Deus Ex: Human revolution.

Homepage Forumy Od rzeczy Blubry Deus Ex: Human revolution.

  • This topic is empty.
Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • Autor
    Posty
  • #5289
    Bezel
    Participant

    Szczerze mówiąc podchodziłem do tej gry z niejaką obawą. Po genialnej jedynce, dwójka to była tragedia – mała interakcja z otoczeniem, płytkie wątki, nudna fabuła, brak systemu RPG, ch*jowe wszczepy, itd. Pierwszy Deus Ex był jak objawienie – dosłownie gdyż tytuł odnosi się do łacińskiego zwrotu oznaczającego "ducha w maszynie" a także postać w sztuce teatralnej która szybo rozwiązuje akcje (takową postać spuszczano z góry na linie w starożytnych grackich teatrach).

    Pierwszy DE:X był jak najbardziej FPS z rozbudowanym systemem RPG. Tyle że dróg do osiągnięcia celu było wiele – inwestowałeś w hakowanie komputerów – wieżyczki rozwalały za ciebie wrogów. Stawiałeś na broń ciężką- niszczyłeś roboty z rakietnicy czy działa plazmowego. Do tego setki kilometrów spędzone na łażeniu po tunelach wentylacyjnych, interakcja z otoczeniem i ze światem gry – można było pomóc właścicielowi hotelu i jego córce, jakiemuś ćpunowi itd. Tutaj mamy to samo, do tego dochodzą super rozbudowane wątki dialogowe, system walki wręcz, hakowanie komputerów wymagające pewnej taktyki. Brakuje tylko włamywania się do zamków, no ale może za dużo już gram w Skyrim :).

    Grafika – jest dziwnie… sterylna, ale ma swój urok. Gra jest świetnie zoptymalizowana – na moim ENGTS 250 hula na najwyższych wysokich rzadko się zacina. Można przyczepić się że w grze w której wątek rozmów z NPC stanowi bardzo ważną rolą (ba chyba najważniejszą) system mimiki NPC (i w ogóle wygląd twarzy) jest średnio odwzorowany. To nie znaczy że jest zły, chodzi o to że można by go było lepiej wykonać tak jak np. w RAGE.

    Fabuła – nie będę spolerował- główną osią fabuły jest odpowiedź ludzkości na cyber-implanty tzw. wszczepy (kolokwialnie – "druty") zwiększające ludzkie możliwości tzw. transhumanizm. Tak radykalna technologia wywołuje ogólno-narodowe napięcia, strajki i protesty, gdyż zwykli, normalni ludzie (których np. nie stać na wszczepy) zaczynają obawiać się swoich cyber pobratymców i postrzegać ich jako zagrożenie. Z drugiej strony korporacje prowadzące badania nad wszczepami uważają połączenie ludzi z maszynami jako następny krok w ewolucji ludzkości. Nasz bohater który w wyniku odniesionych obrażeń otrzymuje wszczepy które ratują mu życie, sam (podczas gry) musi sobie wyrobić zdanie na ich temat (moje zdanie było jak najbardziej pozytywne :)). Czy jest to nadzieja na rozwój ludzkości czy też jej zguba – a może jest jakieś inne wyjście? Polecam"Summa technologiae" Stanisława Lema w których pisał o "technologicznej osobliwości" przedstawionej właśnie w DE:HR.

    Otwarty świat gry. Tutaj DE:HR objawia swoje prawdzie oblicze RPG (bo dla mnie RPG to jak sam skrót wskazuje najważniej to ogrywanie roli postaci). Możemy rozwiązywać zadania na wiele sposobów, czy poprzez dyplomację (wiele opcji), walkę, skradanie się (znowu tunele wentylacyjne :)!) itd.

    Wszczepy – zastępują rozwój postaci w stylu RPG, ale są naprawdę przydatne i funkcjonale w szczególności wszczep społeczny – zainstalowałem go na początku rozgrywki myśląc "aaa przyda się później&". Myliłem się – jest to jeden z najważniejszych modyfikacji postaci w grze. Dzięki temu wszczepowi gracz IMHO może czuć się naprawdę nadczłowiekiem. Nie dlatego że jest się silniejszym czy szybszym od normalnych ludzi, ale dlatego, że mamy przewagę nad zwykłymi ludźmi (NPC) jeżeli chodzi o wpływ na ich osobowość. Sam wątek prowadzenia dialogów jest swego rodzaju mini-gierką Do tego wszczep społeczny rzeczywiście pomaga w mechanice i fabule gry. Można spekulować że DE: HR może przypaść do gustu żeńskiej części gracze ze względu właśnie na możliwość rozbudowanego systemu dialogowego (z racji że kobiety lepiej odczytują sygnały niewerbalne u ludzi, które stanowią de facto 80% wypowiedzi). 😀

    Porównując moc wszczepów znanych z pierwszego Deus Ex miałem obawę że masz protagonista będzie silniejszy do JC który posiadał nano-wszepy. Tak oczywiści nie jest – pierwszy poziom niewidzialności to tylko 3 sec. na jedną baterię. Właśnie baterię – duży plus za ich używanie w grze, bo wychodziło by na to że tak potężne wszczepy nie wymagają jakiegoś źródła zasilania.

    Ogromnym pozytywem jest bardzo dobra sztuczna inteligencja. Przeciwnicy nie stoją jak kołki, mają oczywiście ustalone trasy ale tam coś pójdą, tam coś poklikają na komputerze, rozglądają się, zatem jest super. Poza tym – NPC zachowują się różnie od sytuacji – gdy jesteśmy cywilem czy włamywaczem.

    Wizja przyszłości. Świat Deus Ex nie odbiega od innych przedstawionych w produkcjach z gatunku SF. Raczej przedstawia najbardziej prawdopodobny rozwój ludzkości – roboty, korporacje potężniejsze od państw narodowych, potęga ekonomiczna i technologiczna Chin, cyber-implanty itd.

    Podsumowując – Deus Ex: Human revolution to gra jak interaktywny film SF. Ktoś (być może fan) wziął to co było najlepsze w oryginalnym Deus Ex, dorzucił wiele ciekawych pomysłów i dodał to tego dobrą grafikę. Gra jest super – mogę ją polecić każdemu fanowi gry Deus Ex jaki i fanom cyber-punk.

    #5290
    MIKET
    Participant

    HR mi się również podobał, choć nie bez "ale".

    Fabuła faktycznie jest spoko, choć ilość misji głównych i pobocznych niestety na kolana nie powala przez co czas grania jest tu znacznie krótszy niż w innych RPG w które ostatnio miałem okazję grać (i nie mówię tu nawet o Skyrim). I faktycznie zajebiste zakończenie.

    Grafika – masz rację, że sterylnie jednak tak, ma to swój klimat który mi osobiście bardzo podszedł.

    Lokacje – i plus i minus. Z jednej strony zróżnicowane, z drugiej strony jest ich mało. Za mało i za mało da się w nich cokolwiek zrobić, niewiele więcej ponad misje główne/poboczne, a przydałoby się w tym więcej życia i więcej swobody, do której coraz bardziej przyzwyczajają nas nowsze gierki.

    Postać i skille – faktycznie spoko, na początku żałowałem (przyzwyczajony już z choćby z ME) że nie mam wpływu na wygląd swojej postaci ale co tam. Po kilku godzinach odeszło to w niepamieć 😉 Skille faktycznie fajne, do etapu 3/4 gry naprawdę sporo myślałem nad tym w co wpakować zebrane punkty, nawet do tego stopnia że je oszczędzałem i gdy dochodziłem do momentu że bez kolejnego punktu w X czy Z nie pójdę dalej to wtedy dodawałem skill. Bardzo fajnie zrobiony ten system, fakt, że na końcu miałem praktycznie wszystko co chciałem mieć, ale przez niedźwiedzią część gry naprawdę obchodziłem się z ich niewielką ilością skilli.

    Jako RPG – kurde tutaj mam mieszane uczucia, bo niby są skille, niby faktycznie daną misję można przejść na kilka sposobów, czy to wejść do budynku od dachu, czy od kanałów, czy to dogadać się z kimś – ale poza tym mam wrażenie że to tylko mydlenie oczu i gra i tak jest dosyć liniowa jak na RPG.

    Aha no i sprawa bossów – tu jest ból, co prawda nie miałem większych problemów ale fakt, że niezależnie czy gra się jak czołg i strzela do wszystkiego co chodzi, czy też (jak ja to robiłem) po cichu – to i tak z bossami walka ogranicza się do strzelania z całego arsenału. A szkoda, bo można by tu wymyślić jakieś bajery i wiele przy tym myśleć nie trzeba. Eidos już się do tego zarzutu przyznał, szef powiedział że to był zje**ny motyw tej gry, ale zrzucił w sumie to na barki osobnej firmy która ponoć zajmowała się samymi walkami z bossami…dziwne.

    Mimo to gra bardzo przyjemna, nie wiem czy do niej wrócę (może kiedyś) ale na razie nie chce mi się jej przechodzić po raz drugi. Ma magię, dzięki czemu to dla mnie 7/10, może nawet 8.

    Aha – grałem bez dodatku, ponoć fajny ale skopane jest to, że po graniu nim, otrzymane w nim skille nie przechodzą na grę główną.

    #5291
    Rif Starfire
    Participant

    Właśnie ogrywam Brakujące ogniwo i jest równie miło co w podstawce.

    Skille nie przechodzą na grę główną, gdyż gramy w owe DLC jako osobną misję wybieraną z menu głównego.Nie wiem na ile można to uznać za skopanie, skoro i tak w wątku głównym w tym momencie jesteśmy już niemal jak rambo. Zresztą ja gram na cichacza, a DLC można ukończyć bez użycia praksisów i bez jednego wystrzału (łącznie z powaleniem bossa).

    Historia opowiedziana dotyczy momentu w wątku głównym, gdy wkradamy się na statek w Hengshy. Na statku Jensen zostaje wykryty, a zabawa wkrótce przenosi się na morską/oceaniczną stację Beltower. Z tego co się na razie orientuję rozszerza wiedzę m.in. na temat Hydry i produkcji doń panienek (dronów).

    Grafa trochę monotonna, ale klimat został zachowany. Rozszerzenie warte swej ceny, w odróżnieniu od tycich DLCk-ów z ME2.

    #5292
    Carbon Unit
    Member

    Mi pasił D:HR i nie pasił jednocześnie. Całego nie przeszedłem, za dużo gier w tym czasie było. Mam nadzieję wrócić do tego kiedyś i dokończyć. Mi się najbardziej podobało to, że mogłem zacząć ze snajpery, podlecieć na Commando i wszystkich wyrżnąć w pień, ale też mogłem się cichaczem zakraść, ogłuszyć albo w ogóle przejść obok.

    P.S. Mam jakieś dziwne wrażenie, że opisywałem tu już D:HR ale to pewnie pod jakimś newsem było, hmmm.

Viewing 4 posts - 1 through 4 (of 4 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.