Polcon 2007 – relka ZP!!!

Tym razem Wasza (i nasza) kochana ZP jest ostatnia. Zamiast jako pierwsi opisać Polcon A.D. 2007, robimy to jako ostatni. Pojawiły się nawet pogłoski, że wcale nas tam nie było i piszemy tę relkę na podstawie innych. Sporo w tym prawdy, powiadam Wam.

Tegoroczny Polcon odbierany był głównie przez pryzmat miejsca, w jakim się odbył. Tradycyjną konwentową obleśną szkołę/uczelnię/komuszy ośrodek wczasowy zamieniono na marmurem pachnące warszawskie centrum hotelowo-konferencyjne Gromada. Lans-lokacja, większy lans dla sponsorów, łatwiej ich pozyskać, a nawet namówić do zapłacenia ze ową lokacje. Dzięki sponsorskiej kasie organizatorzy mogli sobie poszaleć. Za darmochę dawno smycze do ID, ekologiczne tytki a nawet kultowe długopisy-strzykawki!!! Informator konwentowy był tak śliczny, że drukarnia postanowiła się nim dłużej nacieszyć i dostarczyła go dzień po rozpoczęciu conu. Kieszonkowy program też był śliczny, ale dość trudny w użytkowaniu.

Luksusowo hotelowy był też cennik w bufecie na hotelowym tarasie. O ile cenny piwka i fast foodu można jakoś było przeboleć (z bólem!) to fakt, że jedyne miejsca siedzące były jedynie na owym, chwilami mokro-zimnym tarasie, już nie. Czyżby hotel wstydził się jedząco-pijących fandomitów? Wysokie ceny można by pominąć milczeniem, tylko po cholerę organizatorzy zapowiadali w necie ich przystępnośc i niskość? Szkoda też, że akurat w czwartek odbywało w Gromadzie bicie rekordu w długim nalewaniu bronków.

Ale wróćmy do budynku. Starzy nordconowicze płakali ponoć ze wzruszenia widząc konwentowe windy, przypominały im one nieodżałowanego Hutnika. Były wygodne kanapy typu Nubian, jednak ze względu na zakaz zamieniania Polconu w Chlejkon nie mogły być należycie wykorzystane. Odpadł problem ciasnoty na salach prelekcyjnych i wyposażenia tych sal w nowoczesne technikalia, szkoda tylko, że technika ta przerosła w paru momentach opiekunów owych sal. Sali tak wielkiej jak główna miejscówka conu Onyx, polski fandom nie widział jeszcze na oczy. Był to chyba pierwszy polski konwent na potrzeby którego postawiono konferencyjną scenę z zapleczem technicznym. Pytanie czy była on aż tak potrzebna? Prelegenci ginęli w jej ogromie i oddalali się od uczestnika. Szczęśliwie jakaś bystra osoba zainicjowała zniesienie prelegenckich kanap bliżej widowni.

Chlejkon tylko na deszczu

Zresztą wiele osób miało wrażenie, że wypucowane wnętrza Gromady były dla konwentowiczów mało przyjazne – coż, musimy się chyba przyzwyczaić do nowego. Cieszy fakt, że sale te były często pełne, nawet na mniej mainstreamowych atrakcjach – może dlatego, że konwent nawiedziło ponad 2K luda. Znalazło się nawet miejsce na przechowalnię na dzieci – małe nerdziątka karmiono tam New Age’owym zepsuciem ukrytym w naukach Jedi czy dalekowschodnim origami.

Jako że Polcon starał się być taki jak cony u nas w USA, nie mogło zabraknąć areału dla komerchy. I po raz pierwszy dane było mi zobaczyć konwentowe sklepiki w godnej oprawie – stare stoły zastąpione zostały przez targowe stoiska z prawdziwego zdarzenia. Konwentowi straganiarze nie mogli tym razem wykpić się kilkoma książeczkami, za stoisko trzeba było zapłacić, mimo to sala targowa pustymi boxami nie świeciła. Mam jednak wrażenie, że poza księgarnią kupujących było niewielu. Obym się jednak mylił, posucha w kasach sprzedawców mogłaby obrzydzić im poważnie kolejne konwenty. Chwali się działalność marketingowa wydawnictwa Runa – jej konwentowe akcje reklamujące książkowe nowości dają nadzieję, że zbliżymy się kiedyś do namiastki efekciarstwa made in ComicCon.

Gromada oferowała na swym terenie śliczne i wygodne pokoje, także dla konwentowiczów. Napomknę tylko, że jeden z gości honorowych chwalił się że w pokoju ma aż dwa kibelki. Jako że przeciętnego nerda czy dziada fandomowego nie było stać na te atrakcje, centrum noclegowe stanowił oddalony o jakieś cztery kilosy akademik Muchomorek. Dojazd szczęśliwe był stosunkowy szybki i prosty, chyba że trafiły się godziny szczytu. Salut dla orgów za ogórkobusy!

Widok z Muchomorka

A skoro jesteśmy przy Muchomorku, porzućmy opisy luksusów i przejdźmy do części imprezowej Polconu. A o programie napiszemy na końcu, bo kogo to obchodzi.

Dionizja pierwszej nocy Polconu odbyły się po znakiem imprezy akademikowej. Panie pilnujące akademików były na tyle miłe, że nie przejmowały się zbytnio kto wchodzi do środka. Umożliwiało to wizyty nieakredytowanych imprezowiczów a nawet mylenie akademików. Co starsi mogli przypomnieć sobie klimat studenckich imprez, co młodsi zaprawić się przed październikiem. I pokoje i klatki schodowe pełne były wyposzczonych przez bezalkoholową atmosferę Gromady fantastów. Atmosfera mocno zalatywała Nordconem, obsada personalna niemal ta sama, dilowano nowy numer Naczelnych (boh. numeru – Oskar W.!), a na oddalające się od stada panie czyhał odziany w slipy Conan (niestety nie Cymeryjczyk a słynny dziad fandomowy). Plotki mówią że akademik odwiedził również pewien gość zagraniczny konwentu, który niemal padł ofiarą tęczowego jarzębiaczka.

Noc piątek/sobota szanujący się konwentowicze spędzili w Paradox Cafe, oficjalnym konwentowym lokalu. Knajpa iście nerdowska, stworzona ponoć na potrzeby warszawskiego fandomu, po sąsiedzku ambasada Kanady, kawałek dalej jakiś Sejm. W czasie imprezy imprezowicze upijali się i miło rozmawiali. Około drugiej lub trzeciej godziny bar haniebnie oświadczył, że kończy działalność.

Dyskretny urok konkurencji

Trzecia noc Polconu była fandomowym dylematem. Opisany wyżej sympatyczny Paradox czy obleśna dyska Proxima, gdzie odbywała się pozajdlowa orgia? Większość wybrała Proximę ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo akademika. Było głośno, było fun, tak wielki że pani DJ nie mogła utrzymać pionu, jak ktoś pamięta więcej niż jam, może coś napisać w komentarzach. W dyskotekowych kuluarach zapadła decyzja o realizacji TV show kulturalno-kulturystycznego. Bohaterami będą polscy pisarze fantaści, prowadzącym pewien dopakowany pisarz, opracowane mają być specjalne zestawy ćwiczeń ze statuetkami Zajdla.

No dobra, tera program. Zafundowano nam kilkaset punktów programowych. Jeden z nich miał nawet numer 500, jednak była to mała ściema, było tego ze 250 atrakcji. Sporo tego, jednak (jak w przypadku każdego konwentu) szanujący się zakazanoplanecienin skreślał z miejsca mniej wartościowe atrakcje według pewnego klucza (szczegółów nie zdradzę, znów by się pół fandomu obraziło). Chwali się ogromnie armia twórców, jakich udało się na konwent sprosić. Udało się to mimo tego, że wielu z nich za ten konwent musiało zabulić z własnej kiesy. Listy VIPów nie umieszczamy, bo jeszcze byśmy o kimś zapomnieli.

Jacyś pisarze

Pytanie czy dobrze owych gości wykorzystano? Brakowało mi pyrkonowego wyciskania z nich wszystkich prelekcyjno-panelowych soków. Rekordowa była liczba przybyszów z zagranicy, oby ta tendencja utrzymała się w przyszłości. I fajno gdyby next time gościli tacy pisarze, których książki mam na półce. Fajno że zaproszono nie tylko takich co umieją pisać a również tych co potrafią coś namalować. Dzięki temu np. taki Chris Achilleos dowiedział się, że był autorem okładki informatora pewnego konwentu na ścianie wschodniej („Mogliście się chociaż zapytać!”) i z zaskoczeniem oglądał wydany u nas na początku lat 90-tych album ze swoimi pracami. My dowiedzieliśmy się w zamian, jakie lasie pozowały do jego prac. Polscy pisarze jak zwykle nie zawiedli, mało było „spotkań autorskich”, wiecej prelekcji, na tematy niekoniecznie literackie. Dwudziestolecie twórczości świętował Marek S. Huberath, szkoda ze opuścił konwent bez Zajdlowej statuetki, było pełne anegdot spotkanie z redaktorami i współpracownikami Fantastyki, był niezawodny Jęczmyk i kupa innych perełek, przepraszam że nie jestem wstanie wymienić wszystkich.

Prelekcje były bardzo ciekawe

Jednym ze strategicznych sponsorów Polconu był wydawca gry kompowej Wiedźmin, ci którzy byli na spotkaniu z twórcami chwalą sobie szczególnie intro gry (Bagiński!), oparte na pierwszym wiedźmińskim opowiadaniu. Mówili, że lepsze niż film (doprawdy wielka sztuka – Cmdr JJA)! Gra ponoć już się prawie ukazuje, miejmy nadzieję, że to tym razem prawda.

Program nie składał się z samych prelek oczywiście. Były konkursy, chwalono sklepik z nagrodami, mam tylko wrażenie, że konwentowy tłum troszkę konkursom zaszkodził, łatwiej startuje się/prowadzi je w bardziej kameralnym gronie. Była zona dla miłośników ASG, niestety redaktorzy ZP to cienkie siurki i zgubiły do niej drogę. Zakładam że było fajnie.

Co Huberath robi w sali SW?

Powalała strefa bitewniaków (dla różnych TV to zawsze najważniejsza część conów). Tylu stołów pełnych żołnierzyków nie widziałem jeszcze nigdy. Dzięki zaangażowaniu w konwent Games Workshopu do polski zawitał konkurs dla malowaczy figurek Golden Daemon, ku uciesze gawiedzi konkursowe figurki wystawiono w gablotach. Każdy nerd powinien coś takiego zobaczyć.

Jakaś bitwa
Jakiś pamperek
Jakaś pamperkówa

Jako że chwalenie jest nudne, poczepiam się trochę, bo bez wpadek nie mogło się obejść. Poszukujących praźródeł geekowstwa redaktorów ZP ubawił konkurs strojów, trudno było na niego trafić, organizatorzy zapowiedzieli i opisali go w programie, zapomnieli tylko napisać gdzie i kiedy. Zapomniano też zorganizować jury, w ostatniej chwili nadrobiono to z pomocą łapanki wśród nielicznej widowni. Ci którzy dali jednak radę tam być, nagrodzeni zostali przezabawnym widokiem kultowej ekipy rodem z włoskich teledysków fantasy!

Hail and Kill!

Zawiedli niektóry prelegenci, pokazywanie przypadkowych galerii zdjęć bez jakiejkolwiek selekcji, ściąganie zdjęć i klipów z neta w czasie prelekcji obraża moim zdaniem słuchaczy. Fajno się wcześniej przygotować w domku, drzewiej tak się robiło.

Nieprzygotowany RAZ

Trudno jednoznacznie program ocenić jako całość. Jedni się nudzili, inni biegali między salami, inni jedli salami i pili piwo na schodach. Na Polconie tylko goście honorowi mogli liczyć na zwrot kosztów konwentowania, inni, czy to pisarze czy zwykli prelegenci-ochotnicy musieli liczyć na siebie. Mimo wszystko udało się zebrać niezłą ekipę mającą coś do przekazania. Wybredne fandomdziady gadały tylko, że po konwencie zrobionym z takim rozmachem spodziewały się większego programowego kopa, oczywiście mowa o prelekcyjnej części, bo na inne rzeczy dziady są już za stare.

Zajdel dla ZP

Polcon 2007 zapisze się z pewnością w annałach polskiego fandomu, nie tylko przez wspominane wyżej luksusy. Udała się akcja promocyjna (chyba żaden inny polski konwent nie miał reklam w TV), dzięki czemu zlazło się sporo osób które o takich imprezach nie miały nawet pojęcia. Rekord frekwencyjny pewnie nieprędko zostanie pobity. Pytanie, kiedy kolejna szansa na imprezę o tej skali? Ktoś ze znajomych zastanawiał się, czy warto organizować Polcony w mniejszych miejscowościach, skazując je na góra kilkuset uczestników. Zobaczymy.

Na koniec zapraszamy na tendencyjną relację video i do zobaczenia w postapokalipsiu na Nordconie!

Fot.: Fantastyk, Lord N`A, Garret.

Komenty FB

komentarzy

Komercha

9 Komentarze(y) na Polcon 2007 – relka ZP!!!

  1. snoby sie dobrze bawily?rzygac sie chce…

  2. podro oczywiscie dla legionistow kek i milosnikow picia na schodkach

  3. Fajny opis! Sorry,że nie wrzuciłem swoich uwag. Ale w nagrodę fotke mam nieudaną 🙁

  4. Gruby Charlie na lotnisku w Lublanie // 4 października 2007 at 08:38 //

    nerdy, uruchomilem na wszystkich terminalach w Lublanie (Slowenia) Zakazana a teraz tubylcy i straznicy laza i nie wiedza na co patrza …. a patrza na moja ulubiona fote spiacego Lorda New Age'a na powyzszym conie gdzie i ja miod i piwo pilem POozdrowienia i wreszcie wracam.

  5. Huberath świętował dwudziestolecie a nie dziesięciolecie tfurczośći, Lordzie.

  6. No przeciez sugerowalem ze nie bylo mnie na Polconie!
    No i chcialem sie odmlodzic.
    Czy Komandor raczy to poprawic?

  7. Hubarath Potwór z Głębin!

Dodaj komentarz