Jungle Hunt

Dawno temu, gdy miałem 7 lat a Papcio Chmiel kończył Księgę XV, w której Tytus testował Wkrętacza, firma Taito wydała dość kultową zręcznościówkę – Jungle Hunt. W sumie nie do końca „Jungle Hunt” gdyż pierwotnie, na automatach, ukazała się pod tytułem „Jungle Boy”.

Bohater, dzikus z nagą klatą, skacząc po lianach ratował ukochaną przed zwyczajowo głodnymi kanibalami. Skojarzenia z Tarzanem były tak oczywiste, iż Taito zmuszone było zmienić tytuł na Jungle Hunt a „prawie” Tarzana ubrać w safari ciuchy i nazwać Sir Dudley, z głównego menu wyleciał również tarzani okrzyk. Reszta pozostała bez zmian. Panna Penelopa wisi nad kotłem z wrzątkiem, a Sir Dudley wyrusza na misję.

Zabawa składała się z 4 etapów:

1) Skakanie po linach. Każda z nich poruszała się z inną prędkością, tak więc kolejne skoki trzeba było dokładnie wymierzyć. Gleba kończyła się natychmiastowym zejściem naszego bohatera. Oprócz tego, na wyższym etapie trudności (był dostępny po uratowaniu Penelopy) skoki utrudniały nam siedzące na linach małpki (pozdrowienia JJ Adams 🙂 ) Dodajmy jeszcze, że w Jungle Hunt oryginalne liany zastąpiono linami (które, jak wiadomo, występują w dżunglach w dużej ilości – Cmdr JJA), co by się także nie kojarzyły z Tarzanem. Spadkobiercy Edgara Rice’a Burroughsa mieli naprawdę niezłych prawników.

2) Rzeka. Na wątłe, kilkupikselowe ciało Dudleya czyhały krokodyle i ogromne bąble powietrza. Ci zręczniejsi dźgali krokodyla w miękkie podbrzusze nożem (tylko w przypadku zamkniętej paszczy), ale łatwiej było ominąć bestię. Inny kontakt z gadem równał się utracie życia. Zaawansowany poziom trudności to więcej aligatorów i bąbelków.

3) Rundka pod górę utrudniona przez turlające się głazy. Dozwolone było skakanie, klękanie a machając joyem na boki spowalnialiśmy bieg naszego bohatera. Etap trudniejszy to częstsze i większe głazy.

4) I ostatni, czwarty etap. Skacząc nad dwójką kanibali (tylko w przypadku gdy takowy opuści dzidę) Dudley łapie wrzucaną do gara Penelopę. W tym momencie gra muzyczka, podziwiamy napis „Congratulations!”, dostajemy buziaka a komputer wyświetla na ekranie „I love you”. Ech, te czasy.

Gra, mimo, że krótka i w miarę prosta, uzależniała niesamowicie: „Jeszcze tylko raz spróbuję, jeszcze tylko jeden etap”. Z czterech poziomów najfajniej wspominam ten pierwszy z linami. I cholerne małpki.

Z ciekawostek: plota głosi, że Taito tak się wystraszyło sprawy o prawa autorskie, że istniała jeszcze trzecia, mega tajna wersja gry zwana „Pirate Pete”, w której kanibali zamieniono na piratów. Dowodów brak, a Pirate Pete jest nie sprawdzonym Atari-urban-legend.

I na koniec: gra ukazała się również na ColecoVision, C-64 oraz jako część zestawu Taito Legend na PC, PS2 i Xboxa. Wersja japońska nazywała się Jungle King.

Chwila wspomnień:

Komenty FB

komentarzy

Komercha

Dodaj komentarz