Mission: Impossible-2

Tytuł: Mission: Impossible-2
Produkcja: USA, 2000
Gatunek: Eastern
Dyrekcja: John Woo
Za udział wzięli: Tom Cruise, Thandie Newton, Ving Rhames
O co chodzi: Zły koleś kradnie superwirusa, dobrzy kolesie go szukają.

Jakie to jest: Po wielu perturbacjach i zmieniających się propozycjach reżyserów (Brian De Palma, Oliver Stone) M:I-2 wylądowała u Johna Woo. Widać to od pierwszych ujęć, bo choć film jest w 100% amerykański i stara się taki być, niektóre akcje do złudzenia przypominają to, co można zobaczyć w produkcjach Jackie Chana. Osobiście uważam Woo za świetnego reżysera, ale M:I-2 jest zdecydowanie jednym z jego słabszych filmów (mało widziałeś – dopisek 2007), zwłaszcza po Face/Off. Odchodzimy w nim od dobrego zamerykanizowanego easternu w kierunku hongkońskiej szmiry, tyle że za duże pieniądze.

Sequel ten absoulutnie ma się nijak w stosunku do części pierwszej – ogólne założenia i bohaterowie są niby ci sami, ale o ile M:I wymagała minimum zaangażowania intelektualnego w oglądanie, o tyle w drugiej części wystarczy wyjąć popcorn i chłonąć obrazki z ekranu – wszystko jest super klarowne. Autorzy starali się sztucznie zagmatwać akcję motywem ze szczepionką na wirusa i licznymi sztuczkami ze zmianą twarzy, ale nie może się to równać z mistrzowską konstrukcją scenariusza „jedynki”.

Film przechodził podczas swej produkcji liczne trudności i to widać. Cały sprawia wrażenie robionego w pośpiechu totalnego niskobudżetu – jest właściwie tylko jedna plenerowa scena z większą ilością ludzi – na wyścigach konnych. Cała reszta to rzeczy kręcone w ubogim scenograficznie studiu lub na jakimś pustkowiu – raczej nie równa się to z typowym rozmachem filmów akcji, przypomina prędzej film telewizyjny. Także scena katastrofy samolotu pasażerskiego jest raczej mało spektakularna. Braki te stara się nadrobić Woo swoim klasycznym montażem i użyciem zwolnionego tempa gdzie tylko się da. Wraz z innymi typowymi dla niego motywami (gołębie, strzelanie z dwóch gunów) daje to ładny wizualnie efekt, ale jako całość film nie jest zbyt widowiskowy. Parę ładnych scen akcji niestety nie jest w stanie załatać ogólnego kiepskiego wrażenia całokształtu.

M:I-2, jak słusznie zauważył jeden z moich znajomych, kręcony był według nowej koncepcji filmu akcji. Zamiast dotychczasowego schematu „10 minut akcji co 10 minut” mamy „godzinę akcji co pół godziny” – szkołę wprowadzoną przez The Phantom Menace. Większość akcji jest skoncentrowanych w jego drugiej połowie i leci praktycznie non-stop. Dialogi praktycznie istnieją wyłącznie w formie szczątkowej, tylko po to, by popchnąć fabułę do przodu. Jeśli chodzi o jakiś głębszy rozwój poszczególnych postaci, to możecie o nim spokojnie zapomnieć.

W podsumowaniu mozna stwierdzić, że Miszyn-2, jest odmóżdżoną, przyśpieszoną wersją oryginału nakręconą w Hong Kongu. Ogląda się go w miarę przyjemnie, ale niestety jest on tylko przeciętny. Wielu ludziom odpowiada obrana przez filmowców koncepcja, więc sukces finansowy film ma zapewniony, ale można odnieść wrażenie, że adresowany jest do kogoś kompletnie innego niż oryginał. Być może wreszcie dresiarze i fani Britney będą mogli powiedzieć, że podobają im się inteligentne thrillery, takie jak M:I.


Ocena (1-5):

Zwolnione tempo: 5
Zgodność z konwencją oryginału: 1
Akcje i fikołki: 5
Fajność: 3

Ciekawostka przyrodnicza: Kręcenie M:I-2 przedłużało sie niemiłosiernie. Po paru latach bujania się z różnymi reżyserami i scenariuszami, ruszyły w końcu zdjęcia w Australii. Szły generalnie jak po grudzie i w biegu jeszcze poprawiano scenariusz, tak że w efekcie przekroczono planowany termin o parę miesięcy. W dodatku ekipa wynajmująca nowe studia Foxa w Sidney popadła w konflikt z Lucasfilmem, który już rozpoczynał tam preprodukcję Epizodu II. Film był praktycznie gotowy na gwiazdkę 1999, ale z różnych dziwnych powodów przeniesiono jego premierę na lato 2000.

Written by: Młody Commander John J. Adams

Uwaga: Recka zabytkowa, data pierwszej publikacji: 1.10.2000

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

1 Komentarz na Mission: Impossible-2

  1. ten film to niestety kupa jakich mało a pan Woo dla mnie nigdy nie był i raczej nie będzie dobrym reżyserem, nawiązując do oceny filmu to właśnie walki i owo zwolnione tempo są najbardziej irytujące i w dużej mierze odpowiadają za kiepski klimat (jego brak? ) filmu w porównaniu z jedynką

Dodaj komentarz