Sabotage

Tytuł: Sabotage
Produkcja: USA, 2014
Gatunek: Milicyjny
Dyrekcja: David Ayer
Za udział wzięli: Arnold, Sawyer, Avatar, Alcide, niedoszły War Machine
O co chodzi: Grupa policji vs. drug lordy

Jakie to jest: Ciut nietypowa recka jak na ZP, ale co ja poradzę, że lubię dobre kino policyjne, a zwłaszcza filmy mojego kumpla Davida Ayera. Jednak czy Sabotage jest dobrym kinem? Trailer niby obiecywał mega-epę, a ostatecznie wyszedł film raczej ciężki i nie do końca trzymający się kupy.

Ale po kolei: w odróżnieniu od innych hardcore-policyjnych filmów Ayera już sama fabuła specjalnie realizmem nie powala: jest sobie w Atlancie dowodzony przez Arnolda super oddział DEA – sami ultra wymiatacze, ex-SEALs itp., działają poza wszelką kontrolą i regulaminem, areszty to dla nich zbędna fatyga. No i podczas jednego z zajazdów na posiadłość drug lorda zdobywają 10 mln ziela, które następnie wyparowuje. No i teraz podejrzenie pada oczywiście na naszych dzielnych komandosów, którzy zostają zawieszeni i starają się dojść do tego, kto zajumał kasę – jednocześnie oganiając się od zabójców karteli narkotykowych i innych osób szukających zaginionej waluty.

SWATowanko

SWATowanko

Proste? Nie do końca. Ayer jak zwykle stara się ukazać, w jaki sposób na ludzi wpływa posiadanie władzy policjanta – a w tym wypadku zwłaszcza władzy mega killera. Jak wiadomo, w filmach i scenariuszach tegoż autora (Training Day, End of Watch, S.W.A.T., Dark Blue) dominują dwa podstawowe motywy: czystych jak łza policjantów-idealistów i skorumpowanych sukinsynów, przy czym rzadko kiedy „prawda leży pośrodku” – jesteś albo na maksa jednym, albo drugim. Tu jednak nie jest to tak prosto określone – oddział DEA składa się z indywidualności, zarówno pod względem wizualnym jak temperamentalnym, co powoduje, że nasz zbiorowy bohater nie jest już tak jednoznacznie skrojony. Dobrze to oddaje też fakt, że charakteryzator mocno postarał się, abyśmy nie rozpoznali tak od razu Sama Worthingtona, Josha Hollowaya czy nawet Joe Manganiello – styl każdego z DEA-owców jest mocno odmienny. Każdego z kolesi (i lasek) kręcą inne motywacje i prześladują inne strachy – i śmiem powiedzieć, że właśnie różnorodność podstawowej ekipy to główny atut filmu. No i co najważniejsze, potwierdza sie, że nawet na największego killera można znaleźć sposób i każdy ma jakiś słaby punkt.

Cześć, Sawyer

Cześć, Sawyer

Sam Arnold bardzo daje radę w nietypowej dla siebie roli (tak, tak, wiem, że Arnold z niejednego pieca aktorskiego hamburgera jadł) podstarzałego policjanta po przejściach, który stara się utrzymać w kupie jednocześnie swoje życie, swoją psychę i swoją ekipę. Nieźle wypada jako znający życie mentor, który jest już skrajnie zmęczony swoją robotą i tym, co z nim zrobiła. Inna świetna postać to policjantka Caroline (Olivia Williams), która aktorsko ewidentnie błyszczy, a sama jej rola jest kluczowa dla fabuły. Stara się ona jednocześnie wyjaśnić sprawę zaginionych pieniędzy, morderstw ludzi z ekipy Arnolda, a także wgryźć się w hermetyczny świat pogromców narkomanów i zrozumieć dysfunkcję naszej ekipy. Oczywiście powoduje to, że wnet z outsidera staje się ona głównym spowiednikiem naszych zabijaków z Arnoldem na czele.

Stary człowiek i strzela

Stary człowiek i strzela

Jak wspomniałem, Sabotage jest filmem ciężkim. Podobnie jak inne filmy Ayera jest mega brutalny – już pierwsza scena służy jako dobry filtr dla głąbów, którzy przyszli z laską na randkę do kina i weszli na betona na film, o którym nic nie wiedzą. Nożowania, patroszenia, zastrzeliwanie na wiele sposobów – te i inne atrakcje czekają na nas podczas seansu. Mamy też pościgi samochodowe, strzelaniny i inne podchody, ale jest to nadal akcja mocno hardkorowa, a nie jakieś hollywoodzkie hop-siup. Co ciekawe, SWAT-wejścia w wykonaniu naszej super ekipy z jakiegoś powodu, nie porażają realizmem. Zabawne jest, kiedy Arnold tłumaczy wieloletnim weteranom wchodzenie do pomieszczenia czy krojenie torta.

W Starych Kiejkutach kręcili

W Starych Kiejkutach kręcili

No i ostatecznie, Sabotage jest filmem dalekim od ideału. Scenariusz najwyraźniej cierpi na chorobę licznych poprawek – a trzeba dodać, że drugim scenarzystą jest Skip Woods który jeszcze żadnego naprawdę dobrego scenariusza nie napisał (co prawda A-Team, ale też A Good Day to Die Hard, Hitman, Wolverine pierwszy). W przypadku dość delikatnej intrygi nie wyszło to na dobre dla filmu, a zwłaszcza dla zakończenia, które radykalnie odstaje od reszty. Zakończenie to ewidentnie jest też nakręcone poniewczasie w jeden dzień – zresztą lektura Trvii na IMDB utwierdza nas w przekonaniu, że całość miała zakończyć się zgoła inaczej. Cała masa głupotek logicznych i fabularnych niestety niszczy efekt dobrego aktorstwa i dobrej reżyserii.

Ayer ewidentnie starał znaleźć się jeszcze nowy aspekt pracy policyjnej do przedstawienia w filmie, jednak z jakiegoś powodu poradził sobie z tym średnio. W porównaniu z jego innymi filmami – niestety krok w tył.

 

Ocena (1-5):
Kultowe ryje: 5
SWAT akcja: 4
Logika i sens: 3
Fajność: 3

Cytat: Look at you, with your 48 percent body fat.

Ciekawostka przyrodnicza: Mimo oczywistych chęci, nie udało się do filmu pozyskać piosenki „Sabotage” w wykonaniu piosenkarzy Beastie Boys.

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

4 Komentarze(y) na Sabotage

  1. W sieci można opis oryginalnego scenariusza i fragmenty wyciętych scen, czy też zdjęcia z nich. No cóż tak jest jak się zakończenie nie spodoba grupie testowej, a oryginalne trzymało ten film w kupie.

  2. Wow, czy wszystkie grupy testowe są do dupy? Aż się Dark City przypomina.

    • Nie od dziś twierdzę, że pokazy testowe to jedna z większych ściem Holiłudu. Ich organizacja nie ma nic wspólnego z normalnym planowaniem badań marketingowych, a ich wyniki są guzik warte. Jest to tylko dupochron dla producentów na wypadek klapy filmu i nic więcej.

Dodaj komentarz