Raid Over Moscow

Raid Over Moscow jakoś nie należał specjalnie do moich ulubionych tytułów, ale przyzwoita grafika, całkiem oryginalny pomysł i zakazany feeling walki z Sowietami zalicza go na pewno do grona ATARI Finest. Gra powstała dość późno, bo w roku 1986 w studiu Access Software, a w Europie wydawało ją U.S. Gold.

Sam tytuł składał się poniekąd z kilku różnych gierek, gdzie finalnym etapem był szturm na Kreml i zniszczenie sowieckiego reaktora atomowego. Gra rozpoczynała się od wystrzelenia przez Rusków głowic atomowych, wiadomo, że w stronę USA. Zaczynaliśmy w hangarze bazy orbitalnej, gdzie myśliwcem musieliśmy trafić w otwarte drzwi i dostać się na orbitę. Zadanie wydawało się proste, ale pokaźna liczba pomocniczych wskaźników bywała frustrująca.

Po opuszczeniu hangaru gra przenosiła nas do widoku izometrycznego, gdzie lecąc nad terytorium ZSRR, kierowaliśmy się w stronę bunkra dowodzenia. Było fajnie, gdyż mogliśmy do woli demolować ciężki sprzęt naszych sąsiadów. Mniej fajnie, gdy to nas zdemolowali. Poziom się kończył w momencie osiągnięcia głównego bunkra (ten największy, na środku). Zniszczyć go można było unosząc się na odpowiednią wysokość i posyłając celną serię w otwór – wbrew pozorom nie było to zbyt trudne. Zniszczenie sąsiednich bunkrów dodawało extra życia.

Kolejnym etapem był szturm na Kreml, czy inne wrogie centrum dowodzenia. Gdy się było dzieciakiem każdy budynek, taki jak w Raid over Moscow, przypominał Kreml. Zdobycie budynku sprowadzało się do zniszczenia granatnikiem okien, bramy, wieżyczek a udana demolka przenosiła nas już bezpośrednio do pomieszczenia z reaktorem. Tutaj pozostawało już tylko pokonać opiekującego się reaktorem robota – nie było łatwo, bowiem robot był ciężko opancerzony, a jedynym jego słabym punktem była tylna obudowa. W praktyce walka sprowadzała się do rzutu dyskiem/bumerangiem bojowym tak, aby odbił się od ściany pomieszczenia a potem trafił robota w zadek. Kilka celnych trafień likwidowało robota co nie kończyło zabawy, gdyż pojawiał się napis „Warning: reactor unstable”, zza winkla wyjeżdżał zapasowy robocik, a my mieliśmy aż 120 sekund na jego unicestwienie. Nie muszę dodawać, że wroga maszyna zasypywała nas w tym czasie gradem ognia. Co ciekawe, nawet jeśli nie pokonaliśmy go w ciągu tych 120 sekund gra i tak kończyła się sukcesem, lecz smak zwycięstwa psuł napis „All pilots were reported lost…”

Zabawę w Raid over Moscow ułatwiał dość powszechnie znany trick, czyli odczekanie na tryb demo, w którym program prezentował kolejne etapy. Następnie wystarczało poczekać na interesujący nas etap i energicznym machaniem joyem zacząć grę właśnie od niego.

Okazuje się także, że tytuł najlepiej znany był w Finlandii, której to ówczesny rząd przeprowadził debatę na temat dopuszczenia do sprzedaży gry Raid Over Moscow. Otóż tematyka szturmu na Kreml wydała się jednemu z komunistycznych posłów tak kontrowersyjna, że wniósł w tej sprawie zapytanie poselskie. W Polsce podobnych rozterek nikt nie posiadał. Gra o demolce ZSRR rozchodziła się świetnie, a kumple z giełdy nie mieli podobnych do posła dylematów moralnych. Aha, czasami można ją było nabyć pod tytułem Raid.

Dodajmy jeszcze, że Raid Over Moscow ukazał się również na C-64, Amstrada CPC, ZX Spectrum oraz Apple II.

I jeszcze gameplay:

Komenty FB

komentarzy

Komercha

4 Komentarze(y) na Raid Over Moscow

  1. Wylecenie z hangaru doprowadzało do szału !!! I ogólnie nie zachwyciła mnie jakoś, chociaż faktycznie możliwość dokopania po czerwonych dupach Waniek dawała jej smaczek 😉

  2. Na CPC 6128 był tylko "RAID" i nie było dodatkowego dreszczyku zwiazanego z zabijaniem RUSKICH.:(
    Dopiero po wizycie u kolegi, ktory mial ten niewaptpliwe gorszy sprzet czyli Atari zakumalem z kim walcze w grze RAID;)

  3. gralem na ZXie – zajebista gra. na pewno w moim prywatnym top 5.

  4. Jak sie czlowiek polapal co i jak to wylatywanie z hangaru okazalo sie proste jak bulka z maslem! Trzaskalem w te gre jak szalony! Jestem atarowcem!

Dodaj komentarz