Youth Without Youth
Tytuł: Youth Without Youth
Produkcja: USA, Rumunia, inne kraje, 2007
Gatunek: Fantastyka metafizyczna
Dyrekcja: Francis Ford Coppola
Za udział wzięli: Tim Roth, różni Rumuni
O co chodzi: Zaliczenie w głowę piorunem potrafi odmienić życie
![]() |
Pożyteczna kuracja prądem |
Jakie to jest: Wielu z Was zapewne z wielkim zdziwieniem dowie się, że Youth Without Youth to najnowszy film Francisa F. Coppoli – i pierwsza jego reżyseria po 10 latach. Tytuł praktycznie w ogóle nie był promowany (poza dwoma świetnymi, ale szybko zapomnianymi trailerami) i chyba bardziej jest znany w Europie niż w USA – co w sumie nie dziwi, biorąc pod uwagę genezę i miejsce akcji.
Można się domyśleć, że aby powrócić do reżyserii po takiej przerwie Coppola musiał mieć dobry powód – była nim więc nowela rumuńskiego pisarza Mircei Eliade pod tym samym tytułem. Jest to ponoć jedna z ulubionych historii reżysera, nic więc dziwnego, że potraktował cały film bardzo osobiście.
Już od pierwszych klatek otrzymujemy subtelną atmosferę kina retro – łącznie ze staroświecką czołówką i sepiowymi kolorami (aż dziw bierze, że Coppola postanowił skręcić go na cyfrze), a dalej otrzymujemy film bardzo spokojny, statyczny, starający się być bardzo… europejski. W połączeniu z fantastyczną fabułą otrzymujemy zatem bardzo klawą mieszankę przywodzącą na myśl Prestige (stylistycznie i nieco strukturalnie) lub Fountain (ideowo).
![]() |
Bielizna z klasą |
Oto bowiem nasz Tim Roth, kiedyś będzie Abominationem, ale na razie jest skromnym Dominikiem, wykładowcą na uniwerku w Bukareszcie lat ’30. Sędziwy Dominic całe swoje życie pracuje nad epokową pracą mająca wyjaśnić powstanie świadomości i języka człowieka u zarania dziejów. Zniechęcony brakiem sukcesów w tym temacie (mimo napisania lujczej części swojej książki) podejmuje jedyną właściwą w tej sytuacji decyzję, czyli o samobójstwie. Niestety zanim udaje mu się tę szczytną myśl wcielić w czyn, pod dworcem RKP w Bukareszcie trafia go piorun! Od tej pory Dominic ulega niezwykłej przemianie… Zaczyna młodnieć i zdrowieć, odzyskując na luzie 40 lat. Przenosi się do willi zajmującego się nim doktora, który stara się zbadać naturę tego fenomenu. Z czasem Dominic odkrywa w sobie kolejne moce – prekognicję i umiejętność błyskawicznego przyswajania wiedzy, szybko prowadzącą do posiędnięcia wiedzy absolutnej – niczym MacLeod na koniec Nieśmiertelnego.
Jednak zanim nasz bohater stanie się super cyną, musi uporać się z bardziej prozaicznymi problemami – w Rumunii zaczynają się panoszyć nazi, którzy siłą rzeczy szybko się zainteresowują cudownie odmłodzonym osobnikiem. Na czele ścigających go hitler-menów stoją Doktor Rudolf, będący fanem teslowskich eksperymentów z prądem oraz nazi-laseczka uwodząca Dominica na granicy jawy i snu…
![]() |
Wolfensteinowe eksperymenta |
Szybko bowiem okazuje się, że przypadek Dominica dokładnie odpowiada tematowi jego książki. Dzięki swym nowym mocom nie tylko poznaje wszystkie języki świata, ale też sięga niemal do źródła świadomości, w którym sen i jawa stają się jednym i w którym idea pamięci człowieka traci znaczenie – zwłaszcza, że Dominic wkrótce po prostu wie wszystko. Z oczywistych powodów w specyficzny sposób pojmuje też czas, którego upływ staje się dla niego zauważalny tylko w kontekście innych, bliskich mu osób. W swojej samoeksploracji Dominic podróżuje i osiedla się w różnych krajach, gdzie jednak w jakiś sposób zawsze dogania go jego ponad-ludzkie przeznaczenie, nie dając mu spokoju…
Aż pewnego dnia los daje Dominicowi jeszcze jeden prezent – ponownie za sprawą pioruna. W przypadkowo (?) spotkanej dziewczynie odkrywa swoją dawno utraconą ukochaną, która dzięki naładowaniu elektrycznemu posiadła zdolność cofania swojej świadomości do zarania języka i dziejów – stając się zarazem ostatnim elementem układanki – książki Dominica. Jednak kiedy się już wydaje, że wieczna miłość bohatera pomoże wypełnić mu dzieło życia, pojawia się pewien zonk…
![]() |
Mikro-Kubelwagen… |
Przy całym nagromadzeniu wątków metafizycznych film jednak obraca się wokół jednego dość elementarnego tematu – czyli właśnie świadomości człowieka. Ujmuje ten temat w różnych ujęciach – od samego jej zaistnienia, przez różne jej przejawy (w śnie/w czasie/w reinkarnacji). Właśnie dzięki temu podejściu do ponadczasowego wyłapania istoty świadomości film bardzo przypomina The Fountain, który, mimo, że z zupełnie innej strony, to opowiadał o czymś bardzo podobnym. Rewelacyjne jest to, że Youth Withouth Youth stara się złapać tyle srok za ogon, wałkując temat praktycznie od każdej możliwej strony, łącznie z genezą i filozofią religii, aż po para-nazistowskie dążenie do ewolucji ludzi o superświadomości, reprezentowane przez ultra-alter-ego naszego bohatera. A jednak na samym końcu pozostaje bardzo skromną i elegancką opowieścią o jednym człowieku, który doznaje wszystkich tych olśnień…
Tim Roth w filmie po prostu wymiata – jego kreacja staruszka wygląda idealnie nie dzięki charakteryzacji, a dzięki właśnie samemu aktorstwu. Kolejne stadia ewolucji bohatera – od zafascynowanego swoją mocą, przez nieco zblazowanego „wiem wszystko” po opętanego chęcią skończenia swojego dzieła – mimo, że bardzo różne od siebie wypadają równie rewelacyjnie. Kolejny raz okazuje się, że właśnie w tak kameralnych i stylistycznych filmach aktor może szczególnie zabłysnąć – i mimo onirycznego klimatu Roth wypada konsekwentnie i realistycznie w każdym ze swych wcieleń.
Tak więc, jeśli macie jeden spokojny wieczór zapraszam do zapodania sobie tego tytułu. Zapewniam Was, że historia parę razy Was zaskoczy, a fabuła kilkakrotnie zmieni bieg. I miło jest zobaczyć, że po latach Coppola tylko wyostrzył swój reżyserski dryg, wkładając w projekt naprawdę całe serce. Najlepszy dowód na to, że w Rumunii można jeszcze nakręcić świetny film.
Ocena (1-5):
Klimat: 5
Skromny Superman: 5
Surrealizm: 4
Fajność: 5
Cytat: I am strange super man of the future…
Ciekawostka przyrodnicza: Oryginał literacki doczekał się nawet adaptacji w polskim Teatrze Telewizji w 1998 roku, z Pszonakiem w roli Dominica.
Written by: Commander John J. Adams
"Youth Without Youth" to "młodość bez młodości"?
Kiedys na młodego ale starego sie mowilo "Stary maleńki" i tak bym tlumaczyl tytul filmu 🙂
A tak powaznie widzialo sie trailerki i one wymiataly swoim stylem retro i klimatem tajemniczosci, po tak dobrej recenzji na ZP wszczepiam film obowiazkowo tak szybko jak tylko sie da, powiedzym z predkoscia pioruna!
Stary maleńki to raczej określenie dla 6latka który zachowuje się jakby miał lat 30. W tym przypadku chyba nie pasuje
O Boska Ironio – zeslij na mnie natchnienie (byle nie w postaci pioruna) bym używal cie z większa wprawa i ze zrozumieniem dla innych 😉