Independence Day/Dzień niepodległości
Tytuł: Independence Day/Dzień niepodległości
Produkcja: USA, 1996
Gatunek: Komedia
Dyrekcja: Ronald Emmerich
Za udział wzięli: Will Smith, Jeff Goldblum, Bill Pulman, reszty nie znam
O co chodzi: Kosmici atakują Ziemię, Amerykanie bronią.
Jakie to jest: W krótkich słowach, ten film to debilizm do kwadratu. Absolutny szczyt duetu kretynów Emmerich-Devlin (tychże autorów Godzilla to Kieślowski w porównaniu z ID4). Choć zajmuje on równorzędne miejsce jako syf mego życia wraz z Armageddonem, jest jednak o włos bliżej końca skali. Nie jest tu jednak debilizmem pomysł ataku kosmitów, o nie. Tragedią tego kiczu jest to, że (podobnie jak Armageddon) marnuje świetny pomysł. Przy zaangażowanych środkach i obsadzie mógł to być genialny film (tak wynikało zresztą z trailerów), a wyszło coś, na widok czego normalni ludzie z krzykiem rzucają sie z okna.
Jakby w filmie nie dość było syf-scenariusza, to jeszcze sypie się tu widzowi sól w oczy w postaci nachalnej demonstracji PC. Główni bohaterowie – Murzyn, Żyd, oprócz tego „zwykła kobieta”, dziecko i pies. Brakuje jeszcze tylko mniejszości seksualnych (bo film musi być dla dzieci). Oczywiście wszysycy muszą przeżyć na końcu, a alkoholik w pijackim widzie ratuje świat. Ludzie, ja jestem tolerancyjny, ale nie wobec tego steku bzdur. A, byłbym zapomniał – każdy o tym wie, ale nie mogę pominąć tego w tej wyczerpującej recenzji – wszyscy ludzie na Ziemi dostają nadludzkiej motywacji po wystąpieniu Prezydenta USA, którego odtwarza, beznadziejny jak zwykle, Bill Pulman. I jeszcze kretyńskie pseudośmieszne tekściki, które wszyscy wygłaszają w obliczu globalnej zagłady – można faktycznie płakać ze śmiechu nad stanem umysłowym scenarzystów.
Emmerich ponownie serwuje w Ameryce europejskie kino w najgorszym możliwym znaczeniu tego słowa (Europa w służbie chwały USA), a to, co robi dla gatunku SF jest po prostu zbrodnią. Koleś, który swoją wiedzę o fantastyce czerpie chyba z ruskich kreskówek i teledysków, śmie podnosić rękę na takie święte tematy jak najazd kosmitów czy Godzilla. Powinno się go gdzieś zamknąć i zabronić komunikacji ze światem zewnętrznym.
Myślę, że gdyby dane mi było przemontować film z gotowego materiału, byłbym w stanie sklecić coś o niebo lepszego. W filmie jest sporo świetnych scen – UFa nad miastami, walki myśliwców, wnętrze statku kosmitów, Obcy w słoju w Area 51 (nota bene – ludzie z prawdziwej Area 51 chyba popadli w alkoholizm po zobaczeniu jak zostali tu przedstawieni). Jednak wszystko to ginie pod ogromem dna i mułu, jakim jest fabuła, laptopy przesyłające Obcym wirusy, ludzie latający F/A-18 po 5-minutowym przeszkoleniu teoretycznym i inne totalne bzdety.
Tę mało entuzjastyczną recenzję kończę słowami: Ratuj swój mózg, nie oglądaj tego!
Ocena (1-5):
Gwiaździsty sztandar: 5
Poprawność polityczna: 5
Pozory realizmu: 0
Efekty: 3
Fajność: 0
Ciekawostka przyrodnicza: W oryginalnym zakończeniu bohater-alkoholik ratował świat wbijając się w statek Obcych w dwupłatowcu z przyczepionymi rakietami. Jednak na pokazach testowych publika uznała to za mało przekonujące (ciekawe, jak wyrobili przez wcześniejszą część filmu) i zmienili to na F/A-18 w ostatecznej wersji. Teraz autentyzm bije po oczach!
Written by: Młody Commander John J. Adams
Uwaga: Recka zabytkowa, data pierwszej publikacji: 21.09.2000
Nic dodać, nic ująć.
łe tam, dobry film! idealny do wciągania popcornu, popijaniu coli i macaniu panienki siedzącej obok. człowiek ma zajęcie i zero wyrzutów sumienia, że filmu nie oglądał 🙂
Maxymalny shitex, czyli.
Zgadzam się, że to szit ale za jedno, a raczej dwie rzeczy pochwała się
należy. Mecha-projekty technologi kosmitów, i powrót do tradycyjnych metod filmowych (modele i latarka do tworzenia refleksów zamiast komputerów na masową skalę)
Powiedział bym inaczej Emmerich naprawde potrafi zapanować nad natłokiem akcji ,może sie ktoś śmiać ale nie wielu reżyserów (wyrobników) to potrafi i nie boi sie stojących za nim producentów z walizką pieniędzy (dajcie np 200 mln zielonych Carpenterowi którego uwielbiam a sie facet ugotuje i dostanie palpikacji serca).Inna sprawa że realizuje fajne pomysły ale beznadziejne scenariusze.Każdy jednak przyzna że gdyby cały film utrzymać w klimacie początkowej inwazji obcych beż zbędnych pierdół to film byłby klasykiem nad klasykami (wojna światów sie chowa)