M.U.L.E.
Aby odpowiednio uczcić 25 lecie kalkulatorka Commodore 64 na Zakazanej Planecie startuje cykl ATARI Finest. Będą to krótkie pogadanki i dyskusje o najlepszych tytułach na maszynki 800XL lub jak ktoś wolał brzydsze 65XE (ja wolałem! – Cmdr JJA). I od razu ucinając wszelakie polemiki o wyższości C64 nad Atari lub na odwrót przypomnę zakurzony ale wiecznie żywy argument atarowców: lepszy dźwięk i basta 🙂 (co ciekawe, był to również argument commodorowców – Cmdr JJA).
ATARI Finest to najlepsze tytuły, zaczniemy więc od jednej z najbardziej zacnych i zasłużonych gier : M.U.L.E. stworzonej przez Ozark Softscape (twórców m.in. innego kultu Seven Cities of Gold), a dystrybuowanej przez europejski Oddział Electronic Arts. Była ona jedną z pierwszych przeznaczonych pod multiplayer gier tamtych czasów. Tryb single player pozwalał na zabawę samemu, ale to multi i co najmniej 2 joye rządziły.
M.U.L.E. to strategia ekonomiczna przeznaczona dla maksymalnie 4 graczy. W przypadku trybu single brakujący do zabawy playerzy zastępowani byli sterowanym przez 8-bitowe AI kolonistami. Po wyborze rasy lądowaliśmy na planecie IRATA (da ktoś radę odczytać nazwę od końca?), a po wybraniu działki zaczynaliśmy wydobywać Żywność, Energię, cenne Kryształy lub Smithore: substancję z której powstają tytułowe M.U.L.E.
Cały handel nadwyżkami surowców odbywał się na prowadzonych live przez kompa aukcjach, co w owych czasach było co najmniej rewolucją. W taki sposób można było tworzyć sztuczne niedobory, magazynować towar czy błagać kumpla o sprzedaż niezbędnej np. żywności. Całej zabawie w kolonizację towarzyszyły wypadki losowe: a to muł uciekł, a to napad piratów lub burze słoneczne. Twórcy starali się je zbalansować, tak więc lider zazwyczaj miał przechlapane i to jego towary najczęściej znikały z magazynów, a biedniejsza konkurencja dostawała paczki z kosmosu. Grafika była raczej mało przełomowa i mocno umowna ale startowa muzyczka autorstwa Roya Glovera to kulcik często później remiksowany.
Tytuł gry, pomysł kolonizacji w mocno pionierskim stylu oraz koncepcja zarządu planetą zaczerpnięta była podobno z „Time Enough for Love” oraz „The Moon Is a Harsh Mistress” Heinleina. Z nawiązaniem do „Time Enough for Love” nie ma co polemizować, ale już „Luny” nie jestem pewien. Anarchistyczny zarząd planety w M.U.L.E. ma się nijak do dyktatury, tajnej policji, kapusiów czy opodatkowania za powietrze w powieści Heinleina. Natomiast sam genetycznie modyfikowany muł (M.U.L.E.: Multiple Use Labor Element) to oczywiście nic innego jak „zapożyczony” design AT-AT z Gwiezdnych Wojen.
Głównym autorem M.U.L.E. był/była niejaka Danielle Bunten Berry znana także jako Dani Bunten, choć na chrzcie rodzice nadali mu/jej imię Daniel. Po trzech nieudanych małżeństwach Daniel Paul doszedł do wniosku, że wszystkiemu winne jego fascynacje pomadkami i sukienkami. W rezultacie tego w 1994 roku zmienił płeć stając się panią Danielle. M.U.L.E. powstało w 1983, więc możemy być spokojni, że to czysto męska rozrywka.
M.U.L.E. stało się zasłużenie dla atarowców kultowym tytułem, sprzedanym łącznie na wszystkie platformy w liczbie 30 tys. egzemplarzy. Nie pamiętam, ile jednostek na kasecie zajmował ale musiało być tego dość sporo. Pojawił się później również na C64, ale pamiętajmy, że początkowo M.U.L.E. dedykowane było wyłącznie Atari 400/800. Taki exclusive w 1983 roku.
65 XE rządziło! Poświęciłem nawet kilka kaset z Queenem aby pograć w to i owo.
Zastanawiam się dlaczego Atarowcom chce się rozmawiać z barbarzyńskimi komodorowcami? Przecież różnica jest ogromna – od technicznych rozwiązań począwszy, a na estetyce kończywszy. W każdym razie ja nigdy nie zapomnę gdy kupowałem swoje 130XE w sklepie na Wierzbięcicach (vis a vis Kina Wilda). Był 27 maja 1990 roku…. A później to nawet kartrydż i turbo miałem
Ja swoje kupowałem w Pewexie, 125 USD, pamiętam jak dziś (wkurzyłem się, bo niedługo potem widziałem je w Zakopanem za równe 100). Joye po 6,50 USD. Ale ceny XC-12 – nie pamiętam.
buahahah atarowcy… te farmazony o wspanialosci waszych liczydel to musielisice wymyslac podczas dlugich godzin oczekiwania az sie cos z kasetki wgra. Commodorowcy mieli turbo i ten czas spedzali juz dawno w trzaskaniu punktow w Fort Apocalypse i inne wypasione gierki.
sobie wypraszam takie uwagi! Ataryna też miała kartrydż, czyli tubro podłączane dodatkowym kablem do magnetofonu.
Ja to nigdy Atarynki nawet w ręcach nie miałem, mojego równolatka C64 dostałem w '90 i odtąd nie tupałem, kichałem itp. w pokoju bo się gry nie wgrywały 😉
he he na kartridzu to moze i sie cos udalo z atarowca wyciagnac – pewnie kartrydze mialy czesci firmy COMMODORE to jakos moglo podratowac technologie. Na COMMODORE to turbo bylo prostym programem i juz wszytsko super chodzilo z datasette. A kartrydze to dopiero do spidosow byly potrzebne i wtedy z dyskieteczek sie wgrywalo wszystko w kilka sekund.
Pomysł na cykl o grach fajny, ale do cholery sam miałem Atari 800xl i powiem z całą stanowczością, że takiej gry Mule nie było i nikt w nią nie grał! Co innego Panama Joe, albo H.E.R.O.! Albo o takich dwóch kowbojach co się strzelali przez kaktusa lub o nurku który musiał przepłynąć obok ośmiornicy! O! To były gry!
Kilka tytułów na Atarynę jeszcze pamiętam. Pierwszą grą jaką w życiu swoim uruchomiłem był "Lord of the Orb"
http://tw.youtube.com/watch?v=TS6f9Fe2aFA
Ale i tak największy ubaw mam jak sobie przypominam dzojstiki. Pamiętam, że się psuły jak cholera. Poszedłem zatem z tatą do sklepu, gdzie miły pan zaproponował takiego przezroczystego (na pewno go kojarzycie) za astronomiczną wówczas kwotę 300 000 zł (tak, trzystu). Twierdził ze w przeciwieństwie do innych, tego się nie naprawia, bo jest tak zmyślnie zrobiony, że nie można go zepsuć. W niecały miesiąc później wróciłem do tego miłego pana pokazując jak bardzo się mylił. A na co joy umarł? Oczywiście International Karate Championship.
Co jeszcze fajnego było? yyy no na przykład "Moon patrol" (ponad 15 lat temu ostatnio go widziałem a ta idiotyczna muzyczka wciąż mi dźwięczy". "Montezuma's Revenge" też był cool. Co tam jeszcze było….. a no, ten "burdel dash".
Atarowca kop z gumowca 😉 Choć i tak kultem są songi anty-atarowskie i teksty z nich w stylu: "Przepraszam pana co to jest Atari? – Atari?! Co pan ja nie jestem rolnikiem!" 😛
uwaga wlaczamy faze – wiecej wegla. OK – co to jest – to przeciez atari… to byla muzyka.
Ech – mnie te wszystkie dyskusje ominęły – obudziłam się przy Amstradzie – niech żyje "Północ – Południe" i "Prince of Persia" no i niezapomniany Digdug.
Swoją drogą to koleżanka z podwórka miała kompa na kasety, ale to wgrywanie to była masakryczna masakra. To były czasy…
Łamliwe joye ??? Matt rządził
Tylko dziwne odgłosy wydawał.
Ale miał takie estetyczne fire'y 🙂
Spy vs. Spy i Zorro były chyba najlepsze. Hans Klos, Goonies, Karateka… Było trochę tego.
To dopiero start 🙂 Liczę, ze wyjdzie z tego wiele odcinków
Ja też, ale ci od C64 wpadają i jak zwykle rozpi******* robią!
Bo to pewnie BoBry.