Wind Chill

Tytuł: Wind Chill
Produkcja: UK/USA, 2007
Gatunek: Horror
Dyrekcja: Gregory Jacobs
Za udział wzięli: Angielka Emily Blunt (The Devil Wears Prada) i Ashton Holmes (Historia Przemocy)
O co chodzi: Dwójka studentów dość pochopnie zjeżdża z autostrady

Co mówisz?

Jakie to jest: zaskakująco dobre. Nie ukrywajmy, Wind Chill na starcie to matka wszelkich sztamp. Jeżeli gdziekolwiek ukryta jest tajna księga „horror – nakręć to sam”, reżyser Gregory Jacobs akapit po akapicie realizuje jej każdy punkt. Akcja rozpoczyna się w momencie gdy dwójka studentów zjeżdża z autostrady by lokalnym skrótem przyspieszyć podróż. Litości! Amerykańska administracja drogowa dawno powinna już wydać zakaz zjeżdżania z autostrady lub przynajmniej oznakowaniem pionowym ostrzegać przed grożącym niebezpieczeństwem. Chętnie podpowiem: znaki ostrzegawcze typu „Uwaga: serial killers”, „Uwaga: straszy”, „Uwaga: biegające po poboczu zmutowane rednecki”. Przykłady znaków nakazu też bym znalazł jak np „Przyspiesz, nie zatrzymuj się”, „Nie wchodź do opuszczonych chat” czy prosty kolokwializm na niebieskiej tarczy „Spierdalaj!”. Kilka takich znaków pod rząd uratowałoby niejedno ludzkie życie. Nabijam się – tym bardziej cieszy, że pomimo kilku wad, do których się później przyczepię, Wind Chill przyjemnie zaskakuje, wciąga i nawet straszy.

Największym atutem filmu jest dwójka głównych bohaterów. Na dobrą sprawę nie znamy nawet ich imion. W napisach końcowych widnieją jako chłopak i dziewczyna. Emily Blunt i Ashton Holmes to ponoć wschodzące gwiazdy – do podobnych newsów podchodzę z rezerwą ale przyznać trzeba, że zagrali świetnie, naturalnie i przekonywająco. Duża w tym pewnie zasługa Gregorego Jacobsa, do tej pory zwykle asystenta reżysera przy takich produkcjach jak Ocean’s Thirteen , The Good German czy Traffic. Nakręcił horror prawie subtelny, spokojny, nieco old schoolowy. Żadnego gore, żadnych zniekształconych dzieci, bosych dziewczynek z czarnymi oczyma czy chromolonych mutantów. Można jeszcze straszyć klimatem, niewyraźnym ruchem, poczuciem beznadziejności. I to w terenie, a nie w nawiedzonej, opuszczonej chacie. Dobra, jest i akcyjka, to nie Szósty Zmysł, a im bliżej końca tym więcej wiemy i widzimy, ale wszystkie elementy do siebie pasują. Ujęcia są długie, spokojne a napięcie budowane jest powoli.

A blachy gdzie?

Zjazd z autostrady to początek przygody. Wcześniej reżyser podrzuca różne, mylące wątki i niedomówienia. Pułapki fabularne tworzą niepotrzebne nielogiczności, dziury w fabule i chaos. Nie chcąc spoilerować przykłady zatrzymam dla siebie, ale bez problemów sami je znajdziecie. Niekonsekwencje wywołać myślę miały różne interpretacje bardzo jednoznacznej moim zdaniem końcówki. I całkiem niezłej zresztą. Kilka razy miałem też wrażenie, że postacie postępują co najmniej kretyńsko lub nierozsądnie. Jasne, że z punktu widzenia wygodnej kanapy niektóre sceny wyglądają inaczej, ale generalnie jest kilka mocno naciąganych sytuacji.

Polecam Wind Chill. Polecam mroźny dreszczyk na karku, klimat nocy 23 grudnia i zmieniające się relacje między dwójką bohaterów. 90 minut filmu wyciąga z bohaterów to co najlepsze.

Ocena (1-5):
Straszność: 4
Gore: 1
Atmosfera: 3
Postacie: 5
Fajność: 4

Cytat: Ten przeklęty skrót!

Ciekawostka przyrodnicza: Z tym zjazdami z autostrady to nie do końca jest jak na filmie. Ideą autostrady są skrzyżowania bezkolizyjne a bezpośrednie zjazdy z trasy, bez usytuowania węzłów, są niemożliwe. W Wind Chill, Dead End czy Wrong Turn bohaterowie skręcają w prawo lub lewo jak chcą i jazda. W polskich warunkach sugerowało by to klasę drogi: główną ruchu przyspieszonego lub ekspresową a nie autostradę. Tak więc w poszukiwaniu krajowych zmutowanych rednecków, lokalnych strachów czy diabła Boruty wybierzcie którąś z dróg krajowych lub wojewódzkich a nie autostradę. Tak – jest ich kilka w Polsce 🙂

Written by: garret

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

2 Komentarze(y) na Wind Chill

  1. Mnie film bardzo przygnębił. Ponury.

  2. Zakończenie niestety SŁABE. Za dużo i łopatologicznie pokazane. Jednak atma przez większość filmu dobra. Dałbym 3.

Dodaj komentarz