Amaurote

Wśród wielu 8-bitowych tytułów Amaurote należało do tych bardziej oryginalnych i rzucających się w oczy. Przede wszystkim dzięki izometrycznej monochromatycznej grafice oraz niemal hipnotycznej muzyce autorstwa legendarnego Davida Whittakera.

Gra powstała w 1987 roku w studiu Binary Desgin Ltd., a na rynku ukazała się dzięki Mastertronic. Przenosiła nas do odległej ziemskiej kolonii i miasta Amaurote, które padło ofiarą ataku Obcych. Ostatnią nadzieją kolonistów był przypominający pająka walker nazwany Arachnus 4.

Sterując pojazdem należało oczyścić z najeźdźców 25 dzielnic Amaurote oraz zlikwidować w każdej z nich królową Obcych. Pojazd poruszał się dość wolno i niemrawo, ale przynajmniej był dość zacnie uzbrojony w rakiety (max 99 sztuk) oraz supabomby do likwidowania królowych. Same rakiety były mało wygodne w użyciu gdyż wystrzeliwane w górę, powoli opadały w kierunku marszu a kolejną mogliśmy odpalić dopiero gdy pierwsza trafiła w cokolwiek. W sumie głupie to.

Naszym przeciwnikiem – tu Ameryki nie odkryję – byli Obcy, a dokładniej insekty. Obce. Najważniejszy cel to królowe, pilnie strzeżone przez, powiedzmy, muchy. Insekty mogły latać albo kroczyć, podobnie jak nasz Arachnus 4 – te ostatnie należały do najgroźniejszych i najliczniejszych przeciwników. Zniszczenie Królowej oszałamiało pozostałe insekty, które chaotycznie zaczynały się snuć po zakamarkach Amaurote.

W polowaniu pomagał nam położony po lewej stronie ekranu radar oraz gotówka, dzięki której mogliśmy naprawić walkera albo uzupełnić zapas rakiet. Generalnie wyglądało to tak, że za pomocą radia wzywaliśmy dowództwo, prosiliśmy o naprawę lub dodatkową amunicję, a za chwilę wraz z rakietami przychodził rachunek. Inną opcją w menu dowództwa była natychmiastowa teleportacja z zagrożonego rejonu – dodajmy, że często w inny równie niebezpieczny i również za grubą gotówkę. Liczba much w danej dzielnicy była ograniczona, więc doświadczony łowca mógł spokojnie najpierw likwidować przeszkadzające insekty, a później posłać w zaświaty królową.

Gra była dość trudna. Rany, moim zdaniem bardzo trudna. Pojazd poruszał się powoli, widok izometryczny był mało dopracowany, a celowanie na początku wymagało sporo cierpliwości. Wszystko to wynagradzała naprawdę świetna i staranna grafika, fajna animacja i niesamowita muza Whittakera. Wyobcowana, kosmiczna, jak mało która podkreślała poczucie osamotnienia i zagrożenia. Przynajmniej wtedy tak się wydawało, odpalona dzisiaj nie budzi już takich emocji ale wciąż jest niezła. Posłuchać możemy jej tutaj, niestety w wersji C64, co rzutuje na jakość i epkę (podobają mi się screeny z komcia – na tej gierce naprawdę rozwinął skrzydła – Cmdr JJA). A tutaj ponoć dość popularny jej remiks.

Snobując dodajmy, że nazwa Amaurote pochodzi z „Utopii” Sir Thomasa More’a – co by trochę wyjaśniało dziwną ekonomię świata gierki i mechanicznego pająka jako ostatnią linię obrony.

P.S. zapowiadany postapokaliptyczny Autoduel przypomnimy sobie za tydzień!

Komenty FB

komentarzy

Komercha

Dodaj komentarz