Świeże buraki w tropikach…

Będąc ostatnio w Największym Kinie Europy miałem wielką przyjemność zaczytać się w darmowym periodyku pod adekwatnym tytułem „HIT! Największy magazyn filmowy”, który z pewnością każdy widział w swoim lokalnym multipleksie. Nigdy w życiu nie czytam podobnym dziwadeł, jednak ten numer (08/2008, Jolie na okładce) był wyjątkowy: wśród licznych tekstów na obłędnym poziomie redakcyjnym trafiła się megaperełka: tekścik na drogi naszym sercom temat tłumaczeń tytułów filmów na polski. A konkretnie o kultowych już Jajach w tropikach.

Tekst jest tak znakomity, że zgodnie z dobrą tradycją Buractwa pozwolę sobie go przytoczyć w całości:

Każdy, kto kiedyś próbował dodzwonić się do biura jakiegoś kombinatu posiadającego tradycje organizacyjne mocno zakorzenione w ubiegłej epoce zapewne kojarzy syndrom „babci z centrali”, która odbiera telefony słowami typu „Halo, wytwórnia” i próbuje większość spraw załatwić z rozmówcą we własnym zakresie i na własnym poziomie intelektualnym, byle tylko nie łączyć rozmowy i nie zawracać głowy Panu Dyrektorowi. Odnoszę wrażenie że autorką tego listu jest właśnie taka babcia z centrali UIP, nie mająca zielonego pojęcia o temacie, co wcale jej nie przeszkadza wytaczać szeregu ciekawych argumentów. Obstawiam alternatywnie, że jest to może jakieś 20-letnie praktykanckie dziewczę.

Nie mam zamiaru tu bawić się w adwokata Orlińskiego, ale poziom umysłowy, który przebija z tego tekstu to po prostu tak idealne zwierciadło kondycji polskiego rynku kinowego, że aż trzeba napisać parę słów. Otóż dystrybutor, tym razem explicite a nie przez swoje czyny, oznajmia, że uważa swoich widzów za kompletnych debili, którzy rozumieją co się do nich mówi tylko przy użyciu wielkich liter. O ile taki pogląd może być w jakimś stopniu słuszny, o tyle nie wypada chyba tak się wypowiadać o własnych klientach, z których pieniędzy UIP żyje.

Dla panienek z marketingu tejże firmy ich przeciętny widz to najwyraźniej bełkoczący kark ze swoją blacharą, którzy nie mają pojęcia o filmie i wyboru seansu dokonują dopiero w kinie na podstawie brzmienia tytułu i przesłuchania kasjera. Kurde, a skąd te biedne karki mają być mądrzejsze? Czy polski dystrybutor wszelkie swoje działania zawsze musi równać w dół do poziomu najbardziej tępego odbiorcy? A czy nie powinien się chociaż minimalnie wysilić i starać się trzymać jakiegoś poziomu swojej komunikacji? Trochę tych karków wyedukować, wyprowadzić ich na w miarę świadomych oglądaczy? Dlaczego przeciętny widz w USA (z których się powszechnie naśmiewamy jako kraju debili) był jakoś w stanie zrozumieć tytuł Tropic Thunder, a polski już nie?

Pani (zakładam, że to Pani) PS sugeruje, iż jest krynicą wszelakiej wiedzy nt. marketingu filmowego. Newsflash: droga Pani, marketing to nie tylko sprowadzanie każdego produktu do poziomu Faktu czy Fajrantów. Idąc Pani tokiem rozumowania za parę lat będziemy mieli takie tłumaczenia tytułów jak Zajebista komedia albo Rozpierdziucha w ciul. Rozwala mnie argument za debilnymi Jajami w postaci liczby widzów. Tej PS, nazwij ten film Rypanie foczek, to będziesz mieć jeszcze większą publikę. Leję że w ogóle ten ktoś tym swoim wymęczonym wypracowaniem usiłuje polemizować z piórem W. Orlińskiego. Ciekawe retardyczne dywagacje o słowie „retard” łaskawie pominę.

Niestety patrząc po poziomie tego tekstu chyba nieco utopijnie zakładam, że u dystrybutorów siedzą osoby rozumiejące swoją rolę jako coś więcej niż „puszczacze filmów”. Nawet za komuny jednak minimalnie starano się przykładać do tłumaczeń tytułów (chociaż piękne kwiaty też się oczywiście zdarzały). Teraz sztab panienek PS wymyśla tytuł w 5 minut i przechodzi do kolejnego filmu – może gdyby się zastanowiły z godzinkę, wpadłyby na takie tłumaczenie jak np. genialny Pluton jeleni autorstwa Atue. Co tu się jednak dziwić: każdy wie, że same tłumaczenia list dialogowych oddaje się do tłumaczenia hurtem licealistom – co łatwo można poznać po znajomości podstaw języka polskiego i angielskiego u autorów. Oczywiście z tej samej szkoły pochodzi genialny w mniemaniu ludzi pokroju PS chłyt marketingowy jak nawiązywanie w tytule do innego filmu kompletnie bez związku (typu Stefan Malutki).

Niestety polski poziom lenistwa i robienia „na odwal” w branży (co jest łatwe, bo przecież nasz odbiorca jest debilem) tak kontrastuje z profesjonalizmem twórców oryginalnych kampanii promocyjnych za oceanem, że aż serce się kraje. Tam do marketingu kinowego trafiają najlepsi, u nas – laseczki z małych miejscowości, po Wyższych Szkołach Gotowania na Gazie.

Co tu dużo gadać – jest to objaw postępującego od lat stopniowo skretynienia mediów, nad którym nie ma się co teraz rozwodzić (i które nie ominęło nawet w jakimś stopniu Wyborczej wzmiankowanego Orlińskiego – porównajcie sobie język nagłówków i layout Gazety dziś i 10 lat temu). Tak więc obawiam się Moi Drodzy, że nadejdą może kiedyś czasy, że Wasz Kochany Commander przestanie chodzić do kina (bo telewizji nie ogląda już teraz). Przyjmując tok rozumowania UIP zresztą za parę lat nie będzie już na co – zostaną same Zajebiste komedie i Jaja w tropikach. Polskie.

A ponieważ lubuję się w pisaniu obraźliwych tekstów w internecie, raczej nie będę tym bucom podsyłał tłumaczeń Basterdów.

Komenty FB

komentarzy

Komercha

26 Komentarze(y) na Świeże buraki w tropikach…

  1. Trzeba WO podesłać ta perełkę, ciekawe czy skomentuje na blogu 😀 A co do tłumaczenia IB to wiadomo, że najlepsze są "Niesływne Bękyrty" Ha!
    A co do wyborczej jako gazety to jednak rozróżniał bym wyborcza.pl od gazeta.pl

  2. Ten wielki dystrybutor ma pocztę na onecie? 🙂

  3. Dodajmy ze Autralia okazala sie dobrym filmem 🙂

  4. Swoją drogą najbardziej mnie rozbawił tekst " zeby nikt z widzow patrzac na plakat nie myslal ze chodzi o jakis ciezki film o wojnie w Wietnamie" . Rzeczywiscie dramat i wojenna dolina bije z mordy Blacka i pozostalych na kilometr.

  5. o ile zgadzam sie z autorem co do meritum (poziom w/w tekstu, kretynskie wrecz tlumaczenia tytulow, itp.), o tyle nie bronilbym tak przecietnego widza bo wciaz w pamieci mam seans "tajemnicy brokeback mountain" na ktorym bylem z dziewczyna. za nami usadowila sie grupka hmmm zacytuje "karków z blacharami" ktorzy przy pierwszej scenie "zblizenia" zaczeli glosno komentowac "o fuuuu, co to za film, ja pierdole, bleeee" i tak dalej. mi do glowy przyszedl jeden komentarz – idioto kurwa przeczytaj przed filmem NA CO IDZIESZ zamiast w trakcie seansu wyrazac swoj niesmak za pomoca serii odchrząknięć i pokwików. mysle ze gdyby tytul przetlumaczono na "gej-kowbojskie fiku-miku na zboczu jakiejs góry" to oszczędziloby to zawodu paru przypadkowym odbiorcom.

    pozdrawiam.

  6. "(…) inny niż dosłowny przekład nie zostałby zaakceptowany przez producentów"; cholera, zastanawia mnie jak oni chcieli QoS przełożyć…

  7. owiec ====> "gej-kowbojskie fiku-miku na zboczu jakiejs góry" dobrze oddaje sens filmu ale troche przydługie dla karczków wystarczyłoby "pedały na górze" 😉

    QoS – pewnie "Walka o Wodę", żeby się dobrze kojarzyło z "Walką o Ogień" i nie spoilerowało 😉

  8. 'Rozpierdziucha w ciul' – na to akurat bym poszedł.

  9. Pomysł zastępowania tytułu oryginalnego swojskim można by pociągnąć i tak np.: filmy z Czakiem N. mogłyby mieć tytuł "Glanem po ryjach 1" "GPR2" itd. z Sigalem "Łamacz łokci 1" itd.
    🙂

  10. Miejmy nadzieje ze i ZP doczeka sie takiej darmowej reklamy jak Esensja.pl.

  11. jeżeli IB mieliby kojarzyć się z innym filmem to powinien się nazywać "Szeregowiec Bękart" lub coś nawiązującego do twórczości QT "Wściekłe Bękarty" albo "Nazi Fiction". Może to być też ostatnio modny "dwujęzyczny tytuł z myślnikiem" czyli "Sieg Hail – poprostu zabijaj"/ Przytoczę jeszcze super tłumaczenie tytułu który podsunął mi kolega "Navy Seals" – "Komando foki".

  12. od kiedy w gazetach zatrudnia sie osoby do tego zeby upraszczaly tekst zbyt niezrozumialy dla przecietnego zjadacza chleba, nie nalezy sie spodziewac wzrostu poziomu tychze 🙂

  13. Ja, jako miłośnik Orlińskiego natrafiłem już na ten tekst ok 2 miesięcy temu i z wytęsknieniem czekałem na ripostę na blogu WO, na szczęście doczekałem się tutaj 😀

    Dla mnie najciekawszym i najbardziej bijącym po oczach fragmentem jest stwierdzenie w domyśle, jakoby 'polscy spece od marketingu' byli o niebo lepsi i mądrzejsi od swoich amerykańskich kolegów, inaczej film w orgyginale nie nazywałby się tak ciężko-depresyjno-wojennie, tylko wesoło i jajecznie 😀 Moim zdaniem powinniśmy wysłać naszych speców do Ameryki, żeby podszkolili trochę tych chłystków, co tracą grube miliony, przez swoje pomysły, które nie trafiają do pierwszego lepszego rednecka..

  14. "Godne pogardy nieślubne dzieci"

  15. to nawet inspirujące zajęcie: zamiast "Mroczne widmo" "Anakin. Chłopiec, który został rycerzem Jedi", "A few good men" aka "Ludzie honoru" aka "Proces żołnierzy"

  16. W Chinach wpadli na to już dawno. Tam tytuły w stylu "Zawodowy zabójca nie jest już taki twardy gdy spotyka małą dziewczynkę" to norma.

  17. Oryginalnie komunistyczny pomysł

  18. Jeśli tytuł IB ma nawiązywać do dzieł Tarantino, to niestety trzeba sięgnąć po najnowsze filmy, bo tych starych już motłoch nie pamięta.
    A zatem: "Kill Adolf", albo "JewProof", tudzież "Grindhaus".

  19. O kurde, jednak nie – przecież żaden z tych tytułów nie jest tłumaczeniem ;D

  20. @ DżejDżej Przypadkiem znalazłem w telegazecie Polsatu synopsis do filmu Hidalgo, który zawiera takie oto zdanie: "Frank T. Hopkins (…) postanawia wraz ze swym wiernym łaciatym mustangiem przepłynąć Ocean Atlantycki i wziąć udział w wyścigu". Jak on się z tym koniem dogadał? A tobie się tytuły nie podobają 😉

  21. 'Haniebni Bękarci'. ewentualnie 'Bezwzględni Bękarci'. chociaż jeśliby nawiązać do tłumaczenia włoskiego pierwowzoru to 'Bohatyrowie z Piekła'.

  22. Idiota od "Jaj w tropikach" nie próżnuje! Właśnie widziałem w TV zwiastun filmu "Dan in Real Life" – czyli po Polsku: " JA cię kocham a ty z nim"! Nawiązanie do klasyki na miarę idioty walącego się w głowę takim kijem z gumowym dynksem na końcu do przepychania zlewu.

  23. "przeciętny widz to najwyraźniej bełkoczący kark ze swoją blacharą, którzy nie mają pojęcia o filmie i wyboru seansu dokonują dopiero w kinie na podstawie brzmienia tytułu i przesłuchania kasjera"

    byłem świadkiem takiej sceny kupując wczoraj bilety na expendables. z tym, że akurat w tym wypadku to blachara bełkotliwie dokonywała przesłuchania.

  24. Ostatnio dzięki jakieś stacji przypomniałem sobie/dzowiedziałem się o innym wspaniałym tłumaczeniu:
    Team America – Policjanci z jajami. Na filmwebie jest Ekipa Ameryka: Policjanci z jajami ale w tv samo Policjanci z jajami.

Dodaj komentarz