Predators by Robert Rodriguez

Niezrealizowany scenariusz do trzeciej części Predatora autorstwa Roberta Rodrigueza, doczekał się swego rodzaju legendy. Fani będący pod wrażeniem osiągnięć tego reżysera żywili przeświadczenie, iż fiasko realizacji projektu Predators to jedna z największych pomyłek ze strony 20th Century Fox. Wszystko to jednak obracało się wokół domysłów ponieważ scenariusz pozostawał niedostępny. Aż do teraz…

Don’t worry, asshole. You’ll get another chance

Początek lat ’90 był mocno rozczarowujący zarówno dla fanów Obcego jak i Predatora. Kolejne sequele wypuszczone przez Foxa nie miały za grosz kunsztu filmowego lansowanego przez tę firmę w poprzednim dziesięcioleciu. Zarówno Obcy 3 jak i Predator 2 okazały się pozycjami, które nie tylko rozczarowały jeżeli chodzi o jakość opowiadanej historii, ale także mocno utrudniły dopisywanie kolejnych części. Fox wiedział, że musi ruszyć z miejsca jeżeli nie chce utracić atrakcyjności dzierżonych przez siebie licencji. Do legend przeszły boje o AvP i kolejną część Obcego – natomiast realizacja trzeciej odsłony Predatora zawsze pozostawała w cieniu. Do tego brak dobrych pomysłów na fabułę oraz nieprofesjonalne podejście producenta (Johna Davisa) i Foxa do projektu sprawiały, że wszelkie próby realizacji Predatora 3 kończyły się fiaskiem.

Z racji tego, iż praktycznie nikt nie wiązał z projektem większych nadziei nie wystąpiło zjawisko kontrolowanego przecieku. Poniższe informacje uzyskałem z wątpliwych źródeł, które w przypadku braku danych uruchamiały swoją wyobraźnię. Odfiltrowałem kompletne głupoty i skoncentrowałem się na elementach bardziej prawdopodobnych.

Już w połowie lat ’90 istniały co najmniej dwie koncepcje fabularne mające posłużyć za podwalinę do stworzenia scenariusza. Pierwsza z nich koncentrowała się wokół wyzwania jakie rzucili Łowcy ludzkiej rasie. Przybywszy na Ziemię porywają oni Dutcha i Harrigana. Następnie sprowadzają ich na rodzinną planetę Yautja, gdzie bohaterowie muszą walczyć z najtwardszymi przedstawicielami tego gatunku. Drugi zarys fabularny umieszczał akcję w przyszłości. Ludzkość zaczyna kolonizować inne planety. Na jednym ze światów grupa zwiadowcza odkrywa artefakty obcej cywilizacji. Sprowadza się archeologów, którzy dodatkowo odkopują szkielety przedstawicieli nieznanego gatunku. Okazuje się, iż ludzie wylądowali na nekroplanecie, która jest miejscem ostatniego spoczynku Predatorów. Teraz Łowcy dowiadując się, że ich święte miejsce zostało zbrukane, posyłają oddział dzielnych wojowników mających dokonać „oczyszczenia”.

Jim Davis, producent Predatora 1, 2 i potencjalnego 3, miał jeden zasadniczy cel – zarobić forsę. Musiał zdecydować, która z koncepcji przyniesie największy zysk. Nie było to łatwe, ponieważ obie historie miały swoje plusy i minusy. Doszedł on do wniosku, że najlepiej będzie połączyć obie opowieści w jedną sumując to co jest pożądane i pozbywając się tego co jest niepożądane (o tym co przez to rozumiał – później). Teraz musiał znaleźć człowieka, który gotowy był napisać scenariusz opierając się o jego plan połączenia dwóch (sprzecznych w wielu miejscach) zarysów fabularnych.

Robert Rodriguez, który w tamtym czasie poszukiwał dobrze płatnego zajęcia postanowił przyjąć zlecenie od Davisa. W sierpniu 1996 r. ukończył on pracę nad scenariuszem do projektu Predators.

Powrócimy jeszcze do rozważań o zakulisowych gierkach, które miały decydujący wpływ na ostateczny kształt scenariusza. Ważne jest, abyśmy poznali wizję oraz zdolności scenopisarskie człowieka, który już niebawem przyszykuje nam nową wersję Predatora. Czym mógł być Predators zrealizowany w 1996 roku na podstawie scenariusza Rodrigueza? Dowiecie się z poniższej recenzji.

The captain always goes down with his ship

Pierwsze ujęcia planowanego filmu mają charakter stricte pocztówkowy. Rodriguez opisuje bezkresny ocean, po którym przepływa statek przypominający hiszpański galeon z XVIw. Na pokładzie trwa krwawa łaźnia – załoga stara się bronić za pomocą muszkietów i dział przed atakami „niewidzialnych” napastników. Ci nie zważając na desperackie próby oporu dokonują masakry. Załoga próbuje salwować się ucieczką w szalupie, ale tusza jednego ze spanikowanych marynarzy sprawia, że wszyscy lądują w morskiej toni. Mamy ukłon w stronę pierwszej części i „niewidzialni” podążają za swoimi ofiarami. Następnie dochodzi do „chwalebnej bitwy podwodnej”, przy której to co pokazał Spielberg w Szczękach wysiada. Na pokładzie nie ma już nikogo żywego oprócz wyróżniającego się kapitana. Jeden z „niewidzialnych” przebija się do kajuty, w której znajduje ciała pomordowanych żołnierzy. Zasępiony tym widokiem daje się podejść od tyłu – potężny pirat łamie kark „niewidzialnego” jak zapałkę. Tym sposobem dowiedzieliśmy się zaskakującej rzeczy – jesteśmy na statku pirackim. Kolejna niespodzianka wyskakuje w momencie gdy poznajemy tożsamość morskiego zbója, toż to nasz znajomy komandos – Dutch (giet tu da czopa). Teraz uzbrojony w śrutówkę stara się przetrwać atak „niewidzialnych”. Idzie mu to nienajlepiej i w końcu musi się uznać za pokonanego. Napastnicy deaktywują swoje kamuflaże i tu spotyka nas ostateczna siurpryza – to nie kosmici tylko ludzie. A dokładniej komandosi noszący zbroje i oręż Łowców znanych z poprzednich części. W skład oddziału wchodzą WILSON, BUELL, PINES, VEGAS i DAK. Chłopcy pochwyciwszy Dutcha pozbywają się zbędnego balastu (ocalałego kapitana) i zamawiają transport. Wkrótce nad hiszpańskim galeonem zawisa prom kosmiczny, który zabiera na pokład żołnierzy i ich zdobycz. Ostatnie ujęcie z eksplodującym galeonem jest tłem dla pojawiającego się tytułu Predators.

Zmyłka jest oczywista – hiszpański galeon, piraci z muszkietami, nagle wyskakuje postać z lat ’80, a na końcu mamy odlot ku gwiazdom, ponieważ wszystko działo się na obcej planecie. Zachodzę w głowę jaki był cel Rodrigueza kreując taki a nie inny prolog? Ukłon w kierunku zakończenia Predatora 2? Próba wytłumaczenia przeskoku czasowego? Jakiś inny genialny pomysł Davisa? A może Wszystkie te opcje na raz? Dezorientacja rodzi pytania, a te później nie uzyskują odpowiedzi. Jakim cudem Dutch znalazł się na obcej planecie w świecie przyszłości i czemu się bawił w Czarnobrodego? Równie dobrze możemy cały wstęp scenariusza pominąć.

It’s an amazing escape

Bohater zostaje odtransportowany na statek matkę. Do jego eskorty na którą składają się VEGAS i DAK dołączają GONZALEZ i MOLINEAUX. Skuty komandos prowadzony jest pod czujnym okiem dowodzącego WILSONA. Niezrównany DUTCH po przybyciu do celi korzysta z okazji i urywa się obstawie. Rodriguez w swoich zapiskach wspomina o „niesamowitej ucieczce”. Jaka by ona nie była – trwa krótko. CADILLAC, postawny komandos robi użytek ze swojego Shoulder Cannona i paraliżuje czasowo uciekiniera. Na miejsce przybywa głównodowodzący JACK CARVER (JC) i daje DUTCHOWI poczuć, kto tu rządzi.

Odbywa się sąd nad eks-majorem. Zostaje on uznany za winnego i skazany na odosobnienie w wojskowym zakładzie penitencjarnym. Poznajemy nowych żołnierzy: ROCKO, TURKEY, LAMB, PARISH i KNAPPER. Kolejne strony scenariusza nie zawierają zbyt wiele informacji o nich – łażą, narzekają i popisują się machowską gatką. Innymi słowy mamy do czynienia z nieudolną podróbką tego co widzieliśmy w Aliens i Predatorze. Nie mówiąc już o jakości dowcipów, które musiały się znaleźć w nowym filmie.

Tymczasem JC rozmawia ze swoim przełożonym SADLEREM – ten informuje go o zmianie planów. DUTCH ma zostać odtransportowany na planetę Arkus 6 do nowopowstałego więzienia. Jest trochę zrzędzenia, ale w końcu statek obiera kurs na wspomnianą planetę.

Should I turn over so you can stick me in the ass?

Skazaniec doczekuje się wreszcie opieki lekarskiej ze strony jedynej kobiety, jaka pojawia się w całej tej historii. HARDWICK i jej goryl SAMSON wchodzą do celi DUTCHAa. Jesteśmy na 18 stronie scenariusza i doczekujemy się pierwszej linijki dialogowej naszego bohatera. Wbrew podtekstowi kryjącemu się w jego pytaniu zastrzyk zostaje zaaplikowany w ramię. Rodriguez zwraca naszą uwagę, że ZASTRZYK robiony jest w sposób bardzo bolesny ale mimo to DUTCH ni powieką nie mrugnie. Jest to jednak tymczasowe, ponieważ w jego krwioobiegu rozchodzi się właśnie narkotyk, który posyła go w Objęcia Morfeusza na trzynaście dni.

Po wybudzeniu, DUTCH brany jest na spytki przez JC. Rodriguez ponownie apeluje do wyobraźni potencjalnego reżysera podsumowując postać głównodowodzącego – jest on „cool jak gówno”. Wymiana zdań wydaje się bezcelowa, konkluzja jest taka, iż JC wie, że DUTCH wie, czemu lecą na Arkus 6 – tylko nie chce powiedzieć. Skazaniec natomiast wie, że oficer wie, że on wie czemu lecą na tę planetę, ale i tak powie dopiero gdy będzie za późno.

Zbrojownia. Ekipa przebiera się w zbroje Predów i szykuje do wymarszu. Jest kilka popisów i tekstów mających nas utrzymać w przekonaniu, że oddział jest zgrany, pewny i gotowy na wszystko – oprócz tego co ich spotka. Inna sprawa jest z panią doktor, która przed wyprawą szczepi się przeciwko chorobom wenerycznym przenoszonym przez… powietrze.

We drop this asshole off

Rozpoczyna się procedura podejścia do lądowania na Arkusie 6, który w kilku „cool ujęciach” ma przypominać naszego Jowisza. Powierzchnia planety jest bardziej swojska ponieważ NIESPODZIANKA – porasta ją dżungla. Oddział przybywa w umówione miejsce i z zaskoczeniem stwierdza, że punkt kontrolny został zdewastowany. Odkrywają również lokalizację zakładu karnego, który znajduje się jakieś 4 mile od ich pozycji. Żołdaki Rodrigueza najwyraźniej należą do mało rozgarniętych przedstawicieli Armii Stanów Zjednoczonych ponieważ żaden z nich nie wpada na pomysł aby dotrzeć do celu za pomocą promu, którym przybyli. Postanowili wybrać opcję „na piechotę”. Przedtem jednak GONZALEZ natyka się na TOTEM pokryty tajemniczymi hieroglifami. Uruchamiając swój zmysł dedukcyjny, dochodzi do wniosku, że ów relikt może być czymś w rodzaju ostrzeżenia. Opisywany jest jeszcze mały incydent, w którym DUTCH ratuje dupsko TURKEYA i cała hałastra zapuszcza się w gęstą dżunglę.

Komandosi zmierzając do celu doświadczają wrogości otaczającej przyrody. Nieodzowny okazuje się wykrywacz ruchu, który według zamysłu Rodrigueza ma być jednym z głównych elementów podbudowujących atmosferę. W pewnym momencie Ziemianie natykają się na polującą samicę Pegasusa (jakieś mało sprecyzowane szkaradztwo z rozdziawioną paszczą, potrafiące pluć kwasem). Pada ona po celnej salwie oddanej z działka CADILLACa. Kolejna okazja do prezentacji dość płytkich dowcipów i nieporozumień wśród żołnierzy. Dużyna rusza dalej.

There’s something out there. And it’s headed our way

Wreszcie nasze oczekiwania zostają nagrodzone – komandosi natrafiają na pierwszego Predatora. Niestety ten osobnik utracił swoją drapieżność ponieważ zastajemy go… ukrzyżowanego (a dokładniej u-X-owanego). Teraz doświadczając ostatnich kąpieli słonecznych czeka na przeniesienie do Krainy Wiecznych Łowów. Oddział zaniemówił z wrażenia – ich osłupienie pozwala DUTCHOWI zerwać się ze smyczy. SAMSON próbuje go powstrzymać, ale gdzie mu tam do pogromcy kosmitów. DUTCH rzuca służbistę umęczonemu Predatorowi na pożarcie. Ten ma jeszcze trochę siły aby zatopić swoje potężne szczęki w karku SAMSONA, a tymczasem skazaniec daje nura w dżunglę będąc żegnanym przez salwy z działek naramiennych komandosów. Rozpoczyna się pogoń za zbiegiem.

PINES oddala się od pozostałych próbując dogonić DUTCHA. Nagle natrafia na gromadę całkowicie już drapieżnych Predatorów. Jego krzyk jeży włosy na dupskach pozostałych – oddział szybko natrafia na pozostałość po PINESIE (jego ramię) i zastanawia się co dalej. Nagle WILSON zauważa, że wcięło gdzieś MOLINEAUXa. Następnie mamy opis ujęcia prezentującego trupa wspomnianego żołnierza oraz pochylającego się nad nim CZARNEGO PREDATORA (nie chodzi o kolor skóry, ale zbroi). Kosmita bierze trofeum, w postaci wyrwanej czaszki z dyndającym kręgosłupem, dając przy okazji znać całej dżungli, iż miał udane łowy.

Wykrywacz ruchu informuje Ziemian, iż otacza ich zgraja czerwonych kropek. JC wpada na dobry pomysł aby się w pełni uzbroić i sprawdzić stan amunicji. W przypływie paniki PARISH też zaczyna myśleć – sugeruje on powrót na statek. Napastnicy nie marnują czasu na pustą gadkę i osaczają swoje ofiary. Podejrzane dźwięki klikania i widmowe postacie które wyłaniają się z dżungli, każą WILSONOWI rzucić hasło „RUSZAĆ SIĘ!!!”. Oddział rzuca się do panicznej ucieczki strzelając na oślep.

DAK i KNAPPER biegną ramię w ramię. Nagle za ich plecami pojawia się Łowca, który wyciąga predatorową dwururkę i oddaje salwy w kierunku żołnierzy. Z luf wyskakują siatki – jedna dosięga KNAPPERA, który zostaje przygwożdżony do drzewa. Druga początkowo chybiając celu rozwija się pomiędzy zaroślami, a DAK jak przystało na spanikowanego harcerza sam w nią wpada.

JC, WILSON i PARISH też kończą w siatkach. GONZALEZ ma trochę więcej szczęścia i znajduje tymczasowe schronienie w bajorze, do którego wpadł. Ostaje się jedynie VEGAS – ten postanawia drogo sprzedać skórę. Wali, z działka do ścigających go Predów, jak opętany. Udaje mu się narobić trochę zniszczeń, ale ostatecznie i on dostaje się w pazurzaste łapy Łowców.

Nie ma to jak nawiązania do pierwowzoru. Znów mamy oddział komandosów wypełniający podejrzane rozkazy. Lądują oni w dżungli i natykają się na wroga, z którym rzecz jasna nie mają szans. Do tego schematu dokooptowano trochę urozmaiceń ale jak na mój gust za mało. Co ciekawe, oprócz kilku bullshitów oraz wspomnianych powtórzeń cała historia się jako tako trzyma. Być może jest to spowodowane podejściem Rodrigueza, który w tym akcie planowanego filmu postanawia trzymać swoją wenę twórczą na wodzy. Szkoda, że nie zdecydował się na to w odniesieniu do pozostałych części scenariusza.

Anger, meanness and tenacity

Dumni łowcy powracają z polowania. W obozowisku, na które składa się kilka prymitywnych chat wita ich ryk uznania towarzyszy. Nowe otoczenie jest dość przytulne – oprócz uroczych domków mamy wymyślne narzędzia tortur, arenę i klatki, do których ładowani są pochwyceni komandosi. JC budzi się jako pierwszy i stwierdza, że po PARISHU pozostała jedynie obcięta głowa, która nie ma ochoty na rozmowę. Ogólna kondycja oddziału pozostawia wiele do życzenia, najgorzej jest z SAMSONEM, któremu coś odgryzło połowę twarzy. Tymczasem tubylcy z wioski zajęci są zwyczajową łowiecką robotą – obdzieraniem ze skóry oraz kolekcjonowaniem krwi zabitych Pegasusów.

Ludzie szybko orientują się, iż nie są jedynymi gośćmi Predatorów. W innych klatkach umieszczono jeszcze bardziej egzotyczne okazy niż homo sapiens. Duże wrażenie robi wielka czerwono-żółta MODLISZKA przykuta w swojej klatce. Są też LUDZIE SALAMANDRY, których „czerwone jęzory świadczą o krwiożerczości”. Dalej mamy ZGRZYTAJĄCYCH ZĘBAMI, którzy „wyglądają jak się nazywają” i LUDZI KARALUCHY charakteryzujących się „taką samą zadziornością jak Predatorzy”.

Mam nadzieję, że Świętej Pamięci STAN WINSTON nie miał okazji rzucić okiem na ten popis twórczej impotencji. W tym momencie nabrałem podejrzeń, iż przy pracy Rodriguez korzystał ze środków „dopingujących”. Zastanawiam się jaki dopalacz pomógł mu ujrzeć te istoty? Nażarł się Wilczych Jagód i popił ciepłą pepsi?

Kontynuujemy. Okazuje się że oddział JC wpadł jak śliwka w kompot ponieważ tubylcy urządzili igrzyska. Jeden z Łowców staje do walki z dwoma LUDŹMI-KARALUCHAMI. Oręż uderza o oręż ku podnieceniu dopingujących Predatorów. Pomimo odniesionej rany wojownik zabija jednego karalucha. Uniesiony tym sukcesem zapomina o drugim przeciwniku, który robiąc użytek ze swoich ostrych zębów wyrywa wnętrzności Predatora. Po wszystkim robi się cicho jak w kościele ponieważ CZŁOWIEK KARALUCH zasiada do uczty.

Draconia Ostracodermis

Komandosi knują plan ucieczki. HARDWICK robi użytek ze swojego długopisu laserowego i zaczyna ciąć klatkę. Tymczasem pozostali zastanawiają się co robić dalej – DAK chce wiać prosto na statek, ale JC sugeruje aby obrali kurs na więzienie. DAK jednak nie odpuszcza i twierdzi, że w więzieniu i tak nikt nie przetrwał, bo pewnie już dawno skończyli jako ofiary tych „krokodyli”. „Draconia Ostracodermis” poprawia go HARDWICK. Rodriguez śladami Camerona postanowił zabłysnąć swoją wiedzą na temat słów pochodzenia greckiego i obmyślił „fachową” nazwę dla gatunku. DRACONIA OSTRACODERMIS w wolnym tłumaczeniu oznacza OPANCERZONE SMOKI. W czym mu „El cazador trofeo de los hombres” przeszkadzał?

Nagle pojawia się jeden z tych krokodyli/smoków ciągnąc za sobą ledwo żywego PINESA – ktoś mu wyrwał ramiona. Mimo to chłopaki z oddziału próbują go zmobilizować do ucieczki. DAK dobrze radzi ciężko rannemu, aby przedostał się na prom i za pomocą zębów wybił na konsoli SOS.

HARDWICK kończy robotę. SAMSON wyciąga łapę po długopis aby pociąć swoją klatkę. Zauważa go jeden z Predatorów i odstrzeliwuje mu dłoń. JC daje sygnał HARDWICK aby ta wiała. CADILLAC próbuje sięgnąć po upuszczony długopis, ale w tym momencie zostaje wyciągnięty na zewnątrz przez jednego z Łowców.

Pani doktor gna przez dżunglę jakby ją sto diabłów goniło. Rzeczywistość jest jednak bardziej przerażająca – śledzi ją CZARNY PREDATOR. Z jego punktu widzenia HARDWICK okazuje się gorącą kobietą.

Cadillac i Karaluchy

Tak autentycznie zatytułowany jest początek sceny, w której komandos ma się zmierzyć z obcą istotą.

Zwycięzca poprzedniego pojedynku skończył już ucztować i jest gotowy do kolejnego starcia. CADILLAC dostaje oręż Predów (włócznię), która zaognia jego ducha bojowego. Walka z KARALUCHEM to nie przelewki – komandos w końcu oślepia pozaziemskiego KARACZANA i przepoławia go (jak to ujął Rodriguez) „od orzeszków po karczycho”. Do pokrytego owadzimi bebechami zwycięzcy, podchodzi jeden z Predatorów.

Tymczasem CZARNY PREDATOR powoli dogania swoją zdobycz. HARDWICK wypatrując niewidzialnego drapieżnika, zauważa nagle dziwną postać umorusaną błotem – to GONZALEZ. Ten nakazuje jej milczeć, następnie z błotnej sadzawki wyłania się DUTCH i obaj mężczyźni zmuszają HARDWICK do zażycia „kąpieli borowinowej”. CZARNY PREDATOR jest już na miejscu. Łowca upatrując GONZALEZa, posyła w jego kierunku BUMERANG, śmiercionośna broń ucina komandosowi nogę. Drapieżca dopada wreszcie swoją okaleczoną zdobycz i bujając się z drzewa na drzewo wraca do wioski. W tym czasie HARDWICK i DUTCH unikają ataku błotnych minogów i udają się w kierunku promu.

CADILLAC ląduje w swojej klatce. Nagle w wiosce pojawia się GONZALEZ. Nie ma on problemu z poruszaniem się, ponieważ Kosmici przytwierdzili mu implant w postaci metalowej nogi. Oprawcy przywiązują przerażonego komandosa do TOTEMU i wstrzykują mu wywar z krwi Pegasusa. Jucha potwora okazuje się mieć podobne właściwości co wywar druida Panoramixa: GONZALEZ czując nagły przypływ sił i utratę zmysłów rzuca się na jednego z Predatorów wyrywając mu serce. Za kolejny cel upatruje sobie bezramiennego PINESA. Fakt, iż żołnierz ma zainstalowaną protezę nie przeszkadza mu rozwijać zawrotnych prędkości. PINES ucieka ile sił w nogach, ale nie ma szans z naszprycowanym komandosem, który dopadając ofiarę tłucze ją swoją metalową girą. Nieprzytomny PINES zostaje odciągnięty przez jednego z Predów. Problem jest jednak z nadaktywnym SPEEDY GONZALEZEM, który postanowił zrobić kilkadziesiąt kółek wokół wioski. Jeżeli uważacie, iż moje nawiązanie do animowanej postaci z wytwórni WB to przesada, to ciekawe co byście powiedzieli na opis Rodrigueza stwierdzający, iż GONZALEZ „osiąga prędkość światła”. Łowcy robiąc komandosowi upgrade’y zapomnieli o wyłączniku – i postanowili rozwiązać problem chyżonogiego żołnierza uciekając się do starej dobrej metody. Jeden z Predatorów wyciąga PROCĘ i za jej pomocą posyła najeżoną kolcami kulę prosto w potylicę GONZALEZA. Jego ciało zostaje poddane zwyczajowej profanacji.

Oddział jest przygnębiony. Tym bardziej, iż teraz muszą się przyglądać egzekucji PINESA. A ta ma miejsce na gilotynie. BUELL zaczyna grać jajogłowego i stwierdza, że jest ona na 100% francuska. Bezramienny skazaniec zostaje szybko „rozmontowany”, a jego głowa dołącza do licznej kolekcji znajdującej się w koszu. BUELL dalej snuje swoje wywody robiąc mocny skrót myślowy. Według niego gilotyna jest dowodem na to, że ludzkość uzyskała awans cywilizacyjny w wyniku targów jakie się odbyły z kosmicznymi łowcami.

Jest to jeden z większych bullshitów, jakie w całej tej opowieści sklecił Rodriguez. Yautja mający wymieniać zaawansowaną technologię na prymitywną broń, narzędzia tortur i zwierzynę łowiecką? Przecież dysponują oni tak ogromną przewagą, że mogliby to po prostu sobie wziąć. Poza tym czemu mieliby oddawać coś, dzięki czemu ludzie mogliby im zagrozić? W zamyśle Rodrigueza to wytłumaczenie miało usprawiedliwiać fakt, iż postać DUTCHA znalazła się na obcej planecie, podróżując z grupą kosmicznych komandosów. Czyli podsumowując – akcja ma miejsce nie kilkaset lat po wydarzeniach z Predatora, ale… w pierwszych dziesięcioleciach XXI w. Jest to pozbawione JAKIEJKOLWIEK logiki. Budowa statków kosmicznych, badanie i kolonizacja planet, wyprodukowanie i posługiwanie się bronią obcych istot – na to wszystko potrzeba setek lat. A ja już myślałem, że nic głupszego niż klonowanie w Alien: Resurrection nie wymyślą.

Skull and spine drawn like Mortal Kombat

Przychodzi kolej na BUELLA i KNAPPERA. Posłużą oni za nieodzowny element lekcji zabijania dla nastoletnich Predatorów. Komandosi dają nura w dżunglę i rozdzielają się – za nimi podążają dwa młokosy. Buell próbuje „pobawić się w Tarzana” i chwyta coś co przypomina lianę. Jednak tu następuje totalna niespodzianka – to nie liana, ale gigantyczny wąż. Gad nie marnuje czasu i przystępuje do prezentacji swoich potężnych kłów. BUELL będąc pod dużym wrażeniem traci równowagę i spada z drzewa. Ma pecha, bo tuż pod nim znajduje się jeden ze ścigających go Predatorów. Młody korzysta z okazji i jednym ruchem ręki zdobywa trofeum w postaci kręgosłupa i czaszki ziemskiego komandosa. Ryk triumfu rozchodzi się po dżungli. Pryszczaty nr 2 jest lekko sfrustrowany – będzie drugi, a co gorsza nie może namierzyć KNAPPERA. Postanawia sobie pomóc i posyła pocisk kierowany aby dokończył za niego robotę. Komandos zostaje namierzony i przecięty wpół.

DUTCH i HARDWICK nadal biegną w kierunku statku. Nie jest to łatwe, gdyż po piętach depcze im CZARNY PREDATOR. Po krótkiej scenie mającej podbudować nasze poczucie zagrożenia i obcości, para bohaterów rusza dalej.

W obozie znowu jest wesoło (nie dla Ziemian oczywiście), bo powraca jeden z młodszych prezentując czaszkę BUELLA. Nagle w pobliżu klatek pojawia się Pegasus. Komandosi próbują przywołać bydlę i wykorzystać żrące właściwości jego śliny. Sprowokowana bestia pluje na klatki oraz prosto w twarz DAKA. On i TURKEY wydostają się wreszcie na wolność i zgodnie z poleceniem JC wieją przez dżunglę.

Eks-major oraz pani doktor docierają wreszcie do lądowiska. Tutaj kolejna niespodzianka – nie ma statku. Kilka linijek dialogowych zdradza również nieufność DUTCHA względem JC.

Tymczasem dwójka żołnierzy kontynuuje ucieczkę. DAK ma poparzoną twarz i nic nie widzi. Szybko pada ofiarą CZARNEGO PREDATORA, który bierze sobie jego czaszkę jako trofeum. TURKEY ma więcej szczęścia, bo natyka się na umorusanych błockiem HARDWICK i DUTCHA. Razem postanawiają wrócić do obozu, wydostać pozostałych i poszukać odpowiedzi na pytania.

They all go nuts

Jeden z Predatorów podchodzi do klatki WILSONA, wyciąga go „za uszy” i prowadzi na szafot. Tu następuje dość przewidywalna scena, w której Łowcy bawią się ze swoją ofiarą, a widz potencjalnego filmu będzie trzymał kciuki za odsiecz w postaci trójki komandosów. Skoro już o nich mowa, to przybywają na miejsce i zastanawiają się jaką obrać taktykę. Okazuje się ona dość mało skomplikowana, gdyż w momencie w którym ostrze ma zakończyć żywot WILSONA, trójka komandosów wpada do wioski waląc do Łowców jak do kaczek. Robi się zamieszanie, HARDWICK uwalnia WILSONA, który nieomal traci głowę. TURKEY w tym czasie uwalnia VEGASA i CADILLACA. DUTCH wydostaje JC, a następnie aby narobić większego zamieszania wali do klatek z pozostałymi dziwadłami. „KARALUCHY, LUDZIE SALAMANDRY oraz straszliwi ZGRZYTACZE” przyłączają się do bitwy pogłębiając chaos.

Tutaj następuje bardzo ciekawa uwaga Rodrigueza – „Ten widok jest najbliższy filmowi Alien vs Predator niż cokolwiek innego”. Jakieś dziesięć lat temu to bym brechnął śmiechem. Poczwary, które opisał reżyser Desperado, nie mają NIC wspólnego z komiksami, grami ani nawet planowaną ekranizacją scenariusza Briggsa. Z drugiej strony, w międzyczasie, dostaliśmy filmy Andersona i braci Strause, co sprawia że tak wesoło mi już nie jest. Faktycznie, ta pierwsza walka powykręcanych LUDZI-KARALUCHÓW z Drapieżcą na arenie przywodzi namyśl pojedynek pomiędzy Celtikiem a Grid Alienem z Andersonowskiego AvP. Podobieństw jest jeszcze więcej, ponieważ ci partacze z ADI sporo się napocili, aby Grid przypominał przerośniętego karalucha. Czy Rodriguez się nabija czy posiada zdolności prorockie? A może zrozumiał do czego „pije” Davis?

Wracamy. Obóz Predatorów zamienił się w „obłąkane zoo”. HARDWICK próbuje uwolnić ROCKO, ale oboje zostają schwytani. DUTCH, VEGAS, JC, WILSON, TURKEY i CADILLAC uciekają przez dżunglę. Znajdują schronienie w sprawdzonej sadzawce błotnej i obserwują jak pościg w postaci pięciu Opancerzonych Smoków siedzących okrakiem na antygrawitacyjnych skuterach zbliża się do ich pozycji. Grupie przewodzi CZARNY PREDATOR, który nie mogąc wypatrzeć ofiar daje upust swojej frustracji i w końcu odlatuje.

Complete badasses

HARDWICK i ROCKO zostają zawleczeni na arenę. Drapieżcy rzucają im broń i nakazują walczyć między sobą. Rozpoczyna się przedstawienie ku uciesze żądnych krwi kosmitów. W końcu ROCKO się poddaje i HARDWICK go zabija. Następuje runda druga. Jeden z Predatorów wyskakuje na arenę i postanawia zmierzyć się z kobietą. Brutal wyrywa HARDWICK włócznię i okręca nią jakby to była „pałeczka mażoretki”.

Grupa DUTCHA przybywa do kompleksu więziennego. Tutaj natykają się na straż w postaci Predatorów dysponujących zaawansowanym technologicznie ekwipunkiem. Rodriguez zapewnia, że ci w przeciwieństwie do leszczy z obozu są wytrenowani i w ogóle – „complete badasses”. CADILLAC rozglądając się po okolicy zauważa, iż skutery strażników są pozostawione bez nadzoru. Jego spostrzegawczość zbiega się z sugestią JC, aby za pomocą dywersji odwrócić uwagę warujących drapieżników. Po umieszczeniu akcji na pokrytej gęstymi lasami planecie i tubylcach łapiących przybyszy w siatki mamy kolejne urocze nawiązanie do filmu George’a Lucasa. CADILLAC wskakuje na jeden z pojazdów w stylu charakterystycznym dla „cool kowboja ujeżdżającego ogiera”. Ten wierzchowiec jednak nie wierzga – ba, komandos nie ma żadnych problemów z jego prowadzeniem. To miło, że Łowcy projektując systemy sterowania w swoich pojazdach uwzględniają wiedzę i umiejętności Ziemian. A już szczytem uprzejmości jest fakt, iż wszyscy strażnicy natychmiast schodzą ze swojego posterunku i rzucają się w pogoń za złodziejem.

Na arenie HARDWICK toczy nierówną walkę. Postanawia wykorzystać moment nieuwagi swojego przeciwnika i wbija mu w brzuch ostrze włóczni. Predator próbuje dosięgnąć ją swoim działkiem naramiennym, ale pani doktor wykazując się przytomnością umysłu przekierowuje lufę w kierunku drapieżcy. Pada strzał i bezgłowe ciało Łowcy osuwa się na ziemię. Kobieta nie ma jednak czasu nacieszyć się swoim sukcesem. Kibice postanawiają wziąć udział w igrzyskach – wypadają na arenę biegnąc w kierunku HARDWICK, co kończy zarazem jej żywot.

Something really dangerous

Komandosi wchodzą do budynku. Poruszają się w czymś co przypomina szyb kopalniany. Docierają w końcu do sali z prymitywnymi narzędziami tortur i dziesiątkami ludzkich szkieletów. TURKEY dzieli się swoją refleksją – „to wygląda na robotę pieprzonej Hiszpańskiej Inkwizycji”. Ciekawe spostrzeżenie, tym bardziej, iż w opisie brak wzmianki o poduszkach i wygodnych fotelach. Nagle jedna ze ścian się unosi i do pomieszczenia wchodzi grupa Drapieżców. Ukryci komandosi obserwują przemarsz WOJSKOWYCH PREDATORÓW. Rodriguezowi najwyraźniej skończyły się synonimy do słowa „twardy” bo opisuje tych kosmitów jako „coś innego”, „coś nowego”, „coś ważnego”, „coś NAPRAWDĘ niebezpiecznego”. Pośród tej zbiorowości DUTCH zauważa jedną postać, która nie pasuje do reszty. SADLER (oficer odpowiedzialny za przekierowanie oddziału JC na Arkusa 6) paraduje sobie ramię w ramię z kosmitami. Kiedy zagrożenie dla Ziemian się oddala, ci postanawiają kontynuować zwiedzanie więzienia. W pewnym momencie wchodzą do podziemnego hangaru, gdzie znajdują statki kosmiczne przedstawicieli obcych cywilizacji. Widać także prom Ziemian, do którego ładowany jest sprzęt Predatrów. Załadunkiem zajmują się dziwne HYBRYDOWE istoty – ludzie posiadający odnóża chwytne modliszek.

Łowcy odkrywają myszkujących ludzi i zaczynają ich ścigać. Komandosi uciekając natrafiają na cele, w których Predatorzy urządzili wystawę osobliwości. Za kratami znajdują się przeróżnego rodzaju HYBRYDY ludzi z kosmicznymi istotami. Teraz, szkaradztwa próbują dosięgnąć DUTCHA i pozostałych za pomocą swoich macek i szczypiec.

Two big, bad ass soldiers

Nagle, ściana znajdująca się za plecami żołnierzy eksploduje. Z otworu wypada zgraja Predatorów rozdzielająca DUTCHA i JC od reszty oddziału. Jeden z Drapieżców chwyta oficera za gardło. Eks-major odstrzeliwuje napastnikowi ramię i ratuje JC przed upadkiem używając siatki.

Pozostali komandosi uciekają w przeciwnym kierunku. VEGAS łamię kostkę i pozostawiony przez towarzyszy szybko pada ofiarą pościgu. WILSON i TURKEY nie mają jednak szczęścia bo tuż za rogiem czają się Predatorzy.

Tymczasem dwójka komandosów natyka się na właz, do którego trzeba podać kod. Dutch ma oryginalny sposób obsługi klawiatury – wali w nią „z buta”. Zamieszanie jakie narobił sprawia, iż jeden z Predatorów wychodzi aby się zorientować w czym problem. JC i DUTCH nie dają mu żadnych szans – gołymi rękami spuszczają Łowcy tęgie lanie. Komandosi mogą mówić o wyjątkowym szczęściu, ponieważ znaleźli zbrojownię.

W trakcie kolekcjonowania wszelkiego rodzaju śmiercionośnych zabawek, DUTCH spostrzega jedną z HYBRYD. Ta jest naprawdę paskudna – ma głowę i tułów człowieka, odnóża modliszki i „mocne nogi PREDATORA”. JC chce upolować tę abominację przy pomocy predo-strzelby. Eks-major powstrzymuje go i sugeruje śledzenie szkaradztwa. Tak też czynią. Obaj mężczyźni są teraz bardziej pewni siebie. DUTCH jest obwieszony bronią jak choinka, a na obydwu ramionach JC znajdują się działka.

Awesome captains

HYBRYDA doprowadza żołnierzy do głównego winowajcy – SADLERA. Ten będąc w otoczeniu naukowców zgłębiających tajemnice obcej technologii postanawia odpowiedzieć na wszystkie zasadnicze pytania. Okazuje się, że faktycznie wojsko wymienia ludzi na osiągnięcia cywilizacyjne Predatorów. Natomiast sprowadzenie DUTCHA było wynikiem specjalnego zamówienia. Kiedy komandos wyszedł zwycięsko ze starcia w południowoamerykańskiej dżungli, narobił sobie wielu pozaziemskich wrogów. SADLER nie ma dobrej opinii o PREDATORZE, którego widzieliśmy w pierwszej części – był jednym ze zwiadowców, a ci wykazują się umiejętnościami łowieckimi na poziomie „zezowatego szopa”. WOJSKOWI DRAPIEŻCY, których widzieli wcześniej, stanowią ELITĘ.

Nie skomentuję „wyszukanego” porównania, którym po raz kolejny uraczył nas Rodriguez. Czuję się jednak zmuszony do ustosunkowania względem analizy jakości poszczególnych Predatorów. Łowca z filmu McTiernana reprezentował zestaw cech (drapieżność, styl, potęga) którego nie tylko nie udało się przebić ale nawet skopiować w Predatorze 2. Nie inaczej jest ze scenariuszem Rodrigueza – wszystkie te jego tanie próby w postaci urozmaicenia struktury społecznej Łowców za pomocą wojskowej hierarchii nie zdają egzaminu. O jakości Predatorów powinny świadczyć ich poczynania, a nie jakość zbroi czy broni. Przeciwnicy, którzy w kompleksie więziennym stają na drodze JC i DUTCHA sprawiają wrażenie średnio-problematycznych. Predatorzy z obozu wypadają trochę lepiej (zwłaszcza CZARNY PREDATOR) ale i tak żaden z nich nie wytrzymuje porównania z Łowcą McTiernana.

DUTCH kończy rozmowę w wybuchowym stylu. Do laboratorium wpada grupa WOJSKOWYCH PREDATORÓW i rozpoczyna się wymiana ognia w wyniku której ginie SADLER. Komandosi biegną do wyjścia ostrzeliwując się nieustannie. Wychodząc z więzienia spostrzegają, iż WILSON i TURKEY są prowadzeni pod strażą do obozu. DUTCH likwiduje obstawę celną serią. Grupa wskakuje na AG skutery i ucieka w dżunglę. Rozpoczyna się szalony pościg, Predatorzy szybko doganiają pojazd na którym lecą TRUKEY i WILSON. Ten drugi spada ze skutera i zostaje otoczony przez Predatorów. Tymczasem JC stosuje kilka sztuczek zapożyczonych od Luke’a Skywalkera i pozbywa się jednego Predatora. DUTCH bawi się „w cykora” co skutkuje zejściem kolejnego Łowcy. Teraz przychodzi czas na realizację planu.

Jungle – The banquet

TURKEY wałęsa się po dżungli. Zmęczony i głodny dociera na lądowisko, gdzie jeszcze niedawno stał prom. Nagle jego nozdrza wychwytują dziwny zapach.

DUTCH i JC odnajdują ukrzyżowanego Predatora. Pomimo wątpliwości oficera DUTCH uwalnia kosmitę. Według jego zamysłu Łowca jest RENEGATEM, który wisi tu, bo coś przeskrobał – a skoro tak, to znajduje się on w podobnej sytuacji co Ziemianie.

TURKEY w końcu odnajduje źródło zapachu. Okazuje się, że CADILLAC upolował sobie jednego z Łowców, porąbał go na kawałki a teraz siedzi i piecze go na ognisku. Komandos zapewnia, iż mięso kosmity jest „bogate w proteiny i beztłuszczowe”. TURKEY zaczyna marudzić, ale CADILLAC skutecznie go ucisza grożąc iż zostawi głodnemu komandosowi jedynie „kutasa na pożarcie”. Wkrótce obaj zajadają się świecącym na zielono mięsem.

RENEGAT i komandosi przemierzają dżunglę i docierają w pobliże lądowiska ze statkami Predatorów. Nagle za ich plecami pojawia się pościg w postaci WOJSKOWYCH DRAPIEŻCÓW. DUTCH i JC szybko zostają osaczeni i pochwyceni.

W międzyczasie TURKEY nabawił się niestrawności. On i CADILLAC muszą kończyć ostatni posiłek, bo przybywają goście. Widok zjadanego pobratymca nie wprawia Drapieżców w dobry nastrój. Ich Plasma Castery kończą tę makabryczną biesiadę.

Biggest best Predator rodeo vere filmed!!!

WILSON jest prowadzony do bazy Łowców. Tam stanie do pojedynku z rzucającym mu wyzwanie CZARNYM PREDATOREM. Nagle rozlega się potężna wrzawa, gdyż przybywa KRÓL PREDATORÓW (Yeah! – Cmdr JJA). Siedzi on na tronie wykonanym ze szkieletów wielu obcych gatunków. Nastolatek, który upolował BUELLA ofiarowuje jego czaszkę monarsze. W nagrodę za ten gest, młody zostaje pasowany na pełnoprawnego wojownika.

DUTCH i JC prowadzeni są pod eskortą na arenę. Tutaj okazuje się, iż towarzysz eks-majora jest tak wypatrywanym przez niego zdradliwym szczurem. JC komunikując się z KRÓLEM dostaje polecenie zabicia DUTCHA. Obaj biorą włócznie Predatorów i rozpoczyna się pojedynek, na który (według Rodrigueza) „wszyscy czekali”. Epicka bitwa pomiędzy komandosami może mieć tylko jeden finał. Po wszystkim DUTCH bierze translator i próbuje się dogadać z KRÓLEM. Ten jednak nie ma ochoty na rozmowę tylko na walkę.

Nagle nad areną zawisa statek kosmiczny, który zaczyna ostrzeliwać widownię. Za sterami statku siedzi RENEGAT. DUTCH, korzysta z zamieszania i próbuje dostać się na pokład. KRÓL jednak nie odpuszcza i chwyta nogi komandosa nie pozwalając mu uciec. Pogromca kosmitów zbywa go zwykłym „żegnaj królu” i rozwala mu łeb.

WILSONOWI udaje się w końcu pokonać CZARNEGO PREDATORA i też chętnie skorzystałby z okazji – niestety nikt go nie widzi ani nie słyszy oprócz zgrai Predatorów, która go ostatecznie dopada.

DUTCH wydaje polecenie RENEGATOWI aby obrał kurs na Ziemię.

Tyle.

„This is where we should have gone with the series! We want to move forward. And that’s what we’re doing.”

Po przeczytaniu scenariusza zatytułowanego PREDATORS by Robert Rodriguez pomyślałem, że albo padłem ofiarą głupiego dowcipu albo pomyłki. Najpierw zrugałem Bogu ducha winnego fana za robienie ze mnie frajera. Po wysłuchaniu jego tłumaczenia i weryfikacji autentyczności materiału na innych stronach zrozumiałem, że to co przeczytałem rzeczywiście wyszło spod ręki reżysera Sin City.

Owoc pracy Rodrigueza cechuje się żenującą wręcz jakością. Jest to poziom poniżej licealnego. Pod koniec lat ’90 czytałem o wiele lepsze fan skrypty poświęcone Obcemu 5. Scenariusz jedzie na schematach wypracowanych zarówno w Predatorze jak i Aliens nie oferując absolutnie żadnego atrakcyjnego urozmaicenia. Te powykręcane hybrydy, Łowcy na skuterach, ludzie z bronią Predów, wszczepiane implanty, zajadanie się świecącym mięsem, karaluchy itd. wszystko to świadczy, iż Rodriguez nie miał zielonego pojęcia co chce osiągnąć.

A co było tego przyczyną? Najprawdopodobniej John Davis. Scenariusz usilnie stara się połączyć dwie wcześniej omawiane przeze mnie fabuły. Nietrudno sobie wyobrazić jakie instrukcje zostały przekazane Rodriguezowi:

1. Opracowanie scenariusza, który będzie uwzględniał postać odgrywaną przez Schwarzeneggera. Jego mięśnie miały się przełożyć na frekwencję.
2. Wykreślenie Harrigana. Nie potrzebowali płacić zarówno Arnoldowi jak i Gloverowi.
3. Rezygnacja z ambitnej wizji świata Predatorów. Żadnych kosztownych piramid, świątyń, artefaktów itd. Zastąpiono to totemami, zapadłą wiochą i areną.
4. Zamiast wizji obcej cywilizacji – stara sprawdzona dżungla.
5. Umieszczenie akcji w świecie przyszłości. Było to spowodowane planami Davisa, który robił co mógł aby położyć łapska na AvP. Predators miał być pomostem łączącym oba światy.

Te wytyczne doprowadziły do ogólnego chaosu. Rodriguez skuszony forsą dostał się pod dyktat człowieka, którego w najmniejszym stopniu nie obchodziła jakość spisanej historii tylko jej potencjał komercyjny. Przy takim podejściu trudno mu było opracować stojącą na własnych nogach, oryginalną historię. Postanowił pójść po bandzie i zapożyczać zamiast wzorować swoje podejście na kunszcie zaprezentowanym w Aliens i Predatorze. W obu filmach możemy odnaleźć idealne stopniowanie napięcia, zręczną narrację, ciekawe postacie, dialog na przyzwoitym poziomie, znakomity design tytularnych bestii, szacunek dla inteligencji widza itp. itd. Innymi słowy – PATRZ JAK SIĘ ROBI DOBRY FILM SF. Ale nauka jaką wyciągnął Rodriguez polega na „lizaniu” schematu fabularnego i zapożyczaniu od Camerona „S” w tytule.

Swojego czasu myślałem, że ten scenariusz był „środkowym palcem”, który autor posłał Davisowi. Nagromadzenie głupot (zwłaszcza pod koniec) mogło świadczyć o wyjątkowej frustracji, jakiej doznał Rodriguez podczas zapisywania kolejnych stronnic. Ostatnio jednak natrafiłem na wywiad, w którym reżyser Od zmierzchu do świtu określił swój tekst jako „it was really a cool script”. Po przeczytaniu scenariusza na usta ciśnie mi się kilkadziesiąt określeń ale nie ma wśród nich „cool”.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że główny winowajca (John Davis) w końcu dopiął swego mordując obie sagi. Takie rodzynki jak Predatorzy w piramidzie i porośnięta dżunglą Antarktyda pojawiły się w AVP. Natomiast głupotami w stylu podwójne działka naramienne i technologia przejęta od Predatorów umożliwiająca ludzkości dokonanie postępu uraczono nas w AVP:R.

Już niebawem rozpocznie się realizacja projektu Predators, do którego Rodriguez napisał nowy scenariusz. Nie ma jednoznacznego oświadczenia, które by potwierdzało bądź zaprzeczało ewentualnemu bazowaniu na pierwotnej wersji. W filmie nie będzie Arnolda, ale z przecieków wynika, że jest kilka podobieństw pomiędzy aktualnym scenariuszem, a wersją z 1996 roku. Pozostaje mieć nadzieję, iż skończy się na luźnych analogiach.

Podsumowując – scenariusz który spłodził Rodriguez jest straszny jak striptiz starej kurwy. Odradzam tracić czas na jego czytanie, ale zdeterminowani mogą pobrać wersję w pdf stąd.

Cmdr JJA: Dla mnie ten scenariusz to praktycznie mega nudne gorno: Przez większość filmu ofiary siedzą w klatce i obserwują kolejne wymyślne katusze swoich kompanów – a to walka, a to dekapitacja, a to doklejenie nowych gir. Nudy, taniocha (indiańska wioska Predów zamiast fajnej cywilizacji), obleśność na poziomie Planet Terror i kompletny brak pomysłu. Nie wspomnę o debilizmie samej koncepcji świata.

Komenty FB

komentarzy

Komercha

33 Komentarze(y) na Predators by Robert Rodriguez

  1. "Obaj biorą włócznie Predatorów i rozpoczyna się pojedynek, na który (według Rodrigueza) "wszyscy czekali".

    Przeczytałem i nie żałuję. Co do Rodrigueza to zawsze miałem o nim mieszane uczucia, zwłaszcza po tym jak zarżnął kontynuacje Desperado, które nawiasem mówiąc wysżło mu tylko dlatego, ze kopiowało inny film. Takie atykuły upewniają mnie, ze fantastyka filmowa umarła przez pożarcie samej siebie, złaszcza kino nowej przygody, patrz: IJ4, SWNT, Terminator itd itd….

  2. A już myślałem że nic gorszego niż oba AvP nie może powstać…
    Do qwy nędzy jak można zrobić z Predatorów prymitywnych chłopów siedzących w szałasach, radujących się z obciętych ludzkich członków, no jak?

  3. bo to nie byli "wojskowi predatorzy". Tamci mieszkali w więzieniu, w dżungi na innej planecie

  4. Witz Worx słusznie, to szopy były a nie predy, tyle że przebrane.

    Co do scenariusza to ekhm, no właśnie. Motyw ze statkiem pirackim na obcej planecie (wtf?) był genialny, prawie jakw w Disneyowskiej Planecie Skarbów…

  5. Ten scenariusz to kupa gówna z której byłby… zajebisty film. Chciałbym go zobaczyć 😀 Ktoś jeszcze?

  6. W filmie mial byc Turkey wiec chetnie bym obejrzal 😀

  7. Też bym to obejrzał, chociażby dla brechtu.
    I mogliby ostrożniej dobierać imiona, bo w pewnym momencie zacząłem czytać o "smoku ciągnącym za sobą ledwo żywego PENISA".

  8. Atue:

    "oczątek lat '90 był mocno rozczarowujący zarówno dla fanów Obcego jak i Predatora. Kolejne sequele wypuszczone przez Foxa nie miały za grosz kunsztu filmowego lansowanego przez tę firmę w poprzednim dziesięcioleciu. Zarówno Obcy 3 jak i Predator 2 okazały się pozycjami, które nie tylko rozczarowały jeżeli chodzi o jakość opowiadanej historii, ale także mocno utrudniły dopisywanie kolejnych części."

    co do predatora 2 – zgoda. film jest mocno nierówny i przypomina jakiś bezjajeczny kogel-mogel. ALIEN 3 natomiast to jest do chooja pana wafla jedno z ostatnich arcydzieł epoki analogowej, a do tego hardkor, epa, czad i najlepsze dialogi ever. film bardzo długo niedoceniany m.in. z powodu debilnej wypowiedzi Camerona, który stwierdził, że zły Fincher zabił mu bachora i Hicksa i że źle zrobił, bo gdyby on reżyserował, to by połączył ripley węzłem małżeńskim z marinsem i mielibyśmy zabawę w dom. na szczęście przyszedł Fincher i w bólach jak w bólach, ale wreszcie stworzył najbardziej hardkorową i dorosłą część trylogii.

    dla mnie arcydzieło kina i status najlepszego horroru/sci-fi ever.

  9. derek <====

    Zapominasz że A3 był zryty przez fanów "Obcego" za nielogiczności scenariusza vide facehugger zapładniający 2 razy, Królowa która rodzi bez odwłoku itp.

  10. Była już wymiana pogłądów odnośnie A3 na zakazanej.

    Nie dodam nic nowego. A co do tych Fincherowskich cierpień… Ogólnie wkurza mnie fakt, iż prawie nikt nie ma pozytywnej opinii o tym filmie. Fincher, Goldenthal i reszta ekipy cały czas nawija o problemach z jakimi się spotkali i że ostateczny efekt nie zrównoważył im poniesionego trudu.

    To już AR ma lepszą "otoczkę" bo zarówno Jeunet jak i PITOF są DUMNI z faktu iż zrobili ten film. Ostatnio dowiedziałem się, iż sam Alan Dean Foster uważa AR za film lepszy od A3. Pomijam stosunek fanów do tego filmu.

  11. I'm lovin' it! …w sensie – A3…nie scenariusz…

  12. > derek – najlepsze dialogi ever w A3? Na siłę można coś tam dobrego powiedzieć o A3, ale to akurat chyba żart. "Celne" dialogi z A3 są raczej na poziomie Transformers 2.

  13. ok, nie będe się z wami przepychał jak z tabunem koni, bo tu widze sami fani, dla których brak odwłoku królowej = zagłada życia na ziemi. trylogie znam na pamięć, kapitalna to rzecz, ale Alien 3 wyrasta ponad aliena i aliens. a to, że Fincher ma złe wspomnienia z planu to nie dziwota – popychadłem był i teraz ma traumy.

    John J Adams

    dla mnie dialogi z A3 to jak mowie mistrzostwo swiata. lepsze gadanie w czterech ściannach więziennych słyszałem tylko w serialu hbo Oz.

  14. @derek :
    Amen brother! Na wielu forach próbowałem bronic A3 ,ale w pewnym momencie odpuściłem…o fluganiu na trzecią część można by napisać książkę…

  15. Ten scenariusz do Predators to jedna wielka abominacja (no dobra, pare motywów daje rade). Szybka realizacja – z tydzien temu ogłoszono ze Nimrod reżyseruje a za rok już premiera a w rok to se można piły kręcić – sugeruje że może być dojść do tragedii na skale globalną!

  16. @ derek / Hudson A3 przegrywa z arcydziełem jakim jest Aliens. Co nie zmienia faktu, że A3 to kawał dobrego kina – po prostu to zajebisty film (klimat).

  17. aliens jest arcydziełem. prócz ostatnich 25 minut, kiedy zmienia sie w mega głupotę. a wiszenie z królową u nogi nad kosmosem to już jest szczyt głupoty – cameron w pewnym sensie wyprzedził epokę, bo takie kretynizmy będą serwował emmerich z bayem, ale 20 lat później. ogólnie mam mega żal do Camerona, że tak prostacko spierdolił co by nie mówić genialny film, jakim są aliensy – przez te dirne scenki na końcu cały wysiłek marinsów poszedł na marne. Ripley wzięła guna i poszła do gniazda w pojedynkę, a potem już tylko gorzej.

    co się zaś tyczy, A3 to nie dość, że jest on wizualnie najbardziej dojebaną do pieca częścią, to jeszcze jest najzwyczajniej w świecie najbardziej dojrzałym i "dorosłym" fragmentem trylogii.

  18. >A3 to kawał dobrego kina

    Od wizualnej strony – pewnie, ale z powodów, które już wymieniałem jest to mimo wszystko porażka – ładna ale porażka.

    Ale ludzie wy o Predach mówcie. W końcu to im jest poświęcona ta recka.

    BTW Komandorze jak tam tekst niespodzianka, który początkowo miałbyć zgrany z publikacją powyższego. Bo fani u nas na forum się dopytują.

  19. Zgodnie z regułą JAA liczy się pierwsze wrażenie z filmu. Aliens widziałem w kinie i mnie zmiażdżył, A3 również widziane w kinie już nie. Za to powtórne lukniecie po latach spowodowało skok A3 do miana ulubionych filmów. Taka jego magia.

  20. do bani reguła. przecież wiadomo, że jak masz 15 lat to bedziesz inaczej postrzegał film niż mając 25.

    pokaż aliens dzisiejszym 12-15 latkom, a będą cali w skowronkach, pokaż aliena i aliena 3 tej samej grupie – powiedzą, że nuda. na tym polega różnica. dodatkowo A3 to film mega nieubłagany w tym, czym jest i w tym, do czego zmierza (wyniszczenia wszystkich postaci). już sam początek, kiedy dostajemy dwa trupy: dziecka i hicksa pokazują, z jakiego kalibru dziełem mamy tu do czynienia.

  21. Hm, według tej reguły najlepszym filmem w dziejach byłby peerelowski hicior eksportowy zatytułowany "Cudowne Dziecko" – nic już potem nie zrobiło na mnie takiego wrażenia 😛

    Ale żeby było w temacie: A3 to jest w ogóle film który nie bardzo daje się porównać z czymkolwiek – z jednej strony ma jakiś tam potencjał, z drugiej jest zwyczajnie niedokończony. Z jednej strony niby taki jest klimatyczny i-w-ogóle, z drugiej, jeśli pod uwagę weźmie się stronę CZYSTO warsztatową, to faktycznie wychodzi że tandetny Obcy Zmartwychwstanie jest lepszy…

  22. derek<< podpisuje się pod wszystkim odnosnie Aliena 3. Mnie oczarowął jak miałem 17 lat, więc jednak można. Przede wszystkim zrywał z pewnym schematem fabularnym stworzonym w Alienie a powielonym w większej skali i szybszym tempie w Aliens.
    Podobał mi sie bo dawał po ryju sielankowemu zakończeniu "dwójki". W dodatku Ripley po raz pierwszy nie walczyła o przezycie, nawet miejscami wręcz odwrotnie.

  23. A ja wam powiem że oglądając "Obcego" i "Obcego 3" nadal mam lodowaty uścisk w żołądku, chociaż nielogiczności i zwykłe głupoty zdarzają się w każdym filmie.

  24. według mnie alien i alien 3 (podobnie jak predator 1), to sa najbardziej konsekwentne filmy z uniwersum predatoro-alienowego. aliens camerona maja zrąbane ostatnie 20 minut, bo zmieniają się w głupkowate kino akcji.

    kamill:
    od strony czysto warsztatowej Alien 3 urywa łeb przy samej dupie. zdaje sobie sprawę, że fragmenty scenariusza przychodziły na plan faksem i że ogólnie Fincher miał krzyż pański z producentami (czemu dzisiaj nie ma takich producentów???), ale w efekcie wyszło z tego coś unikatowego (mowie o wersji DC, bo wersja "kinowa" jest rzeczywiście lekko dziurawa, co i tak nie przeszkodziło mi uznać ja za najlepsza cześć trylogii chwile po pierwszym obejrzeniu).

  25. filmy najbardziej estetycznie spokrewnione z alienem 3 to oczywiście genialny hard sci-MARK 13 richarda stanleya i autralijski ohydny i mega syfiasty horror Rozorback (o zmutowanym animatronicznym kurze mordującym rednecków na australijskiej prerii). polecam w ciul!!!

  26. a ściślej: to nie był knur, ale wielgachny dzik:)

  27. > derek – trochę nie rozumiesz "mojej reguły":) Nie chodzi mi o różnicę w odbiorze kiedyś-teraz, albo dzieciak-dorosły, tylko po prostu pierwsze wrażenie po wyjściu z kina. Na tej zasadzie np. Indiana 4 albo TPM są kiepskimi filmami, obojętnie ile smaczków bym w nich zobaczył przy kolejnych obejrzeniach.
    A zabicie głównych postaci na wstępie A3 to naprawdę żaden szok, tylko bardzo tani chwyt. Fincher uratował chyba najbardziej połatany i zmutowany scenariusz-potworek w dziejach kina genialnym visualem i klimatem, dzięki czemu powstał film momentami dający się oglądać. Dla mnie A3 to typowy syndrom dennego sequela a la Szczęki 3 i 4 – a może teraz Obcy będzie w więzieniu, albo na basenie albo na wyspie albo w 3D.

  28. Nie dołujcie mnie, miałem nadzieję, że PREDATORS przywróca nam nadzieję, że jeszcze wrócą dobre czasy zarówno dla A jak i P !!! A tu szykuje się kolejna kupa 🙁

  29. A Predators w naszych kinach 9 lipca 2010. Musi się dziać w kosmosie 😛

  30. Uspokójcie się.
    Rodriguez (chyba nawet nie on) pisze nowy scenariusz do tej produkcji, tylko opierając się na niektórych założeniach z tamtego.
    Spokojność.

  31. JJA:

    ale ta reguła nadal jest do bani, nawet jeśli nie chodzi o odbiór "kiedyś-teraz". zawsze jest tak, że idziesz do kina z jakimś nastawieniem, które może być sprzeczne z tym, co zobaczysz na ekranie. zawsze warto raz obejrzeć film, otrząsnąć się z "uwarunkowań przedpoznawczych":) i potem obejrzeć na świeżo bez balastu. pierwszy raz bywa cholernie zwodniczy i kijowy i potem wrażenie pokutuje:)

    co do A3, lepiej, że we więzieniu niz po raz n-ty na jakimś pseudo-mrocznym statku kosmicznym z even horizonta albo pandorum, albo nie daj panie boże w piramidzie zakopanej pod antarktydą. więzienie – nawet jeśli zrodziło się na drodze miliona przeróbek pierwotnego pomysłu – okazało się strzałem w dziesiątkę. przez to jest inaczej, bohaterami są mordercy o gwałciciele, brakuje super uzbrojenia i ogólnie mega stypa i czekanie na śmierć. nie wszystko musi byc z góry zaplanowane, żeby wyszło super.

  32. Zgadzam się. Alien 3 to pieprzone arcydzieło, za każdym razem kiedy go oglądam klimat mnie zwyczajnie poraża. Jest doskonały nie tylko pod względem wizualnym, ale nie ma takich bullshitów jak końcówka Aliens (co nie zmienia faktu, że jest to rewelacyjny film), o czym już zresztą derek napisał. Można się przyczepić tylko do nieco niejasnego początku, reszta to szczegóły, bo całościowo Alien3 to film zajebisty. (A Alien jest lepszy ;))

  33. Sory, że nie na temat, czyli nie, że A3 jest/nie jest klawe, ale podoba mi się, że Rodriguez przy pisaniu skrinpleja do tego stopnia wzorował się na Cameronie, iż jak on przy Avatarze opisuje coś jako "coś innego", "coś nowego", "coś ważnego", "coś NAPRAWDĘ niebezpiecznego".

Dodaj komentarz