Dungeon Master

Od kilku dni rekordy sprzedaży na Steamie wiedzie fińska produkcja Legend of Grimrock, która bez pardonu zerżneła to co najlepsze z Dungeon Mastera, Eye of Beholder, czy Stonekeepa. Postawienie na oldschool i niszę dało Finom kupę kasy, a nerdom z całego świata 12 poziomów szwendania się po lochach i łamania głowy nad nawet ciekawymi zagadkami.

Na łamach Amiga Finest pisaliśmy już o Eye of the Beholder teraz czas na słowo na niedzielę w temacie Dungeon Mastera.

Gra to klasyk i wypada przypomnieć, że są wśród nas tacy, co kończyli ją po 100 razy. Klasyk ów powstał w 1987 roku w firmie FTL Games – pierwotnie tylko na Atari ST. Reszta, w tym wersja amigowa (1988) to porty (nie ukrywajmy, że siłą rzeczy często lepsze od oryginału – CJJA). Co pamiętam? Atmosferę i klimat zatęchłych lochów, trójwymiarowe mroczne odłosy zbliżających się potworów, wypasione animacje czarów, prawdopodobnie 14 leveli chaosu i masakry. I z szacunku dla tych wspomnień nawet nie będę oglądał załączonego na dole filmiku z YT.

Wracając do konkretów: Na początku gry wybieraliśmy drużynę zwiedzając galerię portretów bohaterów, a na końcu należało zatłuc Lorda Chaosu znalezioną wcześniej specjalną różdżka. Pomiędzy tymi wydarzeniami należało pokonać 14 poziomów, ogarnąć system czarów i run, wyrwać z zeszytu parę kartek w kratkę i rozpykać wiele zagadek. Wszystko w tzw. real time i na jednej dyskietce, bez dogrywania w trakcie. Acha, 1Meg Memory required.

Co wypada wiedzieć? Tytuł przetłumaczono nawet na chiński, koreański czy japoński. Sama gra początkowo nazywać się miała Crystal Dragon. Zdobyła tonę nagród, na samym już Atari ST bijąc wszelkie rekordy sprzedaży. Cmdr JJA ma jeszcze instrukcję do DM z jakiegoś zina, to tak na wypadek gdyby ktoś chciał od razu pograć. I jeszcze z legend: ponoć istnieje prototyp na Atari Lynx nazwany Dungeon Slayers. Wersja na Amigę CDTV nigdy nie ujrzała światła dziennego, bo FTL Games nie dogadało się z Commodore w temacie kart pamięci i sejwowania. Porty powstały też na konsole PC Engine i Sega Saturn, a także na Apple, choć ta wersja nigdy się nie ukazała.

Tyle na dzisiaj, polecam szczerze Legend of Grimrock, zacny sentyment dla niejednego nerda. Szkoda tylko, że z braku czasu zamiast rozwiązywać zagadki ich rozwiązań szuka się na YT. Ot czasy.

Słowo od CJJA: DM był przez wielu uważany za najlepszą grę na Amigę, a w rankingu Amiga Action, aż do schyłku owego pisma w okolicach roku 1995 był on niezmiennie na pierwszym miejscu jako RPG. Gra wyznaczyła tyle trendów, że ciężko wymienić wszystkie – zwłaszcza, że w obecnych czasach „łatwych gierek” nie ma już na nie miejsca. Trzeba było pamiętać o wyżywieniu i napojeniu drużyny, źródłach światła, falling damage, ale za to można było mumie miażdżyć drzwiami i kratami!

Dodajmy, że przez długi jedyna dostępna na rynku wersja, którą dawało się skończyć była po niemiecku, miała miejscami skrzaczoną grafikę, a ukończenie gry nagradzała resetem Amigi. Kilka lat później pojawiła się reedycja pod szyldem Psygnosis, nazwana jak rls przez grupę FLT „Dungeon Master 1992”. Ta już była złamana wzorowo i chodziła pięknie, a sama wersja gry została podciągnięta do nru 3.60 dając kilka nowych smaczków-drobiazgów w interface.

Warto wspomnieć takoż o kontynuacji – czyli Chaos Strikes Back zrobionym na tym samym enginie, jednak o nieskończenie bardziej zawiłej koncepcji. W CSB poruszaliśmy się po wielkim dungeonie, spadając i teleportując się pomiędzy różnymi poziomami – czyli upadała klasyczna idea „z góry na dół”. Należało chyba znaleźć jakieś cztery kamienie, które pozwalały nam na końcu ponownie ukatrupić Lorda Chaosu. Pytajcie Horrora – on to skończył nieraz, ja nigdy nie zabrałem się poważnie za tę grę.

Była też oczywiście dwójka DM – na PC i po latach z łaski na dogorywającą Amigę (o ile ktoś miał dysk twardy i AGĘ). Niestety ta kontynuacja nie zdołała już wskrzesić entuzjazmu – ani na rynku, ani u mnie. Jednak scena DM ma się dobrze – powstają kolejne domowej roboty porty i mody, a grupy zapaleńców kolekcjonują materiały i ocalają od zapomnienia wiedzę o DM. Zapraszam na te stronki:
Dungeon-Master.com
Dungeon Master Encyclopaedia

A na samym dole zamieszczam kilka skanów z mojego archiwum nerdyzmu.

Okładki i dyskietka:

 

Gameplay z amigi:

 

Genialne intro Chaos Strikes Back:

Kroniki młodego CJJA: „Jakiś zin” czyli opis DM w Amigowcu:

Kroniki młodego CJJA: Ponieważ zgubiła mi się oryginalna instrukcja, musiałem z głowy odtworzyć ikony czarów, stanowiące zabezpieczenie antypirackie:

Kroniki młodego CJJA: Instrukcja/opis przejśca CSB – dwie wybrane mapy poziomów, które może dadzą Wam pojęcie o schizolskości tej gry:

Komenty FB

komentarzy

Komercha

8 Komentarze(y) na Dungeon Master

  1. Ja i tak wolałem Black Crypt i EotB.

  2. Ja zacząłem swoją przygodę z RPG na Amidze od Ishara.

    Swoją drogą cieszy powrót działu.

  3. Fajnie, że dział wrócił!

  4. No dopsz… Jeszcze tylko Classic SF i będę gotów uznać, że ZP powstaje z popiołów.

    A swoją drogą – czy ktoś poza mną to pamięta: [url]http://www.youtube.com/watch?v=FpRPc2SkJww[/url]? Żadne tam dungeony tylko wielgachny, otwarty świat z porami dnia, pogodą i dwudziestoma paroma postaciami w czterech drużynach 🙂

  5. Zawsze jak nie mam w co grac, to DM jest takim pewnikiem, który wskrzesza magię pierwszych gier na amigę.

    Poza tym, że był to tytuł który skończyłem jako pierwszy na moją własną amigę, to była to również gra, która dostarczyła tylu niezapomnianych wrażeń związanych z rozwiązywaniem zagadek, zabijaniem nieznanych jeszcze potworów, eksplorowaniem tajemnic jakich do tej pory jeszcze nie było,że do tej pory pamiętam na pamięć rozkład labiryntów, poszczególne zagadki, gdzie w którym miejscu są ukryte przejścia albo iluzoryczne ściany.

    W zasadzie to biłem kiedyś rekordy jak szybko można tę grę skończyć i wynik między 4-6 godzin był dla mnie zadowalający.

    Każdy poziom był inny, do różnych potworów trzeba było inaczej podejść, czmychać przed rycerzami, gonić złodziei, zabijać mumie kratą, unikać trujących chmur, które potrafiły skosić całą drużynę.

    Do tej pory pamiętam jaką satysfakcję sprawiło mi obżeranie się stekami ze smoka, jak w końcu udało się udupić tę bestię, albo oglądnięcie animacji końcowej gdy już udało się osaczyć złego.

    W zasadzie granie w DM to sięganie do studni młodości. Niezapomniana gra.

    Dzieki ZP – garret i komandorze.

    Co do CSB – to rzeczywiscie ukonczylem, ale poziom skomplikowania, osiagnal tam szalone granice i kiedys po latach jak zabieralem sie za te gre po raz drugi, nie czulem tego milego uczucia co przy DM.

    co do ponurejskały – polecam stary oldskul ale atmosfera niestety nie dogania DMa.

  6. Jeszcze odnośnie Fate – Gate of Dawn, o której wspomniał kolega kamill. Pamiętam, że był jakiś artykuł w gazecie, nie pamiętam której, chyba Secret Service albo coś w tym stylu o gościu, który bił rekord świata grając bez przerwy. Kolo ów właśnie cisnął w Fate przez jak dobrze pamiętam około 100h.
    Ja tam (jak wcześniej pisałem) w tym czasie świata nie widziałem poza Black Crypt i Eotb. Pare razy robiłem podejścia do DM ale nigdy jej nie ukończyłem.

  7. W Fate grałem na pewno, ale jakoś nie utkwiła mi w pamięci. Natomiast z amigowych RPGów najwięcej czasu w sumie zeżarła mi pewnie cała seria AD&D/SSI, czyli cykl Krynn (3 gierki), Forgotten Realms (gierek bodajże 6), Savage Frontier (2 gierki, ale żadnej chyba nie skończyłem) i Buck Rogers.
    Z innych klasyków to oczywiście Black Crypt, Ambermoon, Might & Magic, Knightmare, Perihelion – ale nie będę odbierał Garretowi chleba 🙂

  8. Calkowicie bez nawiazywania do DMa , ostatnio przegladalem stare top secrety i galerie przyslane przez ludzi w nich i posrod wielu mniej znanych osob znalazlem w galerii kolege Tomka Baginskiego 🙂 a to byl poczatek lat 90tych

Dodaj komentarz