Reaping, The/Plaga

Tytuł: The Reaping/Plaga
Produkcja: USA, 2007
Gatunek: Bible thiller
Dyrekcja: Stephen Hopkins, na podstawie scenariusza Careya W. i Chada Hayesów (Dom woskowych ciał, co wiele tłumaczy)
Za udział wzięli: Million Dollar Baby i jej dwa Oskary, niesforna dziewczynka z Mostu do Terabithii oraz z Fabryki Czekolady
O co chodzi: Pani naukowiec bada różne tajemne cuda dziwy na całym świecie, ale w końcu polega na plagach zesłanych (po uprzednich testach w Egipcie) na małe amerykańskie miasteczko.

Obejrzał niniejszy film

Jakie to jest: Najpierw dowiedziałam się, że będzie nowy horror o współcześnie występujących plagach rodem z Biblii. Po premierze dotarły do mnie informacje na temat bardzo złych recenzji tego filmu („Hillary Swank… what are you doing here????”, „pitiful…” etc), nie wspominając o znalezieniu się na niejednej zaszczytnej liście „najgorszych filmów w dziejach”. Moja ciekawość urosła dzięki temu niepomiernie, gdyż produkcja ta zapowiadała się na dzieło z gruntu należące do moich ulubionych – tzw. „horrorów religijnych” klasy B. Jako dziewczę, od małego wychowane na obejrzanej kilkanaście razy Armii Boga, przystąpiłam zatem z zapałem do obejrzenia Czasu żniw, w oczekiwaniu na owocny plon…

Na sam początek otrzymałam przekonującą Hillary Swank w roli pani profesor Katherine Winter, która podczas swego wykładu – zapewne ze względu na rzadko występujący u uznanych naukowych autorytetów młody wiek – podobno błędnie prezentuje omawiane wzory chemiczne. Niemniej jednak, pani profesor z absolutną powagą, uporem i stanowczością stosuje metody „szkiełka i oka” w udowadnianiu naukowego i racjonalnego pochodzenia wszelkich cudów i różnych innych nadnaturalnych niesamowitości. Co więcej, jest niezwykle skuteczna w swych działaniach i za każdym razem udaje jej się znaleźć logiczne wyjaśnienie badanych wydarzeń.

Film zaczyna się z hiczkokowskim impetem – może nie od razu od trzęsienia ziemi, ale od tajemniczych, płonących znaków na zdjęciach wspominanej pani naukowiec oraz serii niezwykłych wydarzeń w miasteczku Haven w Luizjanie. Na prośbę znajomego nauczyciela z Haven, Katherin rusza walczyć z przesądami i zaściankowością niosąc kaganek oświaty amerykańskiej lower-middle class, uzbrojona w niezachwianą pewność siebie, asystenta – Murzyna słusznej postury, kosmiczny kombinezon oraz baterię probówek. Jak to bywa w tego typu produkcjach, trafia kosa na kamień i okazuje się, że pani naukowiec ma nagle niezły orzech do zgryzienia. Wygląda na to, że senna mieścina faktycznie doświadcza serii plag identycznych, jakie wg Biblii miały miejsce tysiące lat temu. Co więcej, plagi w jakiś sposób wydają się być związane z małą blond dziewczyneczką, mieszkającą pod lasem wraz z rodziną, wyklętą przez fanatycznie religijną lokalną społeczność.

Plagi Egipskie, obrazowo opisane w Księdze Wyjścia, to dziesięć klęsk wymierzonych Egiptowi przez Boga. Jak pamiętamy, miały one przekonać faraona, aby zgodził się na opuszczenie Egiptu przez Izraelitów i objawiły się Egipcjanom przekonująco w następującej kolejności: przemiana Nilu i całej wody w Egipcie w krew, żaby, komary, muchy, pomór bydła, wrzody, grad, szarańcza, ciemność, śmierć pierworodnych. Pokuszę się tutaj o komentarz, że zasadniczo omawiany materiał źródłowy stanowi doskonały i gotowy właściwie scenariusz do uprawiania widowiskowej sztuki filmowej, ze sprawdzonym dramatyzmem sytuacyjnym (vide Mumia 1- Cmdr JJA). Co ciekawe, plagi egipskie do czasów dzisiejszych fascynują naukowców, którzy faktycznie analizują je ze świeckiego punktu widzenia i tworzą pozareligijne koncepcje ich pochodzenia (najbardziej powszechna to wybuch wulkanu i jego konsekwencje – omówienie tej teorii pojawia się zresztą w filmie).

Trącanie żaby krzywym drewienkiem

Tym niemniej, ów materiał źródłowy, potraktowany zbyt dosłownie, zbyt poważnie, bez uwzględnienia metafor i niedopowiedzeń, które mogłyby stanowić o oryginalności i sile tego obrazu – bardzo traci. Bardzo.

Przede wszystkim, całość jest znacząco przewidywalna. Można uznać, że akcja rozwija się w miarę sprawnie, stopniowo budując nastrój zagrożenia (chociaż użyto sprawdzone, kinowe chwyty zapewne zgodnie z regułą, że „ja lubię piosenki, które znam”). Pojawiają się klasyczne, dobrze znane skądinąd scenki – znaki układające się w zagadkę do rozwiązania (zawsze mnie to fascynowało – na jakiej pokrętnej podstawie zakłada się, że nieucieleśnione siły zła mają ochotę prowadzić intelektualną gierkę z wybranym bohaterem, czekając aż znajdzie on stare książki albo wycinki z gazet i przeczyta odpowiednią przepowiednię czy legendę, która da mu gotowe rozwiązanie na wszystko, co się dookoła niego dzieje!); dalej – znaczące koszmary senne, cienie, wizje, hałasy, szepty, gasnące nagle światła; cmentarze, kości, stare ruiny, mroczne kulty; tajemniczo otwarte nocą okiennice, powiewające firanki itp. To sprawia, że czasem spokojniejsze, bardziej nastrojowe sceny trochę się znudzonemu widzowi dłużą (w tych samych momentach twórcy filmu zapewne fascynują się, jako to straszny film nakręcili, wow!). Kultowa jest scena stanowiąca kwintesencję prawd filmu , kiedy kobieta zbudzona przez coś tajemniczego w środku nocy, wstaje, wychodzi z wielkiego, starego domu do ciemnego ogrodu, a następnie – w świetle niebieskawej poświaty, oczywiście – kroczy BOSO przez trawnik, w cienkiej, białej, niewygodnej acz powiewnej koszuli nocnej (nie sądzę żeby w ogóle jakakolwiek współczesna kobieta była sobie nawet w stanie kupić coś takiego) w kierunku światła i hałasów niewiadomego pochodzenia! Nie da się też ukryć, że historia Katherine okazuje się w końcu niezwykle banalna – była misjonarka traci wiarę w wyniku osobistej tragedii i zostaje wystawiona na próbę w obliczu powtórnych biblijnych wydarzeń. Oczywiście, przedstawienie odwiecznego sporu „nauka – wiara”, odpowiedź na pytania, czy wszystko da się wyjaśnić racjonalnie, itp. mogłoby, zaznaczam – MOGŁOBY okazać się tutaj ciekawe – ale niestety, się nie okazało.

No dobra, przyznam, nie ogląda się tego aż tak źle – film ma ładną kolorystykę, ciekawie prowadzoną kamerę; całość jest dzięki temu dość ekspresyjna. Ma też inny jasny punkt – w pewnym momencie jesteśmy świadkami dość niespodziewanego jak na to dzieło (tadam! nareszcie!) zwrotu akcji, który całość fabuły stawia nagle (tadam! tadam!!!) w nowym świetle.

Niestety horror to męski gatunek filmowy – to, czy jest dobry, czy nie, można ocenić po tym, jak kończy… A jeśli kończy się, tłumacząc widzowi wszystko, co się działo, jak krowie na rowie, odkrywając wszystkie karty i usuwając wszelkie niedopowiedzenia, podając dosłowną, wręcz prymitywną i mocno naciąganą interpretację… no to jak w życiu – sam się ośmiesza, a widzowi pozostaje druzgocący niesmak… „Wszystko, co ten film zbudował sobą od początku, zostało pod koniec kompletnie zrujnowane” (by Commander JJA).

Niemniej jednak, obejrzeć nie bronię…

Ocena 1-5:
Nastrój: 4
Kolorki: 5
Powaga Hillary Swank: 5
Straszność: 2
Śmieszne zakończenie: 5
Fajność: 3

Cytat: Our Lord is a good Lord… but don’t push it.

Ciekawostka przyrodnicza: Premiera filmu była wielokrotnie przekładana. Zwykle przyczyna takiego stanu rzeczy leży zazwyczaj w ewidentnej słabości wynikowego materiału. W tym przypadku jednak wygodnie można powołać się również na znaczącą przerwę w zdjęciach z powodu huraganu (sic!) Katrina.

Written by: Dro

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

6 Komentarze(y) na Reaping, The/Plaga

  1. recka mi się podobała, mimo ostrożnego, przez recenzenta, unikania faktu, że film to kupa – jednak go obejrzę, chocby z ciekawosci 🙂

  2. A napiszta ze to szit

  3. gdyby to byl shit to nie znalazlby sie na ZP. to wartosciowy shit.

  4. usnąłem w połowie filmu, moja Pani mnie obudziła na grand finale ale w sumie niepotrzebnie 🙂

  5. My mieliśmy na końcu spory ubaw z Commanderem:)

  6. typowe filmidlo..oglada sie dobrze, ale sensu to ma malo…z trailera pamietam zapowiadalo sie swietne kino, no ale tylko zajawke ten film ma dobra…Morrisey calkiem niezly, tylko co z tego skoro zamordowal sie zawodowo Instynktem…i co w takim czyms robi Hilary Swank?

Dodaj komentarz