznie nawalić, jak np. w obu ruskich Strażach – tu jednak wyszło świetnie). Co ciekawe, narracja ta nieco zmienia się w obu rzeczywistościach, podobnie jak styl kręcenia – od bardzo spokojnych oldskulowych ujęć w szpitalu po mega epikę w świecie Odiousa. Sama fabuła w tym świecie to nieco twisted typowa powieść przygodowa, której akcja każe naszym bohaterom wspinać się na mury zamków, odbijać piękne białogłowy, wycinać w pień legiony szturmowców zła, a czasem i odbyć mistyczną podróż pod wpływem Mistyka. Nie dziwi, że ich przygody są mocno oniryczne – np. wiadomo, że najlepszym sposobem na ucieczkę z bezludnej wyspy jest przepłynięcie morza na słoniu, a także że najprostsza droga do znanej wszystkim stolicy Gubernatora wiedzie przez cały świat łącznie z Murem Chińskim, piramidami i wieżą Eiffela.
Oczywiście takie coś mogło wyjść niemal wyłącznie spod obiektywu Tarsema. Gość ma mega talent do kręcenia nawet zupełnie niefantastycznych rzeczy w bajkowy i niesamowity sposób – najlepszym przykładem jest tu czołówka The Fall, gdzie dopiero po chwili człowiek łapie, co właściwie przedstawia. Pojawia się tu też nowość – scenka animowana poklatkowo na groteskowych pamperkach, która idealnie pasuje do reszty filmu. Co ciekawe, sam Tarsem stwierdził, że większość widoków w filmie nie ma żadnych efektów specjalnych – kurde, jeżeli on choć połowę tego uzyskał in-camera, to jest bogiem wśród reżyserów. W ogóle to zadziwiające, jak koleś który wypuścił ledwie dwa pełnometraże może być tak intuicyjnym i świetnym reżyserem. Grunt, że po swoim debiucie nie zachłysnął się holiłudem i nie zaczął kręcić na potęgę, bo wiemy jak to się na ogół kończy. Można oczywiście krytykować Tarsema, że właściwie tylko jedno umie kręcić – trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że po prostu kopiuje on tutaj stylistkę Celi. To poniekąd prawda, jednak stylistyka ta nie przestaje oszałamiać – więc jeśli koleś umie kręcić tylko to, to niech faktycznie robi film co 10 lat i wszyscy będą zadowoleni.
Ciekawe, gdzie to kurna nakręcił |
Sama fabuła filmu to nic nadzwyczajnego, jednak właśnie dzięki tej prostocie możemy docenić jej highlighty – takie jak koszmarne życie dzieci w szpitalu (zwłaszcza ówczesnym), kradzież hostii przez Alexandrię, wizytę jej rodziny i wątki epizodycznych postaci, które potem powracają jako bohaterowie w bajce Roya. Catinca Untaru w roli Alexandrii jest genialna i jest chyba w absolutnej top trójce dziecięcych aktorów, jakich widziałem w życiu. Granie małej cwaniary trochę manipulującej wszystkimi dookoła i właściwie dobrze się czującej w szpitalu wymagało od 6-letniego, jakby nie patrzeć rumuńskiego dziecka, niezłego zrozumienia tej roli. A mała zrozumiała ją do tego stopnia, że wiele jej tekstów jest przez nią improwizowanych lub zmienionych co do scenariusza.
Żeby było śmieszniej, reżyser kręcił film właściwie sam dla siebie, więc nic dziwnego że nie zależało mu na szerokiej dystrybucji. Trwającą cztery lata produkcję sfinansował z własnej kieszeni, a zdjęcia realizował w ponad 20 krajach – z czego czasem było to tylko jedno ujęcie, które równie dobrze mógł kupić ze stocka. Co ciekawe, mimo mega-podobieństwa stylistycznego do Celi, filmy te mają zupełnie innych zdjęciowców i kompozytorów. Tarsem miał też mega oko do aktorów, zatrudniąjąc w większości nieznane nazwiska, co jednak wyszło filmowi tylko na dobre. Fajnie, że ktoś jeszcze potrafi nakręcić coś dla siebie, co dla wszystkich innych też jest czadem!
Ocena (1-5):
Scenografia i kostiumy: 5
Klima: 5
Sens: 5
Fajność: 5
Cytat: Come on, be a good bandit.
Ciekawostka przyrodnicza: Jeśli film kiedyś doczeka się wydania w Polsce, spodziewam się, że tytuł przetłumaczą jako Jesień.
Written by: Commander John J. Adams
http://www.joffrehorlor.com/Gallery/index.php?NodeID=1060
To w kwestii ostatniego zdjęcia 😉
Po pierwsze primo, chyba nie tak pilnie ZP śledzi "liczne" dzieła Tarsema, bo coś mocno spóźnion ta recka. Po drugie primo, nie zbokole, a zwyrole i po trzecie primo, w Polandii tytuł będzie pewnie brzmiał "Jesień Średniowiecza". A tak w ogóle, to zgadzam się, że film jest wyśmienity i nie rozumiem czemu nie ma rekomendacji ZP, tym bardziej że dostal same pniontki ?!?!
> Badus – respect 🙂
> Yans – wcale nie spóźniona, u mnie w Media Markcie DVD nie leży, więc powiedziałbym że wręcz awangardowa! A rekomendacja przecież jest!
Badus ====> Respect !
JJA ====> "Wy tu mi Stopczyk" z tą rekomendacją … no macie szczęście, że w końcu jest 😉 A jest już jednak polskie tłumaczenie, baaardzo awangardowe – MAGIA UCZUĆ (sic!)
W Polsce ten film został wydany na dvd pt. "Magia Uczuć" 😉
Ojoj, ale fopa, chyba będę musiał bardziej śledzić co w Polszy wychodzi!
Choć po namyśle, może nie.
Co do animowanej sekwencji snu Alexandry, to odpowiadają za nią bracia Lauenstein – twórcy tej genialnej krótkometrażówki:
[url]http://www.youtube.com/watch?v=h_2Pwpyye-g&feature=related[/url]
Ciekawostka przyrodnicza mnie rozjebała 😀 So true…
—
kruck.pl
Przecież ten film ukazał się już u nas dobrych parę miesięcy temu. Polski tytuł to "Magia uczuć" 😀
nom, na gwiazdkę go kupiłem dziewczynie więc straszne z was suchary xD
http://film.gazeta.pl/film/2,23804,,Magia_uczuc,,119048779,2925.html
taaaa magia uczuć (czy to podpada pod kategorie buraczaną? 🙂
Za udział wzięli: brakuje Lee Pace aka Ned aka pie maker aka kolo z Pushing Daisies który to serial równie pastelowy a nawet bardziej jest [url]http://www.youtube.com/watch?v=_1zJ3plpokk&feature=related[/url].
Przypomnial mi się jeszcze podobny ale bardziej strawny dla większości – BEDTIME STORIES – bardzo podobna konwencja opowiadania. 😉