Classic SF Vol. 27

Tytuł: Fiend Without a Face
Produkcja: UK, 1958
Gatunek: Klasyk SF
Dyrekcja: Arthur Crabtree
Za udział wzięli: Marshall Thompson , Terry Kilburn, Michael Balfour
O co chodzi: Latające mózgi nie są przyjazne

Gustowny szaliczek

Jakie to jest: W okolicach wojskowej bazy eksperymentującej z nową instalacją radarową dochodzi do zagadkowych śmierci. Autopsje zwłok przynoszą rewelacje przywołujące stare legendy o wampirach. Tym razem jednak dwa ślady po ukąszeniach nie znajdują się na szyi ofiary, a na karku. Wygląda na to, że drapieżnik wysysa nie krew, a jej mózg! Blady strach pada na okoliczne skupiska ludzkie.

Tajemnicze potwory przypominające pełzające mózgi z szypułkami, na których usytuowane są oczy dziesiątkują domostwa. Co tu dużo nie mówić – mają w sobie coś z uroku Aliena w fazie rozrodczej. Być może po latach film stał się natchnieniem dla twórców klasyka – kto wie? Dodatkowo te cuda potrafią być przez chwilę niewidzialne, co uatrakcyjnia moment ataku i przypomina niewidzialnego człowieka, który zanim się zmaterializował zostawiał ślady na śniegu.

By rozwikłać zagadkę, zainteresowany sprawą generał musi przejść „inicjacje”: zamknięcie w grobowcu przez szalonego naukowca, miłosne rozterki, pojedynek na pięści, czy wreszcie odkrycie, że niemałą rolę odgrywa tu nuklearna elektrownia zasilająca radar i eksperymenty z ludzkim mózgiem.

Króluje tutaj oczywiście doskonała animacja poklatkowa potworów, ale ujmuje również atmosfera i klimat.

Ocena (1-5):
Battle agains flying kamikaze brains: 4
Obława: 5
Animki: 4
Fajność: 5


Tytuł: The Brain from Planet Arous
Produkcja: USA, 1957
Gatunek: Klasyk SF
Dyrekcja: Nathan Juran
Za udział wzięli: John Agar, Joyce Meadows, Robert Fuller
O co chodzi: Mózg z planety Arous nie jest przyjazny

Mózg za tobą!

Jakie to jest: Gdy pojawia się temat odwiedzin z innych planet, nie zawsze przedstawiciel musi być od razu przyjazną postacią rodem z ET czy na ten przykład sympatycznym Alfem. W wielu przypadkach pojawia się jako negatywny charakter, który przypadkiem „zaczepił” o naszą niebieską planetę. Tak jest i w tym obrazie: potężny mózg o kryminalnej przeszłości z planety Arous, przejmuje kontrolę nad naukowcem Stevem Marchem, a w planach ma oczywiście zawładniecie krajem, w dalszej perspektywie planetą i podporządkowanie sobie gatunku ludzkiego. Korzystając z ciała Marcha organizuje spotkanie z przedstawicielami największych światowych mocarstw i demonstruje swoje ponadnaturalne możliwości: potrafi na odległość zniszczyć samolot pasażerski lecący na sporej wysokości. Inny super mózg wysłany z tej samej planety ma za zadanie go schwytać i osądzić, pojawia się zatem nękanym Ziemianom i oferuje pomoc.

Narzeczona głównego bohatera, Sally, najpierw zafascynowana zmianami, które nastąpiły u ukochanego (wzdycha „Boże, jak ty całujesz”) z czasem odkrywa, że March jest kontrolowany przez obcą istotę i traktowany przez nią jak marionetka: staje się porywczy, zły przypomina się historia niczym z Dr.Jekylla i Mr.Hyde’a. Tylko krótkie chwile, gdy obcy „wychodzi” z nosiciela, skutkujące zresztą potężnym bólem głowy, przywracają na chwilę świadomość głównemu bohaterowi. Takie sytuacje okażą się błogosławieństwem w końcowej potyczce z najeźdźcą.

Całkiem przyzwoicie zagrane zmiany osobowości, efekty specjalne z nałożeniem obrazu na obraz może nie biją na kolana, podobnie jak makieta mózgu poruszanego na żyłkach, ale mimo wszystko miło ogląda się ten nie za długi obraz. Reżyser Nathan Juran ma na końcie takie seriale SF jak The Time Tunnel, Lost In Space, Voyage To the Bottom Of The Sea).

Ocena (1-5):
Atmosfera: 5
Wielki mózg: 4
Władcy marionetek: 4
Fajność: 4


Tytuł: Solarbabies
Produkcja: USA, 1986
Gatunek: Ramota SF
Dyrekcja: Alan Johnson
Za udział wzięli: Nathan Petrelli, Jason Patric, Richard Jordan
O co chodzi: Mózgi osób z P/A nie są przyjazne

My i nasza bryczka

Jakie to jest: Kolejny film zrobiony na fali popularności Mad Maxa George’a Millera: futurystyczny obraz świata pozbawionego wystarczającej ilości wody, wojskowa dyktatura, dzieci wykonujące prace w kamieniołomach, grupy młodzieży rozgrywające prawie rollerballowe mecze/pojedynki, będące połączeniem hokeja z piłką nożną na wrotkach (zresztą wrotki stanowią tutaj podstawę – w końcu moda lat ’80!), nomadzi, wykolejeńcy, wreszcie znaleziona tajemnicza energetyczna kula mająca siłę zmieniania snów w rzeczywistość. I kto nie chciałby mieć takiego skarbu? I tu zaczyna się problem dla reglamentujących wodę wojskowych.

Lekki młodzieżowy film w klimacie apokalipsy, z całkiem sprawnymi efektami specjalnymi, i ciekawymi dekoracjami, które od razu przywołują na myśl dzieła Lucasa i Spielberga (strzały laserowe, matte paintingi malowanie na szkle) – to miło łechcze duszę fanatyka i miłośnika starych kultowych filmów SF. Jest tu trochę z atmosfery baśni, fantasy, do pełni szczęścia brakuje tylko smoków. Z czystym sumieniem można powiedzieć, że w produkcje mógł zaangażować się Spielberg i jego wytwórnia Amblin (dziś Dreamworks).

Przy efektach specjalnych brał udział zespół Roberta Edlunda (Star Wars), w filmie korzystano z podobnych lokacji, co na Tatooine – znajome miejsca gdy R2-D2 przemierzał samotnie pustynie i został pojmany przez Jawów wśród skał. Muzyką zajął się sam Maurice Jarre (tak mu się spodobał klimat Mad Maxa 3, że nie omieszkał kontynuować swojej przygody z postapokalipsą. Do tego plejada młodych gwiazd tamtego okresu Jami Gertz (Sixteen Candles, Less Than Zero) Jason Patric (The Lost Boys, Rush), Lukas Haas (Witness, Alpha Dog). A więc dodatkowo mamy stale swoiste deja vu na zasadzie „ja go gdzieś widziałem”.

Ocena (1-5):
Estetyka: 5
Bohaterowie: 4
Skateball: 4
Fajność: 4


Written by: Paweł L.

 

Komenty FB

komentarzy

Komercha

Dodaj komentarz